Lista utworów

06 grudnia 2015

Rozdział XXI

Adriana odwróciła się powoli, ignorując to, że staje plecami do przeciwniczki. Jednak Lilith nie stanowiła w tej chwili zagrożenia, sama zamarła w bezruchu, wpatrując się w wejście do twierdzy. Cała trzęsła się ze złości, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu.
Zabójczyni nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Przecież Gilan powinien być martwy. Widziała scenę jego śmieci dzięki magii Lilith, to ona wparła jej wątpliwości i zastąpiła chęcią zemsty. A jednak tam stał, co prawda koszulę miał całą we krwi, ale żył. Żył.
Adriana poczuła, że fala nienawiści, którą poczuła do rudowłosej znika, a zastępuje ją zdrowy rozsądek. Wciąż pragnęła ją zabić, ale ona i zwiadowca byli ranni i szczerze mówiąc, nie miała w tej chwili szans z czarownicą. Tym bardziej, że przez ten krótki moment ręka Lilith zdążyła się już uleczyć. Musiała zabrać Gilana jak najdalej stąd, a potem dowiedzieć się, czego wrogowie od niego chcą, kto jest mistrzem Lilith…
– No proszę, wciąż żyjesz. Wybacz to niedopatrzenie – zimny głos czarownicy przerwał jej rozmyślania. Żadna z nich nie ruszyła się z miejsca, obie patrzyły na zwiadowcę. Adriana z ulgą, a rudowłosa z wściekłością.
– Jednak muszę przyznać, że to lepiej. Zawszę wolałam cię zabić na oczach mojej małej Ari, więc spadłeś mi z nieba.
Jej głos był przesączony ledwo tłumioną wściekłością. I strachem. To nie miało tak być. Straciła Michaela na rzecz kogoś powiązanego z Lysandrem, miała zabić zwiadowcę, a potem za pomocą nekromancji wyciągnąć z niego informacje. No i miała zlikwidować Adrianę, aby nie przeszkadzała w planie. A teraz wszystko się zawaliło. Marcus nie będzie zadowolony…
Adriana spodziewała się, że zwiadowca odpowie jakimś złośliwym komentarzem, ale on popatrzył się przez sekundę na Lilith znudzonym wzrokiem. A potem ją zignorował, zwracając się w stronę zabójczyni. Ostrożnie przeszedł przez kładkę nad fosą, po czym skierował swoje kroki w jej stronę. W międzyczasie zaczął czegoś szukać w kieszeniach peleryny.
– Czy ty mnie zignorowałeś? – zduszony głos Lilith znów wytrącił Adrianę z zadumy. Naprawę, nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nigdy nie bujała w obłokach, a już na pewno nie w pobliżu nieprzyjaciela. Odwróciła się bokiem, aby móc obserwować czarownicę i zwiadowcę jednocześnie. Stała dokładnie pomiędzy nimi, więc jeśli Lilith chciałaby zaatakować, to utnie jej ten napuszony łeb. I co z tego, że nie miała już praktycznie siły?
– Wiesz, Adriano, stała się dziwna rzecz. Byłem przyparty do muru i umierałem, a potem nagle znalazłem się w dziwnym pomieszczeniu całkowicie uzdrowiony. Pojawił się jakiś wielki, świecący się mężczyzna, dał mi jakiś medalion, zaczął wygadywać jakieś bzdury, a potem zniknął. Wiesz może, co to jest?
Adriana poczuła jak przechodzi ją zimny dreszcz, gdy zobaczyła, co zwiadowca trzyma w dłoni. Złoty medalion wielkości zegarka kieszonkowego, na jego wierzchu wyryty symbol zakonu sprzed wieków. Zawieszony za złotym łańcuszku sprawiał wrażenie, jakby pochłaniał światło.
Nigdy go nie widziała, ale słyszała o nim w legendach i nie miała wątpliwości, że to musi być on. Świętość, której przez wieki chronił Zakon Assasynów z Czarnej Wieży. Medalion ich założyciela, wskazujący drogę do Miecza Świata, Excalibura. Rzecz, której nawet najbardziej zaufanym członkom nie było dane zobaczyć, a już na pewno nie dotknąć.
Ale dlaczego teraz trzyma go Gilan?!
– Skąd ty to…? – jej wypowiedź przerwał głośny śmiech Lilith. Rudowłosa była w siódmym niebie, naprawdę. Kazała Michaelowi porwać zwiadowców, bo każdy znał kawałek informacji i umiejscowieniu Excalibra. Naprawdę maleńki kawałek. Czasem jedną sylabę, jedną cyfrę. Myślała, że czeka ją żmudna robota, aby poskładać to wszystko w całość i znaleźć współrzędne. A tu taka niespodzianka. Cała wiedza zawarta w małym medalionie, który wpadł prosto w jej ręce. Czyż to nie przeznaczenie? Teraz nie potrzebowała już tego zwiadowcy, a Adriana przestała stanowić zagrożenie. Musiała tylko zdobyć to złote cacuszko.
Adriana powoli zaczęła się cofać w stronę Gilana. Chwyciła medalion i wsadziła zwiadowcy do kieszeni płaszcza. Skoro założyciel zdecydował się go dać właśnie jemu, to tam będzie najbezpieczniejszy. Ona musiała zadbać o ich bezpieczeństwo, a najlepszym rozwiązaniem była w tej chwili ucieczka.
 – Merde! – warknęła, gdy kula ognia uderzyła w ziemię dwa metry dalej. Najwyraźniej Lilith stwierdziła, że może ich najpierw zamienić w popiół, a potem odebrać medalion. Jednak na szczęście zraniona wcześniej ręka nie posiadała jeszcze dawnej sprawności, więc chybiła.
– Uciekaj, idioto! – wrzasnęła, popychając go w stronę stajni. Blaze, chyba musi kupić mu worek cukru w nagrodę, jak na zawołanie wybiegł z budynku. Nie był osiodłany, ale zwiadowca powinien sobie poradzić. Jak przeżyją, to kupią mu gdzieś w wiosce nowe siodło. Na razie musi dać sobie radę bez niego.
Odwróciła się w odpowiednim momencie, aby odbić lecące w jej stronę sztylety. Najwyraźniej Lilith postanowiła wzbogacić swój atak o broń białą. Ostrze przecięło koszulę, raniąc skórę. Dzisiaj zdecydowanie była nie w formie. Wszystko wydawało się takie chaotyczne i bez sensu.
– Oszczędzę wasze marne życia, jeśli oddacie mi medalion – czarownica powoli zmierzała w ich stronę. Nie zamierzała darować im życia, ale nie złamie też przysięgi. Jeśli Adriana zgodzi się na taki układ, co było teoretycznie niemożliwe, to ich nie zabije. Poprosi kogoś innego, aby wykonał brudną robotę.
– Chyba sobie ze mnie kpisz – zabójczyni kątem oka obserwowała, jak Blaze z Gilanem znikają w gęstwinie drzew. Musiała odwrócić uwagę czarownicy, aby pójść w ich ślady. Tuż za linią drzew czekał na nią Cazador. Lilith stała tyłem do Wieży, wystarczająco blisko, aby…
Słuchajcie mnie, gdy przemawiam, kamienie zaklęte. Ukorzcie się przed wolą ostatniej członkini Zakonu i na mój rozkaz… Ruńcie!
Twierdza zadrżała, przez mury przebiegła rysa, a potem wszystko się zawaliło, prosto na Lilith. Adriana nie czekała, aby zobaczyć, czy czarownica zginęła, tylko znalazła Cazadora i po chwili kłusem przemierzała puszczę, starając się dogonić Gilana. Tak jak podejrzewała, czekał na nią dwieście metrów dalej gładząc uspokajająco Blaze’a po szyi.
Spojrzał na nią pytająco. Pewnie słyszał upadające kamienie i zastanawiał się, co się stało. Zabójczyni pokręciła tylko głową. Nie chciała w tej chwili o tym rozmawiać. Właśnie rozwaliła swój dom do tego stopnia, że kamień na kamieniu tam nie został.
– Na co czekasz? Mam ci wysłać zaproszenie? – warknęła, wymijając go. Stał w miejscu jeszcze chwilę, po czym pogonił konia, zrównując się z nią.
– Czy my naprawdę uciekamy? – spytał z niedowierzaniem. Nie chodziło mu raczej o siebie. Honor, który kazałby mu w takiej sytuacji walczyć, porzuci dawno temu, gdy zdecydował się zostać zwiadowcą. Z doświadczenia wiedział, że czasem lepiej jest uciec, niż podejmować walkę. Jednak Adriana… Miał wrażenie, że zabójczyni nigdy się nie wycofuje, a na pewno nie wtedy, gdy czuje do wroga silną urazę. Coś się stało na polanie, zanim przybył, dziewczyna się zmieniła. Przynajmniej chwilowo.
– Zapamiętaj to sobie, mój drogi zwiadowco. Ja nigdy nie uciekam. Ja wykonuję taktyczny odwrót.

Alaric Carleton zamknął oczy, opierając głowę o skałę. Słońce ogrzewało mu twarz, czuł przyjemne ciepło. Gorący wiatr z zachodu poruszał czarnymi włosami, obsypując całą postać piaskiem. Pustynia była jednym z jego ulubionych miejsc. Cisza, spokój, ciepło, brak ludzi. Woda nie stanowiła problemu. Dzięki swoim umiejętnościom mógł ją łatwo zdobyć, więc śmierć z pragnienia mu nie groziła. Także dzikie zwierzęta nie były czymś, co mógłby nazwać zagrożeniem. Był tutaj panem i władcą, nic nie mogłoby mu przeszkodzić. Szkoda tylko, że wciąż nie znalazł tego, czego szukał.
Otworzył oczy, piorunując wzrokiem żmiję, która podpełzła zbyt blisko. Zwierzę pod wpływem lodowatego spojrzenia, skryło się za ustępem skalnym. Gdyby Alaric miał lepszy dzień, być może zaadaptowałby żmiję jako swojego pupila na następne kilka dni, ale frustracja wzięła górę. Choć naprawdę lubił zwierzęta. Może z wyjątkiem kruka Lysandra, który od zawsze działał mu na nerwy.
Tak naprawdę, to wszystko była wina Lysandra. To, że musiał przebyć ocean, przeżyć sztorm, potem dżungla i ostatecznie pustynia. A sukcesu nie odniósł.
– Chcesz poznać zaklęcie zapewniające nieśmiertelność? – rozbawione i odrobinę kpiące spojrzenia diamentowych oczu. – Ja ci go nie zdradzę. Ale jest gdzieś świątynia, która skrywa ten sekret. Sam go musisz odkryć, mój przyjacielu.
Więc Alaric szukał, już od półtorej roku. Jego urażona duma nie pozwalała na kontaktowanie się z Lysandrem. Sam odnajdzie tę cholerną świątynię i księgę z zaklęciem, nie poprosi o pomoc tego nadętego, uważającego się za władcę wszechświata, czerwonowłosego maga. Nie chciał mu zdradzić sekretu nieśmiertelności? Bez łaski, błagać nie będzie. On się uważa za jego przyjaciela? Raczej traktuje go jak pionka, który kiedyś się mu przyda. Mimo słów Lysandra, nigdy nie wierzył w ich ,,przyjaźń”. Może mógłby polubić maga, ale nie miał gwarancji, że on nie knuje za jego plecami. Nie było zaufania, a bez zaufania nie ma przyjaźni. Nie ważne, jak bardzo starałaby się ta druga strona.
Zamknął ponownie oczy, wsłuchując się w szum wiatru. Jego oaza spokoju. Miejsce, gdzie nikt go nie znajdzie. Ani gęstwina leśna ani woda nie uspokajały go tak bardzo. Dzisiaj odpocznie, a jutro ruszy dalej, może mu się poszczęści i znajdzie świątynię. Może uda mu się osiągnąć nieśmiertelność. Może, może, może… Wszystko byłoby pewne, gdyby Lysander raczył podzielić się swoją wiedzą. Czyżby był tak zachłanny, że nie chciał jej nikomu innemu ukazać? Alaric wiedział, że mag był chciwy, ale wydawało mu się, że ma to swoje granice.
– Witaj, przyjacielu.
O wilku mowa. Naprawdę, starał się nie skrzywić i nie nawrzeszczeć na Lysandra za zakłócanie mu spokoju. Sam się go w pewnym sensie pozbył z Araluenu i nie odzywał się przez cały czas. O co mu teraz chodziło?
– Lysandrze -  kiwnął głową w stronę, z której dochodził głos. Nie miał ochoty go widzieć, tych diamentowych oczu, w których czaiła się inteligencja, która nawet jego przerażała. Z cichym westchnieniem wyciągnął się wygodnie na piasku. Jeśli będzie go ignorował, to niechciany towarzysz zniknie. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Ukrył rozczarowanie, gdy poczuł, jak ktoś siada na piasku obok niego. Wciąż trzymał oczy zamknięte. Jak to było?
Zniknijcie mary, co mnie prześladujecie…
Ech, powinien był ułożyć to zaklęcie do końca. Co prawda wątpił, aby zadziałało na Lysandra, ale warto byłoby spróbować.
– Chciałbym, abyś wrócił – spokojny głos maga, choć niechciany, dotarł do jego podświadomości.
– Czy to koncert życzeń? Jeśli tak, to poproszę czekoladę. W tej części świata jej nie sprzedają – na jego wargach wykwitł szyderczy uśmiech. Chociaż mówił prawdę. Miał słabość do tej kakaowej substancji, a nigdzie nie mógł jej znaleźć.
– Przestań kpić. Potrzebuję cię w Araluenie. Sytuacja odrobinę…
– Fajnie, że masz się dobrze. Ja natomiast potrzebuję chwili spokoju. Możesz się stąd zniknąć, aby mi go zapewnić? Będę wdzięczny do końca życia – przerwał czarodziejowi w pół zdania. To on spowodował, że musiał wyruszyć w podróż, więc teraz ma problem. – Chyba, że pragniesz mi zdradzić sekret nieśmiertelności. Wtedy mogę cię wysłuchać.
Lysander położył się na piasku koło niego. Parszywy mag, czy on zamierza zostać tu dłużej, że się tak rozkłada?!
– Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć. I przestań zachowywać się jak dziecko, ile ty masz lat?
– Dwadzieścia sześć w grudniu kończę, mam nadzieję, że pamiętasz o prezencie.
Alaric naprawdę długo potrafił chować urazę. I nie zamierzał odpuścić, bez względu na sytuację.
– Posłuchaj, sytuacja jest poważna. Tu nie chodzi o mnie i o ciebie i o głupi powód kłótni, tylko istnienie całego świata i porządek na nim panując. Marcus…
– Jest twoim problemem. To wy toczycie wojnę, nie ja. Nie możesz mnie w to wciągnąć. Mam swoje sprawy do załatwienia, a ty stajesz mi na drodze.
– Alaricu, jesteś moim gońcem, naprawdę cię potrzebuję. Nie myślałem, że to tak szybko nastąpi, ale…
– Fajnie. Spadaj.
Alaric przekręcił się na brzuch, chowając twarz w rękawie szaty. Rozgrzany popołudniowym słońcem piach palił przyjemnie skórę, choć dało już się wyczuć nadchodzący chłód nocy. Musiał znaleźć schronienie, rozpalić ognisko, a leżący obok niego na ziemi osobnik skutecznie mu przeszkadzał. To nie tak, że nie przejmował się światem. Po prostu był zdeterminowany, aby nie zostać pionkiem w rękach Lysandra, a jeśli zgodzi się pomóc, to niechybnie tak się stanie. Dlatego mag w żaden sposób go nie przekona.
– Otwórz oczy i spójrz na mnie. Mówię poważnie.
– Nie.
– Alaricu, proszę…
– Powiedziałem: nie. A teraz spadaj, nic tu po tobie. Tylko przeszkadzasz.
Nie spodziewał się, że uparte odmawianie poskutkuje. Nie mógł już wyczuć obecności starszego maga. Został sam. Myślał, że Lysander prędzej użyje jakiegoś czasu, aby zmusić go do posłuszeństwa, niż się podda. To było do niego niepodobne. Zawsze dostawał to, czego chciał. Nikt mu nie odmawiał. I właśnie dlatego, Alaric czuł się zaniepokojony. Coś się zmieniło. Może sytuacja naprawdę była kiepska.
Wzruszył ramionami. To nie jego kłopot. Lysander miał w zwyczaju bawić się życiem zwykłych ludzi i kontrolować świat ze swej siedziby. A teraz dopadła go sprawiedliwość.
Podniósł się z ziemi, szukając miejsca na spoczynek. W dali dostrzegł wysokie skały, które mogły ochronić go przed wiatrem. Chwycił swoją torbę i już miał odejść, gdy kątem oka zauważył coś błyszczącego na piasku.

Dokładnie w miejscu, gdzie siedział wcześniej Lysander, leżało opakowanie czekolady.

****************************************************************

Drodzy obywatele Panem i agenci (tak, byłam ostatnio na Kosogłosie i Bondzie), mam zaszczyt przedstawić państwu ukończony przed chwilą i niesprawdzony rozdział. Długo go nie było, ale zmieściłam się dokładnie w miesiącu (ostatni był 06.11), więc jest dobrze. I od teraz do świąt przestaję istnieć, albowiem nawiedza mnie praca semestralna z łaciny i za Egipt nie wiem jak się za tego potwora zabrać. 
No i dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy. Nigdy nie sądziłam, że uda mi się osiągnąć takie liczby. Postanowiłam uporządkować bohaterów, opisy kilku są już zamieszczone, więc jakby ktoś nie wiedział, o kogo chodzi, to zapraszam. Resztę dodam, jak będę miała czas opisać.
Pozdrawiam, Mentrix

23 komentarze:

  1. AAAAAAAAA W KONCU!!!!!!!!czuje taki troche nie dosyt ale coz i tak sie w kit ciesze ze jest nowy rozdzial.Ponim to stwierdzilam ze z lilith to jest naprawde chory psychicznie psychopata.Jestem na nia wsciekla bo adriana stracila przez nie dom(glupia no).Wiedzialam ze to ostatnie zdanie w poprzednim rozdzile powiedzial gil ale i tak moja reacja byla taka GILLLAAAANN!!!!TY KOCHANY IDIOTO!!!!Czy ty mnie zignorowales?!!no kocham tego faceta;,)sytuacja byla co najmniej zla a on jak gdyby nigdy nic se idzie(adriana ty go lepiej bierz za nim ci inna ukradnie...Gilan jest tylko jeden w koncu).Jak juz jestesmy przy koncercie zyczen to ja tez poprosze czekolade.Chyba polubie tego Alarica.Ej ktorego grudnia on ma urodziny...zyczenia trzeba mu zlozyc i zaspiewac 100 lat(chyba ze znajdzie cos na niesmiertelnosc) noo i chocolate mu kupic.Tez mam slabosc do tej substancji(niestety)Na serio go polubilam losy swiata wisza na wlosku a on sie opala.Co do Lysandra to jego chyba lubie coraz mniej.Wracajac do Gilana...JAK MOGLAS W TAKIM MIEJSCU SKONCZYC!!!ZNOWU!!!!!!!!!!!!!!!a ja juz sie tak cieszylam ze moj ulubiony duet wrocil.No coz bede musiala jakos wytrwac do swiat bez nastepnego rozdzialu...co z tego ze trafie do psychiatryka(chociaz nie na psychiatryk to juz troche za pozno...jestem za powaznym przypadkiem i raczej nic sie juz nie zrobi)Wg ja ostatnio swiruje w innych historiach tez nie ma nowych rozdzialu a zeby bylo ciekawiej to musiala jeszcze wyjsc nowa czesc zwiadowico i oczywiscie nie ma jej jeszcze w bibliotece...NO LUDZIE NOOO ZLITUJCIE SIE NADEMNA JA MAM KONCERT DO ZAGRANIA I 5 SPR I COS TAM JESZCZE!!!!A MOJ GLUPI MOZG JEDYNE O CZYM MOZE MYSLEC TO CO SIE WYDARZYLO DALEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    powodzenia z pisanie pracy z laciny i egiptu ja wierze ze dasz rade i w biciu rekordow i zycze weny noo i zycze jeszcze wiecej weny zebys szybciej pisala itd

    pozdrawiam

    ps.mowie powaznie moje ręce coraz czesciej zaciskaja sie w gescie pt udusze ja pozniej potne na kawalki a pozniej jeszcze raz dla pewnosci udusze za konczenie rozdzialow w takim momencie(ty to wiesz jak czlowieka trzymac w napieciu i co za tym idzie doprowadzic do szalenstwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedosyt? Byś może, nie miałam weny na Adrianę i Gilana, więc jak najszybciej chciałam opisać tą sytuację, z Alarikiem nie było już takiego problemu. Lilith musi być psychopatą.
      Lysander jest postacią dość złożoną, co postaram się pokazać. Ja same nie jestem pewna czy go lubię, czy nie.
      Wiem, jakieś zastoje są ostatnio na blogach. U mnie jakieś pięć odeszło, ale nie narzekam, mam co robić. Szkoła, szkoła, szkoła...
      Jestem w trakcie czytania nowych Zwiadowców. Bardzo fajny, ale w moim przypadku nie ma tak jak kiedyś, że usiądę i nie będę mogła się oderwać. Szkoda. A:e może to wina tego bloga, bo tu każdy czyha na życie każdego, trochę osób ginie, więc książka wydaje się być taka... sielankowa.
      Nie duś! Ja jeszcze świat chcę zwiedzić!

      Usuń
  2. Witam,witam to ja z zmęczonymi i przekrwionymi oczami,właśnie skończyłam pisać na polski mega długie opowiadanie na kompie i moje oczy są na wyczerpaniu tak jak i mózg,ale on tak od tygodnia( nienawidzę trzeciej klasy). Dobra kończe użalanie sie nad sobą,bo mi w nawyk to wejdzie jak już nie weszło.
    "Adriana odwróciła się powoli,..." jak do osoby z zerową empatią i z młotkiem w ręku.(Ehhh...te wspomnienia...)
    "Zabójczyni nie mogła uwierzyć w to, co widzi" to niech kupi okulary to uwierzy...nie to nie miało sensu...
    "Przecież Gilan powinien być martwy" Zmartwychpowstał cieszmy sie i radujmy w...z nim!!!
    "Ale dlaczego teraz trzyma go Gilan?!" Usterka w planie...to sie wytnie;)
    "Słuchajcie mnie, gdy przemawiam, kamienie zaklęte. Ukorzcie się przed wolą ostatniej członkini Zakonu i na mój rozkaz… Ruńcie!" A mury runą i coś tam dalej
    "Właśnie rozwaliła swój dom do tego stopnia, że kamień na kamieniu tam nie został." jak w Bibli o....nie wiem czym nie słucham na religi ja śpie (pierwsza lekcja)
    "Na co czekasz? Mam ci wysłać zaproszenie?" Tak,ozdobione w kwiatki i serduszka i kucyki pony poprosze.
    "Ja nigdy nie uciekam. Ja wykonuję taktyczny odwrót."jak ja przed sprawdzianem z fizyki i gdy ide do dyrki choć póżniej i tak tam trafiam...
    "Czy to koncert życzeń? Jeśli tak, to poproszę czekoladę." to ja poprosze uhhh od czego tu zacząć...tyle tego jest
    " Dokładnie w miejscu, gdzie siedział wcześniej Lysander, leżało opakowanie czekolady."
    Takie zakończenia to ja lubie.

    Jak zwykle wspaniale itd, tylko nie popadnij w samouwielbienie to żle wpływa na...eeee....cerę?
    Wiec życze weny,pomysłu na prace a za Egipt zabierz sie od serca, a sercem egiptu (kiedyś) jest faraon a najszybsza droga do serca faraona jest................................................
    przez klatkę piersiową ostrym nożem....

    Pozdrawiam Esmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że ja po prostu uwielbiam czytać twoje komentarze. Zawsze się tak uśmieję... O tym nożu i sercu muszę zapamiętać. Chociaż myślę, że w miom przypadku żołądek jest bardziej odpowiedni...
      - Co ty Bianka mówisz?! Miałaś sobie przecież wmówić, że nie jesteś żarłokiem... - słyszy cichy głosik przy uchu.
      W każdym razie muszę to sobie gdzieś zapisać :)
      Mi też się ta końcówka bardzo podobała. Taki efektowny akcent na koniec :)

      Usuń
    2. Miło mi słyszeć,że kogoś rozśmieszam a nie obrażam(co mi się często zdarza)
      Ha,ha nie jesteś sama ja też UWIELBIAM jeść(ale po mnie to nie widać,taki metabolizm).
      Prowadzę pewną dietę.Dietę obrotową,bo gdzie się nie obrócę tam coś zeżre.No i zawsze pamiętaj "czekolada to warzywo" ;).

      Usuń
    3. "Czekolada to warzywo"...Święte słowa.Niestety moje zamiłowanie do żarcia też nie za dobrze wpływa na wygląd...Ale cóż...ŁĄCZMY SIĘ W
      JEDZENIU!!!!!

      Usuń
    4. Po mnie chyba też nie widać... Chyba... Ale powiem ci, że nazwa tej diety bardzo zachęca :) Też się na taką skuszę :) Ostatnio mam jakiś taki niedosyt czekolady, bo w tym tygodniu zjadłam sama cztery tabliczki...

      Usuń
  3. Najlepszy prezent na Mikołajki EVER! 😍 Rozdział epicki, jak zawsze z resztą. Pisałam już kiedyś, że ci zazdroszczę talentu? Nie? To pisze teraz. Kobieto podziel się talentem! Piszesz takie arcydzieła, że kopara opada i nie chce na miejsce wrócić xd Dlatego z okazji Mikołajek życzę ci weny i dalszych arcydzieł wychodzących z pod twojej ręki :)
    Xoxo Niko

    OdpowiedzUsuń
  4. -Ja nigdy nie uciekam.Ja wykonuje taktyczny odwrót...Ja też zawsze se powtarzam ze nie uciekam z lekcji...tylko sprawdzam czujność nauczyciela.A rozdzial super jak zawsze tylko napisz go jak najszybciej bo zwariuje z niewiedzy(zazwyczja to ja czytam najpierw koniec książki a tu nie mogę i szlak mnie trafia...Ale cóż trzeba być cierpliwym).Co do gila to cieszę się ze tą historia mnie sprowadza na ziemię i przypomina ze on jest człowiekiem bo w moich historiach (które na szczęście zostają w glowie)on był już chyba wszystkim...zaczawszy od elfa potem pół elfem potem nefilim później dla odmiany wampirem no potem wróciłam do czarodzieja i tak dalej...był jeszcze piratem hybryda wilko vampiro czarodziejem i długo mogłabym wymieniac (Ale zawsze był młody bo nie potrafię se go wyobrazić jako starszego ktosia...tak samo willa)jakoś się tak zlozylo że nigdy nie był ludziem...
    więc życzę Ci powodzenia z pracą do szkoły i tradycyjnie mnóstwa weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja...ja nie wiem co powiedzieć...

    SUPER! KOCHAM TO!

    Linya

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Pisałam już przedwczoraj, ale niechcący wyszłam ze strony i mój komentarz się stracił. Czemu zawsze ja?!
    A więc. Uznałam, że nie będę dzisiaj na ciebie krzyczeć, bo mi się nie chce... Nie będę ci kazań prawiła ,,Dlaczego skończyłaś akurat teraz?!" i tak dalej i tak dalej. Ostatnio nic mi się nie chce... Nawet pisać na moim blogu... Ale w końcu tam powrócę.
    Ale przejdźmy do ciebie i twojego super-mega rozdziału.
    Może zacznę od tego, że znalazłaś czas dla MOJEGO Gilana. Fragment z ,,Ty mnie ignorujesz?" czy jak to tam leciało rozwalił mnie po prostu. Tak bardzo bezczelnie. Jeszcze w poprzednim albo poprzednim poprzednim albo może poprzednim poprzednim poprzednim rozdziale (jeśli wiesz o co mi chodzi)sikał w gacie ze strachu przy rudej psychopatce, a teraz kiedy pojawił się jego prywatny goryl już czuje się bezpiecznie.
    bardzo, bardzo podobał mi się fragment z Lysanderem i tym drugim gościem, którego imienia nie pamiętam, ale nie chce mi się sprawdzać... Bo czy to mi będzie do szczęścia potrzebne? Czy to zmieni moje życie? Czy imię jest aż tak ważne? Czy nie ważniejszy jest charakter? Chociaż... Według ,,Czarnoksiężnika z Archipelagu" wcale tak nie jest. Ale tam chodziło o to prawdziwe imię, a nie to powszechnie znane... Wracając do tematu - nie chciało mi się, więc nie sprawdziłam...
    No i dał mu czekoladę. I ten fragment bardzo mi się spodobał. No tam z paru rzeczy się jeszcze śmiałam, ale szczerze mówiąc... Dobra nie będę ci już marudzić...
    Dobra... Przepraszam, że dzisiaj tak krótko i w takim nastroju nie do żartów i, że tak marudziłam, ale jakoś mam podły humor. Wiedz, że bardzo mi się podobało i ogólnie, że czekałam długo na ten rozdział i gdybym skomentowała go wa dni temu lub wczoraj to komentarz byłby bardziej pozytywny i radosny. No, to chyba tyle mam do powiedzenia...
    Może przyjdę z drugim komentarzem jak mi się humor poprawi... I będzie lepszy. Ale humor może mi się dopiero poprawić za tydzień, także może mnie nie być jutro lub pojutrze.
    Ciepło pozdrawiam, życzę weny i czego tam jeszcze chcesz (tak to jest koncert życzeń),
    Bianka
    zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednocześnie piszę komentarz, ogarniam łacinę, załatwiam kwestie studniówkowe i głoszę kota, mając tylko dwie ręce, więc zastrzegam, że może wyjść dziwnie... No, ale grunt, że jestem, nie? I już się zabieram za ten cudny rozdział!
    Gilan! To po prostu najłatwiejszy sposób na czytanie tekstu z ogromną przyjemnością :) On zwyczajnie zgarnia wszystko. Ignorowanie rządzi! Wyszło to po prostu cudownie, muszę przyznać. Chyba żaden tekst Gilana nie wyszedłby tu tak pięknie, jak zwykłe olanie Lilith. Mistrzostwo! Wspominałam już, że kocham wątek Excalibura? Generalnie ubóstwiam legendy arturiańskie, także takie smaczki sprawiają mi ogromną przyjemność :)I muszę przyznać, że normalnie zamarłam, gdy Adriana zburzyła twierdzę. Zrobiło mi się trochę smutno, bo ostatecznie to był jej dom... No ale z dwojga złego lepiej poświęcić budynek niż życie, nie? Między ucieczką a strategicznym odwrotem jest ogromna różnica. Dokładnie taka sama, jak między bałaganem a artystycznym nieładem. Kolosalna wręcz! Klasyk popiera ;)
    Polubiłam Alarica. Miejscami miałam ochotę mu przywalić i po wykopaliskach w tegorocznym upale nie rozumiem, jak można kochać pustynię... Ale i tak zyskał moją sympatię :) Jest taki... przyjemny w obejściu, że tak to ujmę. Przyjemnie się o nim czyta. I choć, jak mówiłam, gorąc pustyni do mnie nie przemawia, to potrzebę spokoju rozumiem jak najbardziej. I prezencik jak najbardziej w grudniu musi być! Co nie zmienia faktu, że jak byłam mała, to zawsze się wściekałam, bo moja siostra też jest z grudnia i naturalnie dostawała więcej prezentów... No, ale mniejsza już o to. Chyba pozostaje mi już tylko powiedzieć, że końcówka była cudowna. Lubię, kiedy są takie... Przemyślane. I zgrane z całością. Ostatnie zdanie po prostu musi mieć moc :) I tu zdecydowanie tak jest.
    Wybacz, jeśli piszę trochę krótko albo nieskładnie, ale księgowość i funkcje semantyczne przypadków w połączeniu to zdecydowanie za dużo na moją biedną głową. Właśnie, jak tam praca semestralna z łaciny? Macie jakiś temat główny? Anyway, jakbyś potrzebowała jakieś porady czy miała pytania, to ja zawsze służę pomocą! Przynajmniej na tyle, na ile mogę :)

    Pozdrawiam i życzę weny i byle do świąt,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeci klasyk oświadcza, iż mieliście dobre ciasto na wigilii klasowej ;) A Sałkiewicz potwierdza.

      Usuń
    2. Zgadzam się. Tiramisu Marty było cudowne. Pozostałym też nic nie brakowało. A pewien osobnik z grona pedagogicznego wtargnął do klasy z talerzem pełnym ciasta i nam też podkradł.
      Z kolei twoja droga osoba została przywołana na środowej lekcji polskiego przez panią.
      ,, Jak Justyna wspomniała na swoim wczorajszym przemówieniu..." Nie pamiętam co było potem, bo prawie zasnęłam. Spalam godzinę, bo pisałam tą przeklętą prace z łaciny... Ale już po wszystkim 😁

      Usuń
    3. Osobiście na tiramisu się nie załapałam, ale słyszałam pochwały. Mogę za to potwierdzić, że murzynek był pyszny ;P Czy teraz już się mówi "afro-amerykanin"? Anyway, czyżby tym osobnikiem był Kośmider? ;)
      O Mater Dei, weź mi nie przypominaj o tej przeklętej mowie. Ja tam prawie padłam ze stresu! Ale miło, że Sałczi słuchała - niby musiała, bo była w komisji, ale tak słuchać kogoś przez bite dziesięć minut, gdy gada o pierdołach, bo mu kazali, to wcale nie jest takie proste. Ha, ha, my w pierwszej klasie mieliśmy farta, bo jeszcze nie musieliśmy pisać pracy semestralnej, było tylko dla chętnych. Tak się dzisiaj nawet śmiałyśmy z koleżanką, że AW nam pozwoliła nie pisać, a potem spojrzała, co z nas wyrosło w trzeciej klasie, i pewnie zmieniła metody wychowawcze. Wybaczcie, nasza wina ;) Ech, na pocieszenie ci powiem, że ja z kolei muszę jechać w sobotę do szkoły na trzygodzinny maraton tłumaczenia tekstów, by się przygotować do drugiego etapu olimpiady... Znaczy, niby nie muszę, ale weź tu odmów, gdy AW się nie ciebie patrzy. You know what I mean, right? No, byle przeżyć jutro!

      Usuń
    4. Jak miałabyś się załapać na tiramisu, jak ja ledwo zdołałam? Murzynka, nie, przepraszam afro-amerykanina, raczej nie jestem rasistką, nie jadłam. Wszystko musi być poprawne politycznie. Tak, to Kośmieder nadciągnął niczym burza i uszczuplił nasze wielkie zapasy.
      Jednak nie padłaś i wygłosiłaś, co miałaś wygłosić. Szkoda, że mnie nie było. Ale ta łacina...
      Więc to wszystko wasza wina... Moja klasa was kocha :D Wszyscy zabierali się do tego z takim zapałem... Chyba powinnam być mniej sarkastyczna. Tłumaczenia tekstów to ja nie ogarniam. Raz AW mówi, że po czasowniku jest acc., a lekcje później każe nam się zastanawiać jaki to przypadek i jaką końcówkę dać, a tu zupełnie co innego. I te teksty nie mają sensu. Chociaż jak robię błąd, zamiast przetłumaczyć, że ziemia Troi była często przyczyną bitew, to piszę, że ziemia była często przyczyną wojen Troi, to mnie coś trafia. Niby to samo, a jednak nie.
      Trzy godziny? To ja w drugiej klasie chyba nie będę brać udziału w olimpiadzie... Bo jeśli przez przypadek przejdę, to... Współczuję. Ja tam w weekend będę spać i robić kartki świąteczne. Kiedy masz drugi etap?
      Znam ten wzrok. Kazała nam się przesiąść do pierwszej ławki, bo była wolna. Zaraz jak wyszłyśmy z klasy Iza stwierdziła, że nie może tam siedzieć, bo czuje się nieswojo, ciągle obserwowana, a ten wzrok jest tak przerażający... Jak się o coś pyta i tak na ciebie patrzy, to jedyne co możesz zrobić, to z zapałem przytaknąć. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką moc posiada!

      Usuń
    5. P.S. Jak mam powiedzieć Wesołych świąt po łacinie?

      Usuń
    6. Ha, ha, Kośmidra to nawet później widziałam na korytarzu z tymi waszymi ciastami ;)
      Spoko, znam ten zapał. Żebyś widziała, jak my zabieraliśmy się za mowy w tym roku... Chyba wszyscy pisali je ostatniego dnia. I do tej pory nie oddaliśmy Sałczi zeszłorocznych prac rocznych, które teoretycznie miałby być do końca maja. A potem po wakacjach. A potem do końca września. A potem po Rzymie. A potem do końca listopada. A teraz... Teraz to już chyba do nigdy ;) Nie wiem, czy to cię pocieszy, ale teksty naprawdę przestaną mieć sens gdzieś dopiero pod koniec drugiej klasy. A jak dojdziecie do poezji, to sama zobaczysz. Pal licho, że to nie ma sensu. Gorzej, że pozbawione sensu tłumaczenie jest poprawne. Horacy i ten jego poeta biformis to mi się chyba będzie śnił po nocach. O, pamiętam to zdanie o Troi! Ciekawie od ilu lat AW nie zmienia tych tekstów... Ano, to tak jest. Pamiętam, jak kiedyś tłumaczyłam zdanie o zamężnych kobietach, które ozdabiały kwiatami ołtarze Junony. I tam było słowo "zwłaszcza". I teraz zgaduj czy zwłaszcza kobiety, zwłaszcza zamężne, zwłaszcza kwiatami, czy zwłaszcza Junony. Just latin staff ;)
      A ja właśnie polecam olimpiadę w drugiej klasie, przynajmniej żeby podejść i zobaczyć, jak to wygląda. Wtedy będziesz pewniejsza w trzeciej, a w drugiej AW jeszcze tak nie naciska. Wiesz, jak się uda zostać finalistką, to nie piszę matury z łaciny, więc... No, jednak trzeba się przyłożyć. Ale to będzie droga przez mękę. A drugi etap 21 i 22 stycznia. A 23 studniówka, żeby było zabawniej.
      No dokładnie. Ja tam do tej pory nagle mam pustkę w głowie, gdy bierze mnie do odpowiedzi. A nawet gorzej, że ona jest taka niska, bo nie wiem jak ty, ale ja mam wrażenie, że ona powinna górować, więc odruchowo się kulę i zniżam. Twarzą w twarz z AW... Przeżycie niezapomniane. Zupełnie sobie nie zdaje sprawy! Ostatnio nas spytała, czy to naprawdę takie straszne, gdy nauczyciel mówi, że chce z nami porozmawiać. Wyobraź sobie, jak skwapliwie potaknęliśmy. A AW była wielce zdumiona...
      Oficjalna formułka to "Omnia optima in festum nativitatis Christi tibi/vos exopto" albo coś podobnego, ale AW powinna wam podać na łacinie, jeśli macie jutro.

      Usuń
  8. Fajnie, ale czuję wewnętrzny niedosyt bo gil i ari się nie pocałowali. A myślałam że się pocałują! Ale rozdział był super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. buzi buzi pozniej najpierw musza sobie zdac sprawe ze nie moga bez siebie zyc poklocic sie itd...

      Usuń
  9. Zbliżają się swieta (już jutro!!!!!)więc chciałam wszystkim życzyć wesołych zdrowych swiat.Dużo słodyczy, prezentów i chocolate (w szczególności Alaricowi;) ).Nowych superowych pomysłów na rozdziały i mnóstwa mnóstwa weny...powodzenia w prowadzeniu blogów na serio podziwiam tych którzy je prowadzą ja jestem zbyt leniwa anyway...czytelnikom cierpliwości w czekaniu na nowe rozdziały no a Mentrix mniej gróźb w komentarzach typu:UDUSZE,zabije itd ;) .Powodzenia w szkole więcej murzynów tiramisu czy co tam było...mniej prac domowych (chyba ze ktoś lubi) i wg WESOLYCH ŚWIĄT I HAPPY NEW YEAR!!!!!!

    Jestem fatalna jeśli chodzi o składanie życzeń więc nie są jakieś tam super...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa przepraszam więcej afroamerykanow i tiramisu

      Usuń

Mia LOG