–
Ostrożnie. Przenoście go ostrożnie! Głupcy, przecież widzicie, że w nogę wdało
się zakażenie. A ty co tak stoisz?! Rannych żeś nigdy nie widział? Rusz się i
pomóż temu biedakowi, bo zaraz wpadnie do wody. Czy ktoś tutaj zna się na czymś
innym niż zabijanie i grabieże?
Raegan
był pod wrażeniem tego, że Lyon nie skulił się w rogu kapitańskiej kajuty,
chcąc przeczekać najgorsze chwile i widoki. Najwidoczniej we władcy Celtii
uaktywnił się przedziwny instynkt, który kazał mu zająć się rannymi, choć o uzdrawianiu
nie wiedział więcej niż zamkowy błazen. Teraz jednak stał w zimnie na pomoście,
nadzorował przenoszenie ofiar na statki i wrzeszczał na ociągających się
Skandian.
Raegan
westchnął cicho, starając się wtopić w otaczające go ciemności i modląc się,
aby żaden z przebiegających obok wojowników nie zwrócił na niego uwagi. Te
kilka dni, które musiał z nimi spędzić, jedząc wspólne posiłki i śpiąc na tym
samym pokładzie, wydawały mu się istnym koszmarem. Oczywiście, nie najgorszym,
jaki go spotkał w jego krótkim życiu, ale z pewnością należał do momentów,
których już nigdy nie chciał powtarzać. W ciągu dnia był jeszcze w stanie
funkcjonować, ale w nocy… Był pewien, że wygląda strasznie, a brak snu jest
doskonale widoczny na jego twarzy. Nie potrafił jednak odpocząć, bo gdy tylko
zamykał oczy, wspomnienia wracały, a niematerialne dłonie zaciskały się na jego
szyi kradnąc oddech. A wokół krew, krew, jego krew, krew mu podobnych…
–
Potrzebujemy kolejnych statków. Mógłbyś sprawdzić, które nadają się do natychmiastowego
wypłynięcia? – Spokojny głos Lyona wyrwał go z koszmarnej przeszłości,
przywracając do mroźnej Genowesy. Starszy mężczyzna patrzył na niego z
wyczekiwaniem, ukrywając zaniepokojenie zachowaniem swojego doradcy. W
obecności Skandian stawał się zupełnie inną osobą, więc władca Celtii
postanowił go jak najszybciej od nich odseparować.
–
Wysłałbym Skandian, ale oni nie potrafią zrobić niczego po cichu. Jesteśmy na
końcu pomostu, więc na razie nikogo nie obudziliśmy, ale wolałbym nie ryzykować
przesunięcia ich bliżej miasta. Zajmiesz się tym? Znajdź odpowiednie statki, a
wyślę ci paru ludzi do pomocy.
–
Oczywiście, wasza wysokość – mruknął i nie czekając na odpowiedź władcy
zeskoczył na drewniany pomost. Ledwo uniknął zderzenia z rycerzem w barwach Araluenu,
który pomimo głębokiej rany na nodze, ciągnął ze sobą swojego towarzysza.
Potrzebowali
kilku dużych statków. Według słów zbiegów, na zamku wciąż było około dwudziestu
rannych i kilkudziesięciu rycerzy. Erak ruszył im z pomocą, pozostawiając na
łajbie tylko kilkoro ludzi, aby być gotowym do ucieczki w każdej chwili.
Przechodząc obok kolejnych łodzi wypatrywał tych, które byłyby gotowe do
wpłynięcia. Marynarze woleli przygotować wszystko wieczorem, zamiast wstać
kilka godzin wcześniej, aby wyruszyć wczesnym rankiem. Zatrzymał się przy
wielkim żaglowcu, stojącym dumnie po prawej stronie pomostu. Przygotowany do
wypłynięcia, prawdopodobnie zaopatrzony już w zapasy i lśniący czystością.
Pozostawało pytanie, czy Skandianie potrafiliby pokierować czymś tak wielkim.
Ich statki nie należały do najmniejszych, tym bardziej Wilczy Wicher, ale
znajdująca się przed nim Perła Południa należała do zupełnie innej ligi. Czy to
tym okrętem oddziały Genoweńczyków przedostały się do Araluenu?
–
Będzie ciężko, ale damy radę. Nie ma to jak wyzwanie. – Niski głos sprawił, że
spiął się automatycznie, odsuwając się o kilka kroków. Blondwłosy Skandianin
spojrzał na niego z kpiną, odrywając pełnie zachwytu spojrzenie od wysokiego
masztu.
–
Skoro tak uważasz… Rozejrzę się za jeszcze jednym. Tak na wszelki wypadek –
odpowiedział szybko, odwracając się gwałtownie i przyspieszając kroku. Uciekał.
Znów uciekał jak tchórz. Dlaczego nie potrafił spojrzeć im w oczy? Dlaczego
strach przeważał zawsze nad nienawiścią? Nie był słaby, przeszłość uczyniła go
silniejszym, więc dlaczego nie potrafił się z nią zmierzyć? Przeżył cudem, więc
powinien korzystać z życia, które łaskawie podarował mu los, a nie kulić się ze
strachu, gdy na horyzoncie pojawiał się mieszkaniec Północy.
–
Niech to szlag – syknął, kopiąc stojący na pomoście kubeł z brudną wodą. Ten
przewrócił się pod wpływem wstrząsy, a jego zawartość wylała mu się na buty.
Cudownie, robiło się coraz zimniej, a on właśnie na własne życzenie zmoczył
jedyną porządną część swojego ubioru. Zerknął w kierunku miasta. Budynki były
prawie niewidoczne, choć przecież kilka kroków i stanąłby na portowym bruku.
Przysłaniająca je dziwna mgła gęstniała z każdą sekundą, mając w sobie coś, co
go przyciągało. Stał w bezruchu, wpatrując się w ścianę bieli, od której
zionęło nieprawdopodobne zimno.
–
Jest o wiele gęstsza niż kiedy przedzieraliśmy się do portu – mruknął jeden ze
zwiadowców, stając tuż koło niego. Raegan naprawdę podziwiał tych ludzi za to,
że pomimo niedawnych przeżyć nie załamali się, zmusili swoje wykończone ciała
do ruchu i ucieczki. Kojarzył tego niepozornego mężczyznę. To on był pierwszym
uciekinierem, którego znaleźli. Wysłany na zwiad, dosłownie wpadł na oberjarla
Skandii.
–
Na początku prawie mi odmroziła rękę, ale potem się lekko rozwiała, pozwalając
nam przejść. Wtedy wpadłem na Eraka. – Zwiadowca pokręcił głową z lekkim,
pełnym ulgi uśmiechem, potwierdzając podejrzenia doradcy. Raegan spojrzał na
statek przycumowany najbliżej lądu.
–
Liam, prawda? – Mężczyzna przytaknął. – Pomóż mi przygotować ten okręt. Musimy
to zrobić jak najszybciej, a sam sobie nie poradzę.
Bez
zbędnego marudzenia przeskoczyli cicho na statek w obawie przed obudzeniem mieszkających
tuż przy porcie. Liam od razu zszedł pod pokład, aby zorientować się, jaki
lądunek przewożono, a Raegan zaczął zwijać liny walające się po kokpicie. Krzywił
się co chwila, gdy do jego uszu docierały co jakiś czas okrzyki z końca
pomostu. Na bogów, powinni zamilknąć, jeśli nie chcą konfrontacji z miastem
pełnym zabójców.
–
Prowiantu starczy na trzy dni, do tego mamy dwie armaty, tuzin kul i jakieś
drogie materiały – poinformował zwiadowca, wracając po kilku minutach. Doradca
chciał już odpowiedzieć, ale coś przykuło jego wzrok. Był pewien, że we mgle
zauważył ruch.
–
Poczekaj tutaj, sprawdzę to – mruknął do towarzysza, który przytaknął
skinieniem głowy. Wyczerpany zwiadowca nie miał sił na walkę, jeśli tajemniczy
cień okazałby się być strażnikiem portowym.
Raegan
zacisnął dłoń na rękojeści miecza, biorąc głęboki oddech i przekraczając linię
mgły. Na początku przeszyło go lodowate zimno, a potem poczuł energię tak
znajomą, że prawie zawrócił.
–
Niemożliwe…
Musiał
się mylić. Żadnego z nich nie powinno tu być, a na pewno nie kogoś należącego
do tak wysokiej rangi. Nie, na pewno się mylił. Jak mógł pamiętać coś, co czuł
ostatnio, gdy był małym chłopcem…
Kątem
oka zauważył ruch po prawej stronie, więc rzucił się w tamtym kierunku,
wyciągając miecz. Musiał się mylić, a we mgle chował się zapewne jeden z
Genoweńczyków, który zauważył zbiegów. Trzeba go było zlikwidować, zanim
powiadomi o tym mieszkańców miasta.
Im
bardziej się zbliżał, im widział dokładniej wysoką sylwetkę, tym mroźniej się
robiło. Pod koniec już nie biegł, ale szedł powoli, próbując osłonić twarz
przed uderzającymi o nią płatkami śniegu i ignorując powoli zamarzające
kończyny. Był w tym momencie tak łatwy do zabicia, że prawie zaczął się śmiać.
Wróg, prawdopodobnie mag i miecz jako jedyna osłona? A on jak głupiec wbiegł
sam w tą mgłę.
Broń
wypadła ze zdrętwiałej z zimna dłoni, upadając na pokryty ziemią bruk.
Niewyraźny cień zrobił krok w jego kierunku, a on bezradnie patrzył, jak jego
ciało pokrywa szron, a nogi nie mogą go już utrzymać. Opadł na kolana, czując
jak jego krew zwalnia swój bieg. Uniósł głowę, aby spojrzeć w twarz stojącego
przed nim człowieka. Tatuaż wokół oka zapiekł niemiłosiernie, ale ten ból nic
nie znaczył. Liczył się tylko spoglądający na niego z góry mężczyzna. Krwistoczerwone
oczy odbijały się od nieskazitelnego śniegu i białych włosów sięgających ziemi
i powiewających na mroźnym wietrze.
Blade
wargi wykrzywiły się w pozbawionym skrupułów uśmiechu.
–
Co tu robisz, dziecię Álfar?
***
Will
próbował powstrzymać szeroki uśmiech, widząc Skandian wpadających w bitewny
szał. Potężni wojownicy wywijający toporami i rzucający się z pełnym szaleństwa
błyskiem w oczach na wroga, byli w tym momencie spełnieniem marzeń. Kilka minut
temu, gdy brama opadła, był pewny, że to koniec, że stracą króla i większość
rycerzy. Zastanawiał się już nawet nad tym, jak przekonać Horace’ego, aby
porzucił swojego przyszłego teścia i poszukał drogi ucieczki. Nie mogli nic
zrobić, a nie musieli ginąć. W końcu ktoś na nich czekał. Zamierzał znaleźć
Halta, zabrać Alyss i jak najszybciej przeprawić się do Araluenu. Wtedy
pojawili się Skandianie z Erakiem na czele, któremu wystarczyły sekundy, aby
ocenić sytuację i kazać swoim ludziom podnosić bramę.
Teraz
Will pomagał przechodzić rannym pod podtrzymywaną przez trójkę ludzi bramą, od
czasu do czasu przebijając strzałą jakiegoś Genoweńczyka, który miał zamiar
zabić jednego z nich. Z dziedzińca dobiegały go okrzyki bojowe Skandian, szczęk
mieczy i przekleństwa rzucane przez rycerzy, który o mały włos uniknęli
śmierci.
–
Może wejdę do środka? Będę bardziej skuteczny, gdy…
–
Mamy się stąd wynosić, a nie pchać w łapy zabójców. Zabierzcie go stąd –
warknęła kobieta, która pojawiła się po drugiej stronie, pchając w ramiona
Willa nieprzytomnego rycerza. Zwiadowca rozpoznał w nim króla Duncana i przez
chwilę poczuł, jak ogarnia go przerażenie. Władca był cały pokryty krwią, miał
jednak nadzieję, że większość z niej należała do wrogów. Horace podbiegł do
niego, pomagając podtrzymać króla, który znacznie przewyższał wzrostem niskiego
zwiadowcę.
–
Zabiorę go na statek – mruknął młody rycerz, szczęśliwy, że kolejna osoba, na
której mu zależało, wymknęła się z rąk śmierci. Przerzucił sobie ramię rannego
i powoli ruszył w kierunku portu. Po chwili podbiegł do niego kolejny rycerz,
który wydostał się z zamku i po chwili zniknęli za zakrętem,
–
Ewakuujemy się! Pospieszcie się! – Blondwłosa kobieta, generał armii
teutońskiej, stała przed jednym ze Skandian podtrzymujących bramę i osłaniała go
tarczą. Na zamkowym dziedzińcu padały kolejne trupy, ale Skandianie bez trudu
utrzymywali Genoweńczyków na odpowiednią odległość, dzięki czemu pozostali
mogli się bezpiecznie wycofać. Coraz to nowi wojownicy przebiegali pod bramą,
przełykając tą plamę na honorze, jaką była ucieczka z bitwy.
Na
szczęście wszystko szło sprawnie, a genoweński dowódca nie był w stanie
powstrzymać więźniów, zbyt rozkojarzony zbliżającą się od strony portu zamiecią
śnieżna. Pozostawała mu nadzieja, że uciekinierzy zagubią się podczas niej lub
zamarzną. Leonard zacisnął zęby, po raz kolejny próbując trafić w mężczyznę
podtrzymującego bramę. Bełt wbił się w tarczę rycerza Teutonii. Po raz kolejny.
Żaden z Genoweńczyków nie odważył się zejść na dziedziniec, gdzie szaleli
Skandianie, pozostawało więc ostrzeliwanie przeciwników z góry.
Westchnął ciężko,
zastanawiając się, jak przekażą Marcusowi widomość o ucieczce więźniów.
***
–
Coś się stało? – zapytał król Celtii swojego doradcę, gdy znalazł go
opierającego się o burtę i wpatrującego się w wodę. Księżyc wyłonił się na
chwilę zza chmur, dzięki czemu sylwetka mężczyzny doskonale odbijała się w
morskim lustrze. Lyon mógł nie być najlepszy w odczytywaniu cudzych emocji, ale
nawet ślepiec zauważyłby, że coś się zmieniło. W niebieskich oczach nie było
już ani śladu wcześniejszego przerażenia, ponownie błyszczały pewnością siebie,
jednak w głębi skrywało się coś, co sprawiło, że król zadrżał.
–
Wszystko jest w najlepszym porządku – odparł cicho Raegan, nie przestając
wpatrywać się w swoje odbicie w tafli wody. Światło księżyca sprawiało, że znak
wokół jego oka był jeszcze bardziej widoczny. Po raz pierwszy od wielu lat
zupełnie mu to nie przeszkadzało.
–
Muszę powiedzieć, że jestem z ciebie dumny, wasza wysokość. Przez chwilę nie
byłem sobą, a ty świetnie sobie poradziłeś bez mojego wsparcia. Jednak melduję,
że wróciłem. I radzę odcumować okręt, bowiem zbliżają się pozostali rycerze, a
za nimi genoweński pościg. Potyczka z zabójcami nie leży w tej chwili w naszym
interesie.
Lyon
odetchnął z ulgą, uśmiechając się lekko. Dobrze było mieć u swego boku z
powrotem w pełni opanowanego Raegana, który zawsze wiedział, co robić. Nad tymi
dziwnymi zmianami zachowania doradcy zastanowi się później, gdy będzie
odpoczywał bezpieczny w swoim zamku.
–
Odbijać! – Wrzask Eraka był doskonale słyszalny nawet z odległości
kilkudziesięciu metrów. Potężny wojownik jako pierwszy wyłonił się z mgły,
sadząc przed siebie długie kroki w szaleńczym biegu. Tuż za nim pojawiło się
dwóch rycerzy niosących rannego, którego natychmiast wnieśli na najbliższy
statek. Zaraz do mężczyzny doskoczyła jedna z uratowanych kobiet, próbując go
ocucić.
Pozostali
przedstawiciele państw pojawiali się jedni za drugimi, zajmując miejsca na
najbliższym okręcie. Gdy ten był już pełny, kilkoro Skandian odepchnęło go od
pomostu i manewrując między mniejszymi łodziami, skierowało go w kierunku
wyjścia z portu. Erak rozsyłał uciekinierów do kolejnych statków, zaciskając
palce na trzonku topora i z niepokojem wpatrując się w mgłę. Wiedział, że
pościg już wyruszył, ale nie potrafił określić odległości, jaka ich oddzielała.
Do tego wszystkiego jeszcze ten przeraźliwy ziąb, Mieli szczęście, że woda w
porcie nie zaczęła zamarzać.
–
To już wszyscy – poinformował go król Teutonii, który biegł na końcu ku
wielkiemu niezadowoleniu Artes. Teraz stał obok swojej generał, próbując złapać
oddech, a ona piorunowała go wzrokiem. Erak skinął głową i dał znać kolejnym
dwóm statkom, aby odpływały. Svengal skinął mu głową, po czym powrócił do
wydawania rozkazów. Na pomoście pozostał tylko oberjarl, otyły minister, król
Teutonii i jego rycerze, którzy nie mieli zamiaru uciekać, zanim nie upewnią
się, że ich władca jest bezpieczny. Wilczy Wicher czekał na nich na końcu mola,
z załogą gotową do odpłynięcia, gdy pierwszy bełt wyleciał z mgły, wbijając się
w mokre drewno.
–
Biegiem! – Erak nie wiedział, kto wydał komendę, ale nikt z nią nie dyskutował.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, rzucili się w kierunku Wilczego
Wichru, gdy kolejne bełty przeszyły ze świstem powietrze. Na szczęście mgła
utrudniała celowanie, więc zdołali dobiec do odbijającego już od mola okrętu.
Erak odbił się mocno od spróchniałych desek i po chwili wylądował na pokładzie,
podtrzymywany przez swoich podwładnych.
–
Zazdroszczę rozrywki, oberjarlu – uśmiechnął się szeroko Mikeal, który w drodze
losowania znalazł się w grupie, która miała nudzić się na statku. Mieszkańcy
Teutonii znaleźli się bezpiecznie na pokładzie, choć ostatniego jego towarzysze
musieli ratować przed wpadnięciem do wody. Takiego szczęścia nie miał otyły
minister, który nie był w stanie pokonać wciąż powiększającej się odległości
między pomostem a pokładem. Wylądował w lodowatym morzu, a jego tusza powoli
pociągnęła go na dno.
–
Patrzcie. – Król Celtii pojawił się koło Eraka, wskazując ręką na brzeg.
Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku, oczekując widoku licznych Genoweńczyków,
mierzących do nich z kusz. Nie odpłynęli jeszcze na bezpieczną odległość, więc
zabójcy wciąż mogli poczynić wielkie szkody. Jednak nikt nie stał na końcu
pomostu. Erak sięgnął po lunetę, aby lepiej się przyjrzeć ruchowi na początku
mola. Jeden z Genoweńczyków wyłonił się z mgły, ale nie rzucił się w ich
kierunku. Kusza wypadła mu z ręki, nogi drżały, a skóra wydawała się sina.
Wkrótce dołączyli do niego kolejny zabójcy w podobnym stanie. Wilczy Wicher już
prawie opuścił port, gdy pierwszy z nich opadł na ziemię, a po chwili w jego
ślady poszli pozostali, gdy nogi nie były w stanie utrzymać już ich ciężaru.
Erak zamrugał zdziwiony.
–
Oni… - szepnął, widząc pytające spojrzenie towarzyszy. To wydawało się być
niemożliwe.
–
Zamarzli – dokończył za niego Raegan, który pojawił się nie wiadomo skąd. Nim
Skandianin zdążył skomentować zmianę jego zachowania, ten uśmiechnął się lekko.
– Ludzie podczas wielkiego mrozu zamarzają. Zdarza się – podsumował, znikając
pod pokładem.
Artes
zastanawiała się, czy warto dodać, że oni sami przeszli przez tą mgłę i śnieg,
a wciąż żyli. Jednak widząc wyraz twarzy Cedrica i ten charakterystyczny błysk
w oku, zrezygnowała z rozważania tej sprawy.
–
Artes, przygotuj pergamin i atrament. Muszę napisać do króla Toscano. Zamierzam
wypowiedzieć mu wojnę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się męczyłam z tym rozdziałem. Ogólnie cały wątek Genowesy przeprawiał mnie o ból głowy. Dziesięć razy wszystko zmieniałam, bo brzmiało tragicznie. No, ale grunt, że wszyscy (nie licząc trupów) uciekli i mogę skupić się na Gilanie, Adrianie i Alaricu. Ambitnie chciałabym dodać do Wigilii kolejną część współczesną, ale nawet nie zaczęłam jej pisać, więc zobaczymy jak to wyjdzie.
Rozdział niesprawdzany.
Proszę o komentarze, nawet najkrótsze, bo dzięki temu wiem, czy wam się podoba czy nie. Na co mi liczne wyświetlenia, skoro nie znam waszej opinii? Dlatego jeszcze raz apeluję o komentarze. Napisanie paru słów nie gryzie.
Pozdrawiam,
Mentrix
Ta środa to chyba najlepsza sroda w zyciu: koncert gwiazdkowy filmik od accantusa i rozdział w jednej z najlepszych hitori o zwiadowcach(ktore w sumie lubie bardziej od ksiazek).
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze troche czułam że chcesz już odejść od tego wątku w genowesie(chyba). Za dużo pisania o idiotach którym w głowie jedyne to zabijanie i rujnowanie innym życia jest niezdorowe(to jakby pisać historie o nauczycielach) ale to nie oznacza ze rozdzial mi sie nie podobał po prostu był taki przejściowy który musi być by posunąć akcje do przodu.
lyon mnie zaskoczył.Myślałam że się skuli w kącie i brudną robote zostawi innym a tu proszę zwrot akcji.
"Raegan westchnął cicho, starając się wtopić w otaczające go ciemności i modląc się, aby żaden z przebiegających obok wojowników nie zwrócił na niego uwagi"- hehehe skąd ja to znam...jak pani myśłi kogo wziąść do odpowiedzi to nie którzy chyba cały pacierz odmawiają.
"Był pewien, że wygląda strasznie, a brak snu jest doskonale widoczny na jego twarzy"- dlatego właśnie nie mam lustra w pokoju. Wstawanie o 5 rano do szkoly robi swoje.
"Perła Południa"- wyczuwam piratów. będzie na niej rum to biorę. Swoją drogą gdyby Gilan miał sie kiedykolwiek żenić to bym mu ślub zrobiła w stylu Willa i elizabeth. Piękne wesel. Czego nie mogę przeboleć to 5 część...nie wyszła im zbytnio.
"Zastanawiał się już nawet nad tym, jak przekonać Horace’ego, aby porzucił swojego przyszłego teści"- gdyby to była teściowa to by nie było problemu...jeszcze by jej bramę przed nosem zatrzasną.
"Krwistoczerwone oczy odbijały się od nieskazitelnego śniegu i białych włosów sięgających ziemi i powiewających na mroźnym wietrze"- kicha teść Nocnego króla z gry o tron... to teraz proszę o wilkory i sarkastycznego karzełka.
"– Ewakuujemy się! Pospieszcie się!"- kiedy się widzi nadchodzącego nauczyciela na zastępstwo.
Miło wiedzieć że wyszscy uciekli...oprócz trupów ale grunt to być optymistą.Teraz czekam na moje ulubioną grupke bohaterów i jakąś scenke z Gilem i Dawidem bo brakuje mi takich wątków a uwielbiam małego Gila.Brakuje mi ich sprzeczek i dogryzek a także chce odpowiedzi na kilka rzeczy. Jak pisałam wczesniej rozdział był taki przejściowy ale takie też są potrzebne. W serialach także mamy przjeściowe odcinki i sezony.Co do histori zwiadowców we współczesności to świetny pomysł a pierwszy rozdział w ciekawy sposób zapowiada historie(choć mam wrażnie że bez niespodzianek się nie obędzie). Powiem szczerze że Gilan w mojej głowie do przestrzegających zasad raczej nie należał.Jego obraz bardziej mi się rysuje w stylu Freda i Georga albo Stilsa ale zobaczymy...z tym nowym przewodniczącym nie bedzie tak łatwo a adriana może się zdziwić. Halt w roli chrzestnego bardzo mi sie podobał i zaskoczył. Bo szczerze to nwm jak go dawid przekonał.
"– Mógłbyś do mnie wreszcie wpaść, Lys. Ostatnio zakupiłem naprawdę piękny obraz. Nie jesteś koneserem sztuki, lecz jestem pewien, że nawet ty będziesz w stanie docenić jego piękno. Jego ciepłe kolory idealnie odbijają się na mojej ścianie. Nawet już nie muszę kupować kwiatów na stół.
Ciepłe kolory? Kwiaty? Cudownie, lepiej być nie mogło.
– Coś ty zrobił?!"- to jestem ja po całym dniu szkoły i nie przespanej nocy. Mózg widzi jakieś dzwine rzeczy.
Wyobrażenie Crowleya o szkole to chyba wyobrażenie każdego deryktora...
"– Witamy w Campbellu, Gilanie. Mam nadzieję, że przeżyjesz tutaj niezapomniane chwile."- o ile wg przeżyjesz.
Miło przeczytać współczesną wersje która nie jest gejowska...bo jak na razie wszyskie które czytałam były o związku Willa i Gilana albo WillxGilanxHalt.Fuj.
Czekam na wiecej z niecierpliwością i przepraszam za spóźniony komentarz ale nie miałam czasu a pózniej zapomniałam.
No pare słow nabazgrałam. Życzę weny i chęci do pisania(pomimo skąpych komentarzy) a także wesołych świąt i wypoczynku.No i najważeniejsze Kawy i czekolady
Pozdrawiam anonim
Masakrycznie chciałam to już zakończyć. Byłam już nawet wpakować tak ni z tego ni z owego Lysandra, aby tylko to wszystko przyspieszyć. Wolę pisać dialogi, sarkastyczne uwagi, a takie momenty nie dają mi możliwości, bo przecież trzeba się spieszyć, a jeszcze wszystko powinno mieć sens. A ja tego nie potrafię ogarnąć. Ale na szczęście to już koniec.
UsuńLyon musiał przynajmniej na chwilę odżyć, ale chyba wróci do swojego dawnego ja. Wiesz, to taki kolo, co na dzień jest beznadziejny. Jest tchórzem, więc w sytuacjach stresowych myśli tylko o tym, jak wyjść z tego cało. A że trzeba było odpłynąć ze Skandianami, a oni bez więźniów nie popłyną, to należało pomóc.
Uwielbiam w Piratach moment na wyspie, gdy Elizabeth pali rum i reakcję Jacka. Powiem ci, że na razie ślubu nie zaplanowałam, ale mam wizję, jak jedno z nich wyznaje miłość drugiemu. W mojej głowie to istna groteska.
Ej, wilkora już masz! A właściwie Alaric ma. I karzełka też. Przecież jest Halt. mały i sarkastyczny. Normalnie Gra o Tron! To teraz muszę zabrać się za zabijanie kolejnych postaci, aby nie odbiegać od oryginału :D
Ja głównie czekam na napisanie momentu pierwszego spotkania Dawida, Gilana i Adriany. Jeszcze nie wymyśliłam, ale to musi być ciekawe. Bo tak teoretycznie, to Adriana znajduje się na listach gończych... Halt też ciekawie zareaguje.
Gilan nie przestrzega zasad, ale nie łamie ich w imię jakiś złych rzeczy. On po prostu ma różne sposoby na doprowadzenie wszystkiego do happy endu. Poszukiwali kogoś, kto właśnie nie będzie przymykał oczu na "zło", a nie sztywniaka trzymającego się regulaminu. I tak, szykuję dla was niezłą niespodziankę. Tego się nie domyślicie. A porównanie do Freda i Georga lub Stilesa jest idealne. Mieli różne sposoby, ale nic złego nei robili.
Matko, ja też wpadłam na te gejowskie wersje we współczesności. Byłam ciekawa, co ludzie mogę wymyślić, dlatego zaczęłam czytać, ale po prostu się nie dało. Kto wpada na takie pomysły?! No błagam. Flanagan stworzył idealną relację mistrz-uczeń (plus jeszcze przyjazny i utalentowany gość - Gilan), a oni chcą coś takiego zniszczyć. I wymieniony przez ciebie trójkąt mnie zszokował - coś takiego istnieje?! Przecież te postacie są tak genialne, przy odrobinie chęci można je umieścić w każdym uniwersum, a ludzie zabierają się za coś takiego. Wiem, że to chyba teraz jest moda na takie opowiadania (patrzę na wattpada, gdzie jest tego mnóstwo). Powiem ci, że nawet natknęłam się na HaltxCrowley, gdzie oboje grają w liceum w zespole muzycznym. Zaniemówiłam.
Dziękuję za komentarz i spróbuję coś napisać między robieniem ciast, a ubieraniem choinki :D
Pozdrawiam,
Mentrix
Lysander jest jak dzwonek kiedy pani ma właśnie cię zapytać...uratuje od śmierci.W sumie to tez się ciesze że już wyszli z tej genowesy bo jestem naprawde bardzo ciekawa reakcji Dawida i Halta o toważystwo Gilana zwłaszcza że są za nią listy gończe i biorąc pod uwage skąd właśnie uciekli ,ale i tak mi się zdaje że gorsza reakcja bedzię na Michaela(gil jakoś nie ma z nim problemu). Chyba kłotnia będzię że brata się z wrogiem.
UsuńScena na plaży jest świetna.Chyba jeden z niewielu momentów kiedy widziałam Jacka prawdziwie zmartwionego. Co do ślubu jeszcze to jak Will się zapytał Elizabeth jaki jest jej wybór? i ona krzykneła BARBOSA to reakcja willa tez jest piękna mina pt WTF???!!!
Mmmhhh groteska? czy Adriana bedzie lać Gilana po twarzy? proszę nie bo to też mi się tylko kojarzy z piratami i odzywkami Jacka.Umrę ze śmiechu.
Halt jako Tyrion? a będzie sikać ze szczytu wielkiego muru? bo jak tak to uprzed zapewnie sobie zapas tlenu.Tylko nie przesadzaj z tymi morderstwami.
Ufff jak Gil nie przestrzega zasad to moge spać spokojnie. Zasady to może Horace przestrzegać.
No do stilsa zwłaszcza.Kocham relacje Stilsa z jego tatą i szczerze jak sobie wyobrażałam Gila i Dawida to była podobna.Niespodzianka mile widziana...historie są ciekawsze.
Szkoda że jest moda na tego typu historie bo są fuj.Bardzo fuj i tak trójką istnieje. Jeśli chodzi o historie zwiadowców to już chyba wszystkie gatunki przeczytałam bo była ze samobójstwem Willa i Gila była jak Gilan został odurzony jakimś narkotykiem i zabił 13 ludzi a potem miał zostać stracony ale tam cała historia się wywineła i wiele wiele innych ale na zepół muzyczny tez trafiłam na 2 historie w jednej Will uciekł z domu bo Halt go bił i trafił do zespołu a druga była w jakiejś szkole.
Fajnie by było jakby się coś udało nabazgrać ale przygotowania do świąt ważniejsze...
Pytanie: czy jak tylu zwiadowców zgineło to można jeszcze ułożyć tą wskazówke z słow które każdy znał czy teraz jedynym wyjściem jest medalion.
Pozdrawiam
Anonim
Nie wiem, czy będzie kłótnia, ale reakcja będzie niezapomniana. Tylko nie wiem, czy uda mi się to dobrze opisać.
UsuńPiraci ogólnie są piękni. Znam to prawie na pamięć, a i tak oglądam zawsze, gdy leci w telewizji. Tylko ostatnią część schrzanili. Ogólnie podobał mi się wątek, że Barbosa miał córkę, ale Jacka przedstawili jako totalnego pijaka, już nie był nawet uroczy i zabawny, ani inteligentny. Już mogli sobie tą cześć darować. Przynajmniej muzyka trzymała poziom.
Weź przestań mi podpowiadać. Bo zaraz stworzę na północy wielki mur, a za nim się będzie czaić armia Marcusa. A co za dużo, to nie zdrowo.
Stiles, szeryf, imię Stilesa... To jest cudo. Ich rozmowy, odzywki, wykręcanie się... Płakałam ze śmiechu.
Aha... To ja może się nie wypowiem, co sądzę o tego typu historiach. Jakby jeszcze były dobrze napisane, bez błędów - ok, ludzie różne rzeczy lubią. Ale jak tego nie da się czytać także ze względu na styl, oczywiste błędy ortograficzne - to aż się boję, bo to przecież prawie że dzieci muszą pisać. Straszne. Po prostu nie.
Wstawię rozdział do Sylwestra. Jutro albo w piątek będzie.
Genoweńczycy byli bardzo przekonujący, więc maja większość układanki, pozostał Gilan i Halt. Będą próbowali ułożyć to bez ich części. A jak się nie uda... Panie i panowie! Oto Gilan Lancaster i jego medalion! Kto pierwszy, ten lepszy!
Hejka, jak tam święta?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny, ale cieszę się, że wreszcie przejdziemy do wątku Adriany, Gilana i spółki. (Nie żeby z Genowesą było coś nie tak, też jest świetna).
Fajnie opisałaś emocje Raegana, naprawdę chciałabym umieć też tak pisać. No, chyba widać, że nie mam dzisiaj za bardzo weny na komentowanie.
Ogólnie, to co mnie nurtuje, to ta burza śnieżna i ten białowłosy człowiek z czerwonymi oczami. Chyba muszę sobie odświeżyć ostatnie rozdziały, żeby skumać, kto to, bo nie pamiętam. Tak to jest, gdy za dużo kuje się na sprawdziany, to pamięci nie starcza na inne WAŻNIEJSZE rzeczy.
Zmroziło ich? No nieźle. Jakaś Królowa Śniegu stoi po stronie naszych uciekinierów.
No dobra, muszę kończyć.
Pozdrawiam i życzę weny,
Evanlyn013
PS U mnie z okazji Nowego Roku pojawi się specjalne opowiadanie z uniwersum Star Wars, więc jeśli interesuje cię ta tematyka, to możesz wpaść.
Wreszcie wróciłam do domu i mogę coś popisać. Trzeba wykorzystać czas wolny, gdy ten się trafi. Z Genowesą było coś nie tak, coś bardzo nie tak. Dlatego dobrze jest już z tym skończyć.
UsuńBiałowłosy człowiek? Wiesz, w moim opowiadaniu nie występował jeszcze nigdy człowiek z białymi włosami, jeśli nie liczyć Alarica w młodości. Ale możliwe, że był wspominany.
Królowa śniegu? Dziękuję za wymyślenie tego przezwiska. Z pewnością go w późniejszym czasie użyję.
Star Wars zdecydowanie mnie interesują (jak wychodzą, to cała moja rodzinka się zbiera i spieszy wspólnie do kina, jedyny taki moment, bo zwykle inne filmy nas interesują). Więc wpadnę. Ja do Sylwestra powinnam skończyć nowy rozdział współczesności, więc tak uprzedzam :D
No co ty! Wątek Genowesy też był świetny! (Ale mimo to, cieszę się, że go zakończyłaś.)
UsuńJeśli nie występował, to dobrze. Bo już się bałam, że z moją pamięcią jest coś nie tak. Jak widać, szkoła mi nie służy. Dobrze, że teraz są ferie,
Ja też uwielbiam Star Wars, a najnowsza część sprawiła, że zapomniałam, że jestem w kinie. I tak jakoś nakręciła mnie do pisania.
Na pewno zajrzę do Ciebie na rozdział we współczesności, bo są mega!
Evanlyn013
Aww... Jak zwykle genialne! :D Uwielbiam Skandian, są świetni. Już nie mogę się doczekać rozdziału z Gilanem i reszą :))
OdpowiedzUsuń