Lista utworów

11 stycznia 2017

Rozdział XXXIV

– Wchodzimy czy korzystamy ze świeżego powietrza? – spytał Gilan, wpatrując się w stającą przed nimi gospodę. Słońce zmierzało ku horyzontowi, a oni nie zamierzali ryzykować, podróżując w ciemności.
– Jak bardzo jesteśmy poszukiwani? – mruknęła pod nosem Adriana, rozglądając się dookoła. W tych okolicach często widziano Genoweńczyków, a wolała na nich nie wpaść. Choć z całego serca życzyła im śmierci. Najlepiej z jej ręki.
– Prawdę mówiąc, tylko ja mogę bezpiecznie przenocować w środku. Cała wasza trójka jest poszukiwana przez tych cholernych zabójców. I nie tylko. Za Adrianą teoretycznie ugania się cała masa najemników, bo jest nagroda za jej głowę. Tak to zwykle bywa, gdy zabijasz na zlecenie. Plusem jest to, że szukają osoby w ciemnej pelerynie i nic więcej nie wiedzą. Michaela znają wszyscy Genoweńczycy, więc po prostu będziesz siedział w pokoju, jeśli uda się jakiś dostać. A Gilan… Ukryj dobrze płaszcz, zakryj łuk i nikt nie weźmie cię za zwiadowcę. Gdzie masz liść dębu?
Zwiadowca spojrzał ponuro na Angeline, a potem przeniósł wzrok na pierś, gdzie powinna znajdować się srebrna zawieszka. To nie tak, że o niej zapomniał. Najpierw nie było czasu, potem Adriana próbowała zabić Michaela na kilka sposobów, ostatecznie prawie umarli przez atak potwora. Następnie ukrywali się przed patrolami Genoweńczyków. Miał ręce pełne roboty.
– Została skonfiskowana. – Jego wzrok przewiercał Adrianę, która udawała, że nie wie, o co mu chodzi. Naszyjnik leżał bezpiecznie w jej kieszeni, ale skoro go zdobyła, to nie zamierzała tak łatwo oddać.
– Ja ją tylko przechowuję.
 – Niech więc wróci do właściciela. To ja, jakbyś miała jakiekolwiek wątpliwości.
– Tak za darmo? Ja tutaj narażam życie, aby chronić twoją błyskotkę przez deszczem i chłodem, poświęcam się, a ty chcesz ją odebrać za darmo? Zastanów się chwilę.
Gilan faktycznie się zastanowił. Po chwili coś błysnęło w jego oczach, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął złoty medalion. Adriana zamarła, gdy przedmiot znalazł się na widoku. Teraz każdy przechodzień mógł go zauważyć.
– Zwiadowco, schowaj to, dobrze ci radzę – powiedziała cicho, kładąc rękę na rękojeści sztyletu. Przecież wyjaśniła mu, jak ważny jest ten medalion. Jak on śmie traktować go jako kartę przetargową?
– Angeline…
Czarownica wzruszyła tylko ramionami, przyglądając się rozgrywającej się przed nią scenie. Wiedziała, jak ważny jest medalion, ale na razie nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
– Oddajesz mi liść, a ja chowam to cudeńko bezpiecznie do kieszeni. Jeśli nie, to oddam je Michaelowi – oświadczył zwiadowca, stojąc w bezruchu. Wpatrywał się w rękę Adriany, która wciąż ściskała sztylet. Wątpił, aby go zaatakowała, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
– Jemu? Przecież on nas zdradzi przy najbliższej okazji! – warknęła i odwróciła się, aby wskazać rzekomego zdrajcę. Jednak tam go nie zastała. Angeline też rozejrzała się dookoła, ale nie znalazła Genoweńczyka. Napotkała tylko zdezorientowane spojrzenie zwiadowcy.
– I gdzie on jest?! Mówiłam, że nas zdradzi. Pewnie siedzi teraz w gospodzie i radzi, jak nas zabić. Przeklęty egoista… Mówiłam, aby mu nie ufać…
Natychmiast skierowała się w stronę karczmy. Zabije go wyjątkowo boleśnie. Jadł z nimi, podróżował, Angeline mu zaufała, może nawet coś więcej, a on… Może była zbyt wyczulona na zdradę, może doszukiwała się czegoś, co nie miało sensu, może jej oskarżenia były bezpodstawne, ale po tym, co zrobiła Lilith...
– Czekaj. – Zatrzymał ją silny uścisk na nadgarstku. Gilan zdążył schować medalion i stał obok, kątem oka obserwując Angeline, która otwierała drzwi do karczmy. Widząc to, Adriana wyrwała rękę i pospieszyła w ślady czarownicy.
Gilan uśmiechnął się do siebie, zawieszając na szyi naszyjnik z liściem dębu. Wyjął go przed chwilą z kieszeni zabójczyni, a teraz słońce odbijało się od srebrnej zawieszki. Schował go pod koszulę i ruszył za towarzyszami podróży. Dobrze było czuć znajomy chłód metalu na skórze, który przypominał mu kim jest, że nie ma jednej rodziny, a dwie. Ta druga była bardzo liczna, w końcu zwiadowców nie dało się zliczyć na palcach jednej ręki. I właśnie ich musiał odzyskać. Bo przyjaciół i rodziny w potrzebie się nie opuszcza, tylko staje za nimi murem.
Główna izba była bardzo przyjemnym miejscem. W palenisku wesoło trzaskał ogień, na ścianach wisiały zwierzęce skóry i poroża, a drewniane ściany chroniły przed wpływem warunków atmosferycznych. Nawet szklane butelki za ladą były poustawiane kolorystycznie. W gospodę nie włożono wielkiej sumy pieniędzy, ale o nią dbano, przez co panowała tu przyjazna atmosfera. Cały urok psuła tylko Adriana, wydzierającą się na środku na Michaela. Genoweńczyk zarzucił sobie kaptur na głowę, przez co jego twarz była skryta w półmroku. Dało się jednak zauważyć jego niepewny wzrok i błagalne spojrzenia rzucane w kierunku Angeline, która uśmiechała się pod nosem. Dawny dowódca nie wiedział, czy śmiać się, płakać, czy może także odpowiedzieć wyzwiskami. Adriana właśnie recytowała piękną wiązankę w swym rodzinnym języku. Mógł odpowiedzieć jej tym samym, ale i tak zwracali na siebie zbyt dużą uwagę.
Gdy Adriana zaczęła się sprzeczać ze zwiadowcą, uznał, że trochę to potrwa. Był padnięty, więc postanowił nie tracić czasu i wynająć dla nich pokój. Nie jego wina, że dziewczyna dopowiedziała sobie całą historię do jego zniknięcia. I nie chciał wiedzieć, jak zareaguje na to, że pozostał dla nich tylko jeden pokój.
Kątem oka zauważył właściciela gospody, który ruszył w ich stronę, zdecydowany wyrzucić ich z budynku. Przeszkadzali innym gościom. Drogę zastąpił mu Gilan, nachylając się do przodu i szepcąc mu coś do ucha. Mężczyzna łypnął na nich kątem oka, powrócił wzrokiem do zwiadowcy i znów do nich. Gilan roześmiał się cicho, klepiąc go przyjaźnie po ramieniu. Rzucił coś do karczmarza, a ten nagle stracił cała pewność siebie, zerknął na kłócących się, w jego oczach pojawiło się zrozumienie pomieszane z rozbawieniem. Nawet trochę się zaczerwienił i powrócił za bar, wciąż obrzucając ich uważnym spojrzeniem.
Zadowolony z siebie Gilan podszedł do Adriany, która przed chwilą przerwała swoje przemówienie, aby zaczerpnąć tchu. Spiorunowała zwiadowcę wzrokiem, ale nie odezwała się.
            – Proponuję zanieść rzeczy od pokoju, zanim dojdzie do rękoczynów, a ten miły gospodarz naprawdę nas stąd wywali. Angeline jest już na piętrze? – spytał się Michaela, a ten kiwnął tylko głową. Ruszył w kierunku schodów, dźwigając ciężką kuszę. Gilan po raz kolejny docenił wartość łuku. Nie dość, że szybciej się z niego strzela, to jeszcze jest lżejszy.
– Co mu powiedziałeś? – spytała Adriana, wskazując karczmarza. Ten tego nie zauważył, zajęty przygotowywaniem zamówienia. Gilan uśmiechnął się niepewnie. Nie myślał za bardzo w tamtym momencie, tylko mówił, co ślina mu na język przyniosła. Przynajmniej gospodarz uwierzył.
– Kłótnia zakochanych – wymruczał pod nosem, w nadziei, że dziewczyna da mu spokój.
– Co?!
Zwiadowca stwierdził, że mina Adriany była warta podjętego ryzyka.
– Ty… Ty… - Zerknął na dłoń zaciskającą się na rękojeści sztyletu. Patrząc na to, jak szybko traciła nad sobą panowanie, doszedł do wniosku, że jest po prostu zmęczona.
– Jestem idealny? Błyskotliwy? – zasugerował i rzucił się w kierunku schodów. Adriana stała jeszcze chwilę w miejscu, próbując się uspokoić. Pewnie powinna przeprosić Michaela za to, że na niego tak naskoczyła. Nie wiedziała, czy przejdzie jej to przez gardło, ale warto było spróbować. Jeśli nie zrobi tego teraz, będzie musiała słuchać upomnieć Angeline i Gilana przez resztę podróży.
Weszła na piętro i zatrzymała się. Nie miała pojęcia, gdzie jest jej pokój. Jednak po chwili drzwi na końcu korytarza stanęły otworem i z pomieszczenia wyjrzała Angeline. Zabójczyni z westchnieniem skierowała się w tamtą stronę. Przeprosi Genoweńczyka potem. Lub nigdy. Teraz miała ochotę rzucić się na łóżko i spać, nie przejmując się niczym.
Ta chęć zniknęła, gdy stanęła na środku pomieszczenia. Spoglądała na cztery łóżka, z czego trzy były już zajęte. Gilan leżał na swoim i wpatrywał się w ten swój wisiorek, Michael zwyczajnie spał, bądź udawał, że śpi.
– Jeden pokój? – Nie oczekiwała odpowiedzi, ale po prostu musiała wyrazić swoje niezadowolenie.
– Ciesz się, że w ogóle nas przyjęli – mruknęła Angeline, wyciągając ze swojej torby małe słoje. Adriana wolała nie wiedzieć, co czarownica będzie warzyć. I nie być tego świadkiem, tym bardziej, że tamta nigdy nie była biegła w tworzeniu mikstur.
Jeszcze raz zlustrowała pomieszczenie wzrokiem. Nie było mowy, aby spała w pomieszczeniu, gdzie był Michael. Sztylet w plecy podczas snu był ostatnio bardzo modnym sposobem na utratę życia. Niby był Gilan, ale on pewnie niedługo gdzieś wybędzie, bo jak zwykle nie będzie potrafił usiedzieć w jednym miejscu.
– Wychodzę – zakomunikowała, rzucając swoje rzeczy na jedyne wolne łóżko. Po chwili trzasnęła drzwiami i ruszyła do wyjścia, odprowadzana nieprzychylnymi spojrzeniami sąsiadów.
– I nie wracaj szybko – wymruczał w poduszkę Genoweńczyk, upewniając się, że dziewczyna go nie usłyszy.
– Dałbyś jej przez chwilę spokój. Wiem, że ona też nie zachowuje się przyjaźnie, ale bądź mądrzejszy i przestań ją nakręcać – skarciła go Angeline, z niezadowoleniem odkrywając brak żywicy. Była pewna, że gdzieś ma całą fiolkę, ale najwyraźniej musiała jej wypaść podczas podróży.
– Oskarża mnie o wszystko.
– Bo dajesz jej podstawy. Gdybyś powiedział nam, że wchodzisz do środka, nie byłoby teraz problemów – wtrącił się Gilan, wstając w łóżka i podchodząc do drzwi.
– Mam wam mówić o wszystkim, co robię? Zdawać wieczorem sprawozdanie? Jeśli wam przeszkadzam, to chętnie sobie stąd pójdę, tylko przekonaj tę wiedźmę, aby mnie puściła. – Wskazał na Angeline, która skrzywiła się lekko, słysząc, jak ją nazwał.
– Ja też cię kocham, słońce – rzekła z przekąsem, zakładając torbę na ramię. Podeszła do Gilana, który wciąż stał przy drzwiach i otworzyła je.
– Idę do lasu. W drodze powrotnej znajdę Adrianę. Nie ruszajcie się stąd ani nie róbcie niczego głupiego.
– Jasne, mamo – parsknął Gilan, za co został obdarowany spojrzeniem pełnym politowania. Kobieta zniknęła w korytarzu, pozdrawiając po drodze gości mieszkających za ścianą, czym chyba złagodziła odrobinę ich gniew, spowodowany trzaskaniem drzwiami.
– Nie miałeś wyjść? – spytał Michael, wciąż chowając twarz w poduszce, przez co Gilan musiał wytężyć słuch, aby go zrozumieć.
– Idę coś zjeść na dół. Dołączysz? Mogę ci też coś przynieść, tak na dobry początek znajomości…
– Daruję sobie. Idź już, muszę spać.
Zwiadowca stał jeszcze chwilę w progu niezdecydowany. Miał nadzieję, że Genoweńczyk zmieni zdanie – nie lubił jeść w samotności. Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, wzruszył ramionami.
– W takim razie miłych snów.
– Raczej koszmarów – mruknął Michael, gdy Gilan ulotnił się już z pokoju.

***

– Jesteś zmęczona – stwierdziła Angeline, siadając obok Adrianny na lekko wilgotnej trawie. Dziewczyna leżała z zamkniętymi oczami na ziemi i nawet nie drgnęła, gdy czarownica pojawiła się tuż obok.
– Powinnaś wrócić i iść spać.
– Nie mogę. – Wreszcie doczekała się jakiejkolwiek reakcji. Zabójczyni usiadła, spoglądając na nią kątem oka. Po chwili jednak zrezygnowała z kontaktu wzrokowego i zaczęła obserwować księżyc. Z każdą minutą robił się coraz bardziej widoczny na tle nieba, choć nie dało się jeszcze zauważyć gwiazd. Zawsze uwielbiała obserwować je nocą, wyobrażając sobie nieskończony wszechświat, kosmiczne odległości między galaktykami i wszystkie niesamowite zjawiska, jakie tam zachodziły. To był świat niedostępny dla niej, nie potrafiła pojąć jego ogromu – jak coś takiego w ogóle istnieje? Taki daleki, taki nieosiągalny, a jednocześnie tak bliski, że można go oglądać z ziemi. Jak zmarli. Dlatego od zawsze wierzyła, że jej rodzina żyje między gwiazdami.
– Trzymaj.
Obraz księżyca zasłoniła jej Angeline, trzymając w ręku fiolkę z lekko zielonkawym płynem. Adriana spojrzała na nią podejrzliwie, ale nie wyglądała, jakby miała za chwilę wybuchnąć.
– Co to?
– Eliksir usypiający. Jestem pewna, że nic ci po nim nie będzie. Tym razem nie pomyliłam składników…
– Nie chcę spać.
Angeline westchnęła ciężko, chowając fiolkę do torby. Powinna wracać do gospody, skoro zdobyła już żywicę, ale miała przeczucie, że nie powinna jej tu samej zostawiać.
– Chodzi o Michaela? Mogę ci zagwarantować, że nie zabije cię podczas snu. I nie zdradzi, cokolwiek o nim myślisz. Jeśli cię to uspokoi, to będziemy nad tobą czuwać, ja i Gilan.
Odpowiedziało jej tylko sarkastyczne wygięcie warg.
– Naszej dwójce też nie ufasz? Posłuchaj, Adriano, nie da się przez całe życie…
– Nie o to chodzi. Nie ufam tobie, ale ufam twojemu oddaniu Lysandrowi. Powiedziałaś, że mnie potrzebuje, więc nie podniesiesz na mnie ręki. A Gilan… to po prostu nie jest osoba, która zdradza. Chyba, że to pomoże mu uratować rodzinę. Jeśli chodzi o Michaela – wiesz, jak wygląda mój sen. Ddążę się obudzić, zanim mi poderżnie gardło.
– On nie…
– Wiem. To głupie, ale wiem. A wiesz czemu? Bo wbrew pozorom nie przyniesie mu to żadnych korzyści. Rozumiem go tak, jak ty nigdy nie będziesz w stanie. Jesteśmy tacy sami. Dlaczego Genoweńczycy wymordowali mi rodzinę? Nie z zazdrości, nie z zemsty. Likwidowali konkurencję. Zabójcy i najemnicy robią tylko to, na czym zyskają. Więc możesz być spokojna. Ostatecznie ani moja śmierć nie przyniesie mu zysku, ani jego mi. Zadowolona?
– Więc czemu nie śpisz? – Odetchnęła z ulgą. Z pewnością będzie łatwiej podróżować bez Adriany planującej zabójstwo towarzysza. O ile można było ufać jej słowom.
Zabójczyni milczała przez chwilę, zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę. Ostatecznie Angeline i tak widziała już medalion.
– Gilan ma złoty medalion. Zdajesz sobie sprawę, jak ważny jest dla mnie i co by się stało, gdyby wpadł w ręce niewłaściwej osoby. Najchętniej zabrałabym go zwiadowcy i sama się nim zaopiekowała, ale Założyciel dał go właśnie Gilanowi, więc wole się nie wtrącać. On nie zdaje sobie sprawy z tego, co trzyma w ręce. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale skoro nie zna wszystkich faktów, nie zrozumie. Ja sama w pełni nie rozumiem. Ty też nie. Dlatego nie śpię – aby, jeśli zajdzie taka potrzeba, uratować go.
– Medalion czy zwiadowcę? – spytała niewinnie Angeline, nie mogąc się powstrzymać.
– Medalion – odparła z naciskiem Adriana, odwracając wzrok. Czarownica postanowiła nie drążyć. Wyjęła kolejny flakonik, tym razem z przezroczystą cieczą.
– Trzymaj, przyda ci się. Trzy krople na dzień i nie będziesz czuła zmęczenia.
– Jesteś pewna, że zadziała? Nie zapadnę po tym w śpiączkę ani nic z tych rzeczy?
Angeline westchnęła żałośnie. Spędzała z Adrianą niewiele czasu, ale to wystarczyło, aby dziewczyna zapoznała się z jej umiejętnościami. Kiedyś natknęła się na nią, gdy ważyła eliksir, a skutki tego incydentu… Lysander nie wiedział co powiedzieć, gdy zobaczył, że brakuje jednego skrzydła dworu. Na szczęście obie zdołały uciec, zanim wywar wyleciał w powietrze. Angeline jeszcze wtedy nie wiedziała, że proporcje mają jakieś znaczenie.
– To nie moje dzieło. Pozostało z tego, co dał mi Lysander, gdy opuszczałam dwór. Miałam go zachować na wszelki wypadek, ale tobie chyba bardziej się przyda.
Adriana pokiwała głowę i bez zastanowienia wypiła kilka kropel. Po chwili poczuła, jak całe zmęczenie znika, a myśli przestają być chaotyczne. Nie korzystała z żadnych magicznych specyfików nie tylko dlatego, że spotkanie prawdziwego maga, sprzedającego swoje produkty, równało się z cudem. Nie ufała sile zdobytej w łatwy sposób. Choć w niektórych sytuacjach, jak choćby teraz, idealnie się przydawały.
– Nie ufasz Lysandrowi, nie znosisz go, ale bez zastanowienia wypiłaś coś, co stworzył? – Angeline uniosła brwi zdziwiona.
– Nie ufam mu jako człowiekowi. Jednak nawet ja, magiczny analfabeta, czuję, jak potężną magią włada. Mogę go nienawidzić, ale to trzeba mu przyznać - jest doskonałym magiem. Dlatego mam gwarancję, że nie pomieszał składników i nie pomylił się w proporcjach. I naprawdę go nie lubię.
– Nie znasz go…
– I nie chcę poznać.

***

Gilan nie wiedział do końca, jak to się stało. Jeszcze niecałe pół godziny temu siedział samotnie i dłubał widelcem w talerzu, próbując oddzielić sałatę od pomidorów. Zastanawiał się, co on tu właściwie robi. Powinien być w drodze do Genowesy, aby… Miał wrażenie, że przerabia to już po raz setny. Pogrążony we własnych myślach nie miał ochoty na towarzystwo.
Potem otworzyły się drzwi, wpuszczając kolejnych gości. Zwiadowca nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie podekscytowane szepty grupki mężczyzny siedzących przy palenisku. Uniósł głowę i napotkał spojrzenie pięknej blondynki w różowej sukni. Nienawidził różowego. Kobieta uśmiechnęła się i trąciła łokciem swoja towarzyszkę. To odwróciła się i zmierzyła go wzrokiem. Gilan wzdrygnął się, widząc bliznę przecinającą całą twarz ciemnowłosej. Wglądała, jakby jakieś zwierzę próbowało rozszarpać ją na pół. Spojrzała znudzona na blondynkę i wzruszyła ramionami. Podała jej kubek z parującym napojem, zostawiając srebrne monety na ladzie.
– Można? – spytała blondynka, wskazując wolne miejsca naprzeciwko Gilana. Chłopak skrzywił się lekko.
– Jest jeszcze wiele wolnych miejsc…
– Lecz wszystkie są blisko tego nieprzyjemnego towarzystwa. Jeśli usiądziemy same z pewnością zaczną nas zaczepiać – wyjaśniła blondynka, spoglądając na niego wyczekująco. Jednocześnie dłonią wskazywała siedzących przy palenisku mężczyzn, którzy na jej słowa wybuchli śmiechem. Teraz wrócili do swojej rozmowy, lecz co chwila zerkali w stronę nowo przybyłych kobiet.
– W takim razie jestem pewien, że lepiej zrobicie, przysiadając się do tamtego gentelmana – zasugerował zwiadowca, wskazując barczystego myśliwego, który pochłaniał swoją kolację w rogu sali. – Wygląda na szlachetnego człowieka i z pewnością potrafił skręcić kark samymi rękoma. Wasi… adoratorzy zastanowią się kilka razy, zanim do was podejdą.
– Jest bez broni. Ty masz miecz. – Blondynka zmrużyła oczy, nie dając się przechytrzyć. Ręka Gilana automatycznie pobiegła do rękojeści miecza ukrytego pod peleryną. Był pewien, że dostatecznie dobrze go schował.
– Jesteś spostrzegawcza.
– To nie ja, to Isabelle – wyjaśniła, uśmiechając się do ciemnowłosej towarzyszki. – Przed nią nic się nie ukryje. Jestem Jacklyn, miło cię poznać. – Gilan nie zdążył nawet zaprotestować, gdy zajęła miejsce naprzeciwko niego.

To było pół godziny temu, a w tej chwili zwiadowca bardzo pragnął powrócić do tego momentu. Isabelle nadal popijała swój ziołowy napój, błądząc wzrokiem po sali i piorunując wzrokiem tych, którzy zawiesili spojrzenie na jej różowej towarzyszce.
Jacklyn najwyraźniej musiała znać jakieś magiczne sztuczki, bo w jednej chwili siedziała naprzeciwko niego, a teraz prawie właziła mu na kolana. Gilan jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął, aby drzwi się otworzyły i stanęła w nich Adriana z wieścią o nadchodzących Genoweńczykach. Miałby wtedy powód, aby opuścić to towarzystwo. Bez tego nie wypadało zostawić dam w potrzebie – przynajmniej tak wmawiała mu jego matka. A że była bardzo przekonywującą kobietą, jej biedny syn przeżywał prawdziwe katusze właśnie w towarzystwie różowej damy.
Gdy Isabelle oświadczyła, że muszą już iść, Gilan był gotów dziękować jej na kolanach. Nawet nie wspomniał o tym, że zapadła już noc. W tym momencie postanowił być egoistą i choć przez chwilę cieszyć się nadchodzącą wolnością.
– Odprowadzisz nas? Tylko do głównego traktu, to zaledwie godzinka konnej jazdy. W tych okolicach ktoś mógłby na nas napaść, potem droga jest już strzeżona. Mógłbyś wyświadczyć nam tą przysługę?
Gilan wahał się przez chwilę. Angeline kazała im zostać w środku, ale chyba nic się nie stanie, jak odprowadzi tą dwójkę do głównego traktu, dzięki czemu już więcej ich nie zobaczy. W końcu kiwnął głową. Na twarzy Jacklyn pojawił się piękny uśmiech.
– Spadłeś nam z nieba. Twoi towarzysze nie będą mieć nic przeciwko?
Zwiadowca zamarł zaskoczony, zatrzymując się kilka kroków przed drzwiami, które otworzyły się z hukiem. Do środka weszła Adriana, przeklinając wieczorny wiatr i śmiejąca się cicho Angeline. Zabójczymi spojrzała na Gilana, uwieszoną na jego ramieniu Jacklyn i stojącą obok Isabellę. Zmrużyła podejrzliwie oczy.
– Gdzie się wybierasz?
– Dalej, Gilanie, powiedz Adrianie, gdzie się wybieramy – wysyczała mu do ucha blondynka, zaciskając mocno palce na jego ramieniu. Zadziałał instynktownie, przyciskając ją do siebie i przykładając miecz do gardła. Przedstawił się jej jako Patric, nie wspominał o żadnych towarzyszach, na pewno w ich rozmowie nie padło imię Adriany.
Niestety Isabelle także wykazała się zręcznością. Stała za zabójczynią, przyciskając sztylet do jej serca. Adriana nie miała pojęcia, kiedy została pozbawiona broni ani kiedy została zakładnikiem.
– I co teraz? – spytał Gilan Angeline, która stała pośrodku, nie wiedząc, co zrobić.
– Zabij ją, Issie, będzie o jedną mniej. Przecież ten zwiadowca nie będzie w stanie mnie skrzywdzić… - Zamilkła, gdy zaczęło brakować jej powietrza. Spojrzała ze złością na Angeline, mruczącą coś pod nosem. To było najprostsze zaklęcie uzdrawiające, dzięki któremu mogła dotlenić rannych. Jednak odwróciwszy kolejność słów uzyskiwała formułę, która mogła zabić.
Isabelle rzuciła się na nią z krzykiem. Adriana jęknęła, gdy ostrze sztyletu zagłębiło się w jej biodro. Rozejrzała się za chwilową kryjówką, ale wtedy wszystko spowiła biel. Najpierw pomyślała, że to mgła. Angeline specjalizowała się w jej kontrolowaniu, ale po chwili zrozumiała, że to coś innego. Wokół niej unosiła się para wodna. Przełknęła ślinę. Jedna z tych kobiet musiała specjalizować się w magii wody, a przecież ciało człowieka składa się…
– Tu jesteś. – Gilan odetchnął z ulgą, kucając obok niej. Skrzywił się na widok krwi.
– Gdzie masz tą wiedźmę?
– Wyrwała mi się…
– Gdy przykładałeś jej miecz do gardła? Nie straciła przypadkiem głowy? – Spojrzała na niego z politowaniem.
– Po prostu nagle jej nie było. Stwierdziłem, że lepszą opcją będzie cię znaleźć najpierw, a potem zastanowić się, co zrobić z tym różowym koszmarem. Angeline zajęła się Isabelle i na razie chyba sobie radzi.
Wśród krzyków gości dało się wychwycić komendy myśliwego, informacje o tym, że żadne drzwi ani okna nie chcą się otworzyć i nawoływania matki, która wśród mgły zgubiła dziecko. Temu wszystkiemu towarzyszył trzask łamanych stołów i huk, gdy Angeline używała kolejnych zaklęć.
– Co to? – spytał Gilan, wciągając powietrze. Dziwny zapach zaczynał się robić coraz silniejszy i przypominał mu o burzy. Kątem oka zauważył rozbłysk po prawej stronie i popchnął Adrianę, chowając ich za blatem przewróconego stołu. W podłogę obok nich uderzył piorun. Zwiadowca zagryzł wargi, ale postanowił zaakceptować tą sytuację. To zupełnie normalne, że po gospodzie latają błyskawice.
 Adriana wyciągnęła z kieszeni małą fiolkę i upiła trochę. Miały być trzy krople dziennie, ale to była nadzwyczajna sytuacja. Z ulgą przyglądała się, jak rana przestaje krwawić. Nie była pewna, czy to zadziała. Po chwili kłujący ból w boku zniknął.
– W porządku. Zwiadowco, zapolujmy na wiedźmę.
Odetchnęła głęboko i rozejrzała się dookoła. Najpierw musiała zorientować się, gdzie jest Jacklyn. Nie mogli jej tak po prostu zaatakować, bo nic by to nie dało. Najlepiej byłoby, jakby jeden z nich odwrócił uwagę czarownicy, a drugi zaszedł od tyłu i wbił jej miecz w plecy.
– Odwracasz uwagę czy uderzasz zdradliwie od tyłu?
Mina Gilana mówiła wszystko o tym, co wybiera. Oczywiście, on nie zhańbi się tak niehonorowym czynem. Wstał bez słowa i wyszedł zza prowizorycznej barykady. Od razu musiał odskoczyć w bok, aby uniknąć kolejnej wiązki energii. Westchnął ciężko i pobiegł w kierunku, z którego nadleciała, dziękując bogom za podarowany mu refleks. Po chwili z bieli wyłoniła się Jacklyn. W ręce blondynki formowało się małe światło. Najwyraźniej nie mogła używać tego zaklęcia bez przerwy. Widząc w tym swoją szansę, Gilan rzucił się do przodu. Widząc to, kobieta zaprzestała wypowiadania zaklęcia. W jej ręce pojawił się sztylet, którym zablokowała miecz zwiadowcy. Ostrze prawie wypadło mu z ręki, gdy poczuł siłę uderzenia. Cofnął się o krok zdziwiony.
– Kto by pomyślał, że proste zaklęcie wzmacniające może być takie przydatne.
W takim wypadku zwiadowca wolał nie zbliżać się do niej. Dlatego podniósł walające się po podłodze krzesło i rzucił nim w czarownicę. Skrzywił się, gdy złapała je bez problemu. Spojrzał ze smutkiem na swój miecz. Czasem trzeba coś poświęcić. Wziął głęboki oddech i cisnął nim w Jakclyn, żałując jednocześnie, że zostawił saksę w pokoju. Widząc nadlatujące ostrze, kobieta odskoczyła w prawo. Wprost na sztylet Adriany.
Zabójczyni nie mogła uwierzyć, że czarownica uniknęła jej ostrza. Przecież już czuła, jak sztylet przebija materiał sukni, jak zaczyna zagłębiać się w ciało. Teraz Jacklyn stała dwa metry dalej niż sekundę temu, z niezadowoleniem przyglądając się porwanemu materiałowi i małej ranie na brzuchu. Istniało tylko jedno wytłumaczenie.
– Teleportacja – syknęła, stając obok Gilana. Musieli coś wymyślić, bo inaczej przeciwnik zawsze będzie im umykać chwilę przed zadanym ciosem.
– Brawo! To moje ulubione zaklęcie, lecz to nic nie zmienia. Adriano, zostaw zwiadowcę i wyjdź z sali. Nic od ciebie nie chcemy, możesz wrócić do domu. Nie zagwarantuję ci, że Lilith się tam nie pojawi, ale…
– Przez was mój dom leży w gruzach. Podobnie jak cały Araluen. A ja mam niezwykłą chęć ściąć ci tą blond głowę.
– Cóż… W takim razie, czy wiedzieliście, że w komosie powstają struktury zwane czarnymi dziurami, które wciągają wszystko, co napotkają na swojej drodze? Nawet światło. Trudno uwierzyć na słowo, więc pozwólcie, że zaprezentuję.
Na jej ręce pojawiła się mała kropka, która zaczęła powoli rosnąć i wirować. Adriana miała coraz większe problemy z oddychaniem.
– Pochłonie wszystko, co jej każę. Na przykład tlen wokół was.
Powietrze przeciął krzyk. Mgła odrobinę się rozrzedziła, ukazując szamoczącą się na podłodze Angeline. Trzymała się za gardło, twarz miała czerwoną, paznokcie wbijała w skórę, tworząc czerwone pręgi.
– Isabelle potrafi być naprawdę przerażająca. Ciało ludzkie składa się głównie z wody. Jeśli podnieść jej temperaturę… To naprawdę potworne– zachichotała blondynka, wpatrując się z dumą w stojącą nad Angeline towarzyszkę. Twarz Isabelle nie wyrażała nic, miała dokładnie ten sam wyraz, gdy piła swój ziołowy wywar, siedząc z Gilanem przy stole.
Adriana podniosła wzrok i napotkała spojrzenie Gilana. Przesunął się w stronę swojego miecza. Jacklyn się zdekoncentrowała, więc jej zaklęcie przestało działać i mogli normalnie oddychać. To była idealna okazja do ataku, ale najpierw Adriana musiała pomóc towarzyszce. A zwiadowca może się zająć blondynką.
Chwyciła swój sztylet w momencie, gdy w ręku Isabelle pojawił się miecz stworzony z wody. Westchnęła ciężko. Tylko tego jej brakowało. Jedna się teleportuje co chwila, choć powinno ją to wykończyć, a druga może tworzyć wodne ostrza. Teraz do pełni szczęścia brakuje wizyty Marcusa.
Isabelle podniosła miecz, chcąc zadać cios Angeline, która wciąż wiła się u jej stóp. Adriana wycelowała sztylet, ale nie miała pewności, czy jest dobrze. Ta przeklęta mgła przeszkadzała jej w ocenieniu odległości i siły z jaką musi rzucić. Już miała ryzykować, gdy miecz zniknął z rąk Isabelle. Kobieta spojrzała na swoja pierś. Adriana także skierowała tam wzrok, podobnie jak zwiadowca i jego przeciwniczka. Z klatki piersiowej czarownicy wystawał czarny bełt kuszy. Krew rozchodziła się nieregularnie po materiale sukni, tworząc makabryczne wzory. Kobieta zachwiała się ponownie, gdy rozległ się świst i kolejny bełt utkwił w jej ciele. Idealnie obok pierwszego.
– Issie! – wrzasnęła Jacklyn, zapominając o Gilanie i rzucając się w stronę towarzyszki. Dopadła do niej, zanim zdążyła upaść na ziemię. Prostym zaklęciem odtrąciła kolejny pocisk i wyrwała bełty tkwiące w ciele Isabelle. Ta krzyknęła, łapiąc ją mocno za nadgarstek. Jej zaklęcie przestało działać, Angeline próbowała uspokoić oddech.
Blondynka rzuciła wściekłe spojrzenie w stronę, z której nadleciały bełty.
– Zabiję – warknęła i po chwili zniknęła, zabierając ze sobą ranną towarzyszkę.
Mgła opadła, ujawniając chaos, jaki zapanował na sali. Powywracane stoły, połamane krzesła, parę osób zemdlało, gdy próbowało znaleźć sobie kryjówkę. Angeline kaszlała mocno na podłodze, ale wyglądało na to, że dochodzi do siebie. Gilan siedział na podłodze i opierał się o przewrócony blat, śmiejąc się cicho, czym dawał ujście swoim emocjom.
Adriana poczuła się naprawdę zmęczona. Podeszła do miejsca, gdy leżały zakrwawione bełty i zabrała je z ziemi. Przeszła przez całe pobojowisko, próbując nie potknąć się o żadne fragmenty mebli.
Zatrzymała się na pierwszym stopniu schodów. Nawet nie pytała, jakim cudem trafił z takiej odległości, gdy w tej mgle nie było nic widać. Po prostu wyciągnęła w jego kierunku rękę, w której ściskała bełty. Michael przyjął je bez słowa. Zawahała się.

– Doskonała celność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przed chwilą skończyłam pisać i miałam zamiar sprawdzić literówki. Ale jak spojrzałam na datę ostatniego rozdziału, postanowiłam wstawić bez sprawdzenia, bo to zajęłoby mi kolejne godziny (ok, to przesada, ale chwilę to zajmuje). 
Pewnie większość z was nie tego oczekiwała - nawet ja sama oczekiwałam czegoś innego. Ale najwyraźniej odzwyczaiłam się od pisania o Gilanie i Adrianie i muszę się z powrotem, po matulku wdrożyć. Bardzo nie podoba mi się ten początek, jest taki bez sensu według mnie, ale nie mam siły go przerabiać. Przeżyjcie. Przynajmniej długość powinna zadowolić.
Sądzę, że w następnym rozdziale, jeśli będzie o tej czwórce, zaczniemy już sobie co nieco wyjaśniać i porządkować, bo na razie to był niezły chaos. Jeśli jednak pojawi się wątek z Genowesy, to cóż... Będzie wielki chaos. Bo dodajcie sobie zwiadowców, Halta, Genoweńczyków, porwanych i żądnych zemsty królów i rycerzy. Dodajcie do tego rzucających się z radosnym okrzykiem na wroga Skandian z Erakiem na czele. Chaos. A jeszcze Jin się gdzieś tam zaplątał.
To co wolicie w kolejnym rozdziale?
Dziękują za wszystkie komentarze, dzięki którym mam siłę usiąść i coś nabazgrać :D
Pozdrawiam,
Mentrix

21 komentarzy:

  1. Hej, hej!
    Tym razem jestem o wiele wcześniej, bo dziś pisałam ten egzamin, o którym ci mówiłam i juź nie muszę się uczyć. YAY! :D
    Mi się ten początek podobał. Szczególnie kradzież liścia <3 Po prostu cudo
    Zastanawia mnie tylko jedna rzecz:Zwiadowcy żyją w czasach à la średniowiecza. Kiedy Adriana odkryła, że Isabelle posługuje się magią wody, pomyslała, źe ciało składa się w dużej mierze z wody. Czy w średbiowieczu to juź było wiadomo? Serio nie wiem i dlatego pytam, nie żeby się czepiać ;)
    Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam za Gilanem i Adrianą <3
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że ci dobrze poszedł. Jak oceniasz?
      To nie była kradzież. Adriana po prostu się nim zaopiekowała. A że bez wiedzy właściciela... :D
      Ja ci nie powiem, bo też nie wiem. Ale kurczę, skoro już uprawiają czary, to nich coś wiedzą więcej o ciele człowieka. Jeśli chodzi o takie niepasujące do średniowiecza rzeczy, to można jeszcze dopisać tą całą gadkę Adriany i tych galaktykach. Raczej wtedy nie wiedzieli, że są galaktyki, tylko się kłócili o kształt Ziemi i jej miejsce w US. Podobnie z tą Czarną Dziurą Jakclyn.
      Nie tylko ty za nimi tęskniłaś. Musiałam zacząć pisać rozdział, aby zdać sobie sprawę, jak bardzo mi ich brakowało.

      Usuń
    2. Beznadziejnie, ale no cóż... najwidoczniej się niedostatecznie dużo uczyłam ;(
      Racja :)
      Ale to jak Gilan odebrał go Adrianie też było mega ^^

      Usuń
    3. A z czego to było? Jakiś język chodzi mi po głowie, ale nie pamiętam. Zawsze jest ten głosik w głowie: mogłaś się więcej pouczyć, może wtedy byś umiała? I on zawsze będzie, nawet jakbyś nie spała przez kilka dni, bo byś się uczyła. Ty chyba już od jakiegoś czasu się do tego przygotowywałaś, prawda? Ja teraz się przygotowuję do łaciny, ale mam jej już powyżej uszu i nic mi się nie chce. I jak pomyślę, że za tydzień już nie będę się musiała do niej uczyć, bo na pewno nie przejdę, to nie jest mi smutno, tylko nie mogę się doczekać :D Więc ty teraz też odpoczywaj sobie, pisz opowiadanie swoje i jedz czekoladę. Było, minęło, nic nie poradzisz.
      Przecież nie mógł go jej zostawić. Przecież ten srebrny liść jest bardzo ważny. Jestem taka dumna z Flanagana, że cos takiego wprowadził :D Taki znak przynależności, niby mało znaczący, ale dla każdego zwiadowcy jest bardzo ważny. Ja go traktuje jak znak przynależności do wielkiej zwiadowczej rodzinki. A że mam w domu brązowy liść, to chyba też sie wliczam :D
      A Gilan, jak to Gilan, zawsze znajdzie sposób, aby wyszło na jego. W razie, gdyby Korpus upadł i nie miał z czego żyć, to czeka go wielka kariera złodzieja :D

      Usuń
    4. Dobrze myślisz. Dokładniej francuski :D
      Ja jestem tym irytującym typem człowieka, który stresuje się prawie 24h na dobę. Dosłownie wszystkim.
      Teraz przez najbliższe kilka tygodni będę się stresować wynikiem i będzie mi trudno skupić się na czymś innym. Masakra.
      Chyba najgorsze jest to, że to jeden z moich ulubionych przedmiotów ;(
      Teoretycznie przygotowuję się od ponad miesiąca, ale tak naprawdę mocno zaczęłam jakieś dwa tygodnie temu.
      Czekolady też nie mogę za bardzo jeść, bo postanowiłam się zdrowo odżywiać (pomińmy fakt, że wczoraj byłam tak przybita, że poszłam do kawiarni z przyjaciółką i wypiłam półlitrowy kubek kawy z jakąś toną cukru i górą bitej śmietany, a następnie poszłam do restauracji amerykańskiej i wzięłam taki dziwny placek z warzywami (bynajmniej nie zdrowy), nachosy i Colę)

      Usuń
    5. Francuski to trudny język. Przynajmniej jak się go porówna z hiszpańskim bądź włoskim. Pomyśl sobie, że potrafisz powiedzieć cos w języku dyplomacji i bądź z siebie dumna :D
      Ja też się stresuję, ale to jakiś tydzień przed. Potem mam zwykle to wszystko gdzieś. Albo wychodzę z założenia, że lepiej mi pójdzie, jak się nie pouczę. Bo naprawdę, czasem ie tkniesz czegoś i ci wychodzi lepiej, niż gdybyś cały dzień na naukę poświęciła - tak się zdarza.
      Może poszło ci lepiej niż myślisz i niepotrzebnie panikujesz? Tak zwykle bywa. Strach ma wielkie oczy itp... i tak dużo czasu na to poświęciłaś. Mogę spytać, co to był za test? I co od niego zależało?
      Ja nie chcę dołować, ale potem jeszcze prawo jazdy będzie trzeba zdać :D Ja się od rodziców tylu opowieści o złych panach egzaminatorach nasłuchałam, że już jestem pewna, że kilka razy będę do tego testu podchodzić.
      Ależ czekolada jest zdrowa. Smutek nie jest dobry dla zdrowia - endorfiny to hormony szczęścia - czekolada wytwarza endorfiny. WNIOSEK: CZEKOLADA JEST ZDROWA. I już możesz ją jeść. Jak się stresujesz (wynikami) to się chudnie. Więc tym bardziej powinnaś ją jeść, aby była jakaś równowaga. No chyba, że nie lubisz.
      No popatrz, ja też zaczęłam się zdrowo odżywiać jakiś czas temu - wygląda to podobnie ;) Przestałam po tygodniu, ale ten tydzień wyglądał tak, jak napisałaś.

      Usuń
    6. Wiem, przekonałam się na własnej skórze, że czasem warto sie nie uczyć. Raz pisałam sprawdzian z geografii i dostałam z niego 2+ a na następnej lekcji pani mnie wzięła z zaskoczenia (nie byłam ani trochę przygotowana) do poprawy i dostałam 5-.
      Szczerze mówiąc wiem, że popsułam przynajmniej jedno zadanie ze słuchania, jedno z gramatyki i poł zadania z czytania ze zrozumieniem, więc dlatego nie liczę na dobry wynik. W teorii nie jest on jakoś super ważny - jedynie co, to nauczyciele będą go brać pod uwagę na wystawianiu ocen, ale no wiesz, chciałam dobrze napisać ten test dla własnej przyjemności i coś nie pykło.
      No skoro tak, to kupuję zapas czekolady. To będzie od teraz moja odpowiedź, kiedy przyjaciółka mnie zapyta czemu jem czekaladę w trakcie diety (tak, moja przyjaciółka twierdzi, że jestem na diecie i chce mnie wysłać do psychologa bo mam anoreksję. Nie, nie mam.)

      Usuń
    7. To nie popsułaś dużo :D Na moje oko to 3 lub 4, o ile te zadania nie były na dużą liczbę punktów. To nie jest tak źle. Kiedyś 3 byłoby tragedią, ale potem poszłam do liceum i zaczęła się przede mną jawić zupełnie nowa rzeczywistość. Szczególnie z matmy.
      Rozumiem z tą własna przyjemnością. Mam podobnie z łaciny. W nocy przed sprawdzianem potrafię nie spać w ogóle i wkuwać, aby to dobrze napisać. Dla własnej satysfakcji, bo przecież jedna zła ocena życia mi nie zniszczy. Ale potem będę mogła stanąć i powiedzieć: Wymarły język? To żadne wyzwanie dla mnie, piąteczkę dostałam. I mam straszną satysfakcję.
      Ja też mam koleżankę, która przestałą z kolei jeść mięso, bo tak, bo zdrowiej. Też jestem bliska stwierdzenia, że jest chora i wysłania ją gdzieś. Ona nawet ze mną chipsów nie chce jeść. Oglądamy film i tylko ja się obżeram. A potem się dziwnie czuję, bo ja słodycze i chipsy a ona owocki zajada.

      Usuń
    8. Hm, dodaj jeszcze wypracowanie, które pewnie też nie poszło mi za dobrze, bo zazwyczaj dostawałam 2-3 i wtedy już nie jest tak kolorowo.
      Ech, pamiętam te stare dobre czasy, kiedy się wkurzałam, że dostałam 4, a nie 5 ;D
      No właśnie. Dokładnie tak samo jest ze mną ;)
      Ale ja nie mam anoreksji. Nie uważam, że jestem gruba, a jedynie, że nie za zdrowo się odżywiam i za mało ćwiczę, ale kiedy to próbuję wytłymaczyć to tylko słyszę "Jasssssne".
      Oj dobra, to ja aź tak jeszcze do tego nie podchodzę. Przede wszystkim jak się z kimś spotykam, czy mam czas na odpoczynek, to postanawiam, źe chce wykorzystać go lepiej, niż na walczeniu z pokusą zjedzenia czegoś dobrego.

      Usuń
    9. No cóż, czasem trzeba coś zawalić. Bo przecież nasze życie nie może się składać z samych sukcesów. Nudno by było :D Sama przedwczoraj olimpiadę zawaliłam, więc mogę się teraz łączyć w bólu.
      A w podstawówce, wiesz 1-3 klasa, to się nawet płakało z 5-. Przynajmniej taka moja koleżanka nad tym minusem rozpaczała. Ale już wtedy dziewczyna była bardzo ambitna, wiec to chyba inna liga :D
      Też miałam taki okres, ale jak już mówiłam, zdrowe odżywianie i ćwiczenia odeszły szybko w niepamięć. Zaczynały się wakacje, wyjeżdżałam na dłuższy czas za granicę i przyrzekałam sobie, że będę każdego dnia biegać, na dole była siłownia, więc będę tam chodzić. I co? Półtora miesiąca i raz pobiegałam, dwa razy byłam na siłowni. Rodzice do dzisiaj się z tego śmieją.
      I to jest dobre podejście! Tylko do niektórych to nie dociera...

      Usuń
  2. YEEEY!!!ROZDZIAŁ!!!!...a po przeczytaniu se uswiadamiasz ze teraz musisz czekac miesiac na nowy(NIEEEE!!!!...).
    Brakowalo mi tej grupki...usmialam sie czytajac ten rozdział(tylko za szybko go przecytalam... i ponownie NIEEEE!!!!).Dodaj mi do tej 4 jeszcze alarica i bede w niebo wzieta.
    Za Adrianą sie najemnicy uganiają?...ciekawe co gilan by zrobil jakby jakis probowal jej odciac glowe...co do glowy to czemu zawsze jest nagroda za glowe akurat.Co glowa lepsza od innych organow i czesci ciała?...ja to bym wolala ręke.Bym mogła powiedziec ze to jest ręka ktora pozbawiła zycia tysiace istnień a co do głowy powiem...oto głowa ktora w chwili załamania nerwowego rąbneła w ściane a ta buzia tu pożarła tony dżemu malinowego...zawsze mozna chciec serce...z tego to sie da jeszcze cos pozytecznego zrobic...a tak wg to kto wyznaczył nagrode za nią?
    ''To nie tak, że o niej zapomniał. Najpierw nie było czasu, potem Adriana próbowała zabić Michaela na kilka sposobów, ostatecznie prawie umarli przez atak potwora. Następnie ukrywali się przed patrolami Genoweńczyków.Miał ręce pełne roboty"-tez mam ręce pełne roboty...musze spać jeść napisać ściągi na spr ulepić bałwana wypić kawe...sorry gil mam wiecej do roboty...a tak serio to w tym roku mam tyle ze jak wychodze z domu o 6 do to lekcje koncze zazwyczja 18...uroki szkoly muzycznej i 3 gim jednoczesnie.
    Gadał co mu ślina na jezyk przyniosła(ja pisze co mi slina do mozgu przyniesie...)myslalam ze powie klotnia małżeńska ale zakochanych tez moze byc...
    "jestem idealny?błyskotliwy?"-interpretacja adriany...idealnie idiotyczny i błyskotliwie wkurzający
    jeden pokój...niech sie cieszy ze w tym pokoju sa 4 wyrka a nie 1.
    "niedługo gdzieś wybędzie, bo jak zwykle nie będzie potrafił usiedzieć w jednym miejscu."-a zwiadowcy to nie słyną czasem z tego ze potrafia godzinami siedziec w bez ruchu...czasami to sie zastanawiam jak mu sie udalo ukonczyc szkolenie...jak to powiedzial blizniak weasly:my to zawsze uwaalismy ze powinniśmy dostawac ze wszytkiego powyzej oczekiwan bo sam fakt ze sie wougle zjawilismy na egzaminie byl powyzej oczekiwan(wlasnie nauczyciele...zapamietac to)
    Lysander wielki mag sam zrobil ten eliksir...a pod flakonem-made in china pijesz na wlasna odpowiedzialnosc
    Ja na widok rozowego uciekam...wg ta blondynka to mi sie z pigi z muppetow kojarzy.Zawsze mylalam ze gilan to raczej nie sluchal sie rodzicow...a tu prosze matki sie slucha(choc w mojej wyobrazni on nie ma matki).
    Spadłeś nam z nieba.-jak jas fasola na poczatku kazdego odc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gilan siedział na podłodze i opierał się o przewrócony blat, śmiejąc się cicho, czym dawał ujście swoim emocjom.-to jest psychiczne...na torturach tez sie bedzie smiac?
      Bo dodajcie sobie zwiadowców, Halta, Genoweńczyków, porwanych i żądnych zemsty królów i rycerzy przysulcie to jeszcze skandianami z erakiem na czele i wkroimy jina jeszcze by troche kolorow temu dodac.A na koniec dobrawimy to slodka zakazana miloscia zwiadowcy z platnym zabojcą iii...gulasz godny master chef.
      – Doskonała celność...-amorek w pieluszce ze skrzydełakmi
      Nie martw sie nie wyszlas z wprawy...obydwoje nadal sa swietnie przedstawieni(ja wyszlam z wprawy pisania komentarzy).Osobiscie to w nastepnym rozdziale wolalambym ta 4 bo dawno ich nie bylo...
      co do radosnych okrzykow to u mnie w szkole dzisiaj wszyscy wybiegli tak naraz z radonym wrzaskiem bo sie okazalo ze wszystkie zajecia sa zawieszone.co do zmiany nazwy z anonim na cos innego to myslalam i na nic sensownego nie moge wpasc...
      Mam nadzieje ze komentarz(chyba wole pisac je w nocy) doda ci sił by cos znowu nabazgrac...(nie zapominaj tarka do pisarzy czeka by ich zetrzec...tak samo jak klej i piesci)
      co dod glupich historyjek powstalych w nocy badz na lekcji to powstala jedna jak gilan z willem zajmuja sie chorym haltem...oj juz nigdy chory nie bedzie...i powstala tez 2 ale ta jest smutna(mogla nie czytac deathfic gilana...ale nie moglam sie powstrzymac+ do tego piosenka ktora wyciska łzy)...no nic juz nie męcze.Zycze weny,siły,kawy,czekolady i powodzenia na konkursie/sach...

      pozdrawiam anonim(badz ... bo zauwazylam ze strasznie duzo uzywam 3 kropka)

      tak jeszcze to ktokolwiek wie ze gil jest kolejnym kandydatem do miecza?...chyba ze juz nie jest

      Usuń
    2. Usunęło mi komentarz ! Robię zamach na Bloggera!
      Alaric to gdzieś w tej chwili sobie łazi, nawet ja nie wiem gdzie teraz zawędrował. A Lysander będize miał chyba niedługo urodziny, więc zgaduj, co będzie>
      Bo głowa gwarantuje, że właściciel jej martwy. I można ją wbić na pal, a wtedy wygląda tak majestatycznie... ;) Osoby, które zabijała miały rodziny, wspólników... Wiesz, sama świadomość, że możesz być następny, jeśli komuś przeszkadzasz, sprawi, że najchętniej zobaczyłbyś zabójcę martwego. Tak na wszelki wypadek.
      https://www.youtube.com/channel/UCj_OY9ifDDW0oOvoorpsB8Q
      Tutaj ta głowa tak ślicznie się kiwa :D
      Taa... 3 gimnazjum była wykańczająca. Ale myślę, że to za rok będę umierać, bo matura bardziej wyssie ze mnie życie. Pewnie będzie przerwa w rozdziałach na 3 miesiące, czy coś takiego.
      Miałam pomysł na kłótnię kochanków, ale to Gilan skończyłby bardzo poszkodowany. Adriana też na swoje granice cierpliwości.
      Podoba mi się ta interpretacja Adriany ;)
      ja też się zastanawiałam nad tym, jak on to szkolenie ukończył. Jestem prawie pewna, że oszukiwał XD
      Uwielbiam ten cytat i bliźniaki! I to najprawdziwsza prawda.
      Gilan wszystko robił po swojemu. No ale każdy ma coś, co mu rodzice wpoili i tak zostało. A jak mam jest bardzo przekonywująca...
      Ej, to chyba ty chciałaś, aby Gilan był trochę nienormalny? I to ja tak zwykle robię, zamiast płakać, trząść się ze strachu - śmieję się.
      Mi to raczej wygląda jak wywar warzony przez Neville...
      Ja siedzę w domu chora, więc lekcje mnie nie dotyczą :D Trudno, będziesz dla mnie AA :D Anonimowy Anonim, Anonimowi Alkoholicy... Albo po prostu A. - jak z PLL.
      Ej, Halt by nie przeżył. A my go chcemy żywego!
      Kolejnym? A kto jeszcze może? Teoretycznie to to, ze jest królem w tych szachach, mówi samo za siebie.

      Usuń
    3. Alaric to pewnie do pacanowa doszedl...a co do urodzin lysandra to bedzie tort z wyskakujacym alaricem w stroju hulahula...tylko sto lat mu nie zaspiewaja(chyba ze ktos go nie lubi i mu smierci zyczy).
      Moja głowa to się kiwa na biologi i histori...czasami w stol rąbnie jak reka juz nie ma sily podtrzymywac...
      ja to nawet wole nie myslec co bedzie w 3 liceum...nie dosc ze matura to jeszcze dyplom bede musiala zdac(jak umre to chce by ktos zatanczyl mi na grobie czacze).
      No rzeczywiscie gil(badz smark lub jak ktos jeszcze woli glut)by bardzo ucierpial...zwlaszcza jego sluch.Po za tym mam wrazenie ze on by predzej parsknal smiechem...a adriana nie zna granic(chyba).
      czy oszukiwał?...pfff gilan ma prosta zasade:zasady prawa i nakazy są po to żeby je łamać!!!a to co zakazane smakuje najlepiej.
      eee im bardziej on jest nienormalny i psychiczny tym lepiej(dlatego widzi duchy i slyszy dziwne rzecze i se z siostra halta pogadal...jedna z miliona wersji reszta jest bardziej badz miej psychiczna).Ja to przed chwila lezalam na podlodze i ryczalam ze smiechu(psy sie dziwnie gapily)a teraz nie pamietam z czego sie smialam.
      no fakt halt to ma wlosy troche przypalone tylko by popsul smak a po za tym ktos musi zjesc ta zupe...po daniach gotowanych mu przez uczniow np omlet z dżdżownica lub kawa z larwami ten gulasz powinien smakowac jak niebo w gebie.
      kolejnym w sensie ze przed nim byli jeszcze inni i teraz jest nowy...
      powrotu do zdrowia zycze...ale lepiej byc chorym w trakcie szkoly niz ferii.
      co do nowej książki zwiadowcow to liczylam ze bedzie wiecej gilxdawid momentow...zastanawia mnie jaki on byl jak byl maly(albo halt...nie on sie urodzil stary)ja se go zawsze wyobrazalam ze ciagle zwiewal rodzica byl ciagle w ruchu rzucal jedzeniem w ludzi i ogolnie inne rzeczy ktore maly slodki diabelek by robil...
      tak a propo smierci i halta to czytalam fanfic gdzie will sie zabil a halt jak to zobaczyl to pomyslal ze wyglada ta smierc pieknie.

      Usuń
    4. To ja zacznę od tyłu.
      Will się zabił? Na to bym nie wpadła. A z Haltem - każdy wie, że ma serce z kamienia :D
      Też myślałam, że będzie coś więcej. W ogóle to ja zawsze wyobrażałam sobie, że David bardzo się o niego troszczy i o niego dba, a tutaj Flanagan zaprezentował nam dość zimną relację. Wiem, że obok stał król, ale zawsze miałam w głowie taką scenkę, kiedy Gilan wpada do sali, jest dzieckiem więc nie przejmuje się obecnością władcy, podbiega do ojca i czymś mu się chwali. David uśmiecha się, klęka przy nim, czochra mu włosy i mówi, że jest z niego dumny. Oboje w tym momencie mają gdzieś wysoko postawionych ludzi. Zawiodłam się.
      Będą kolejni, jednego z nich nawet znasz. Ale czy był ktoś przed Gilanem?
      Nie przesadzaj :D Gotować Will i Gilan potrafią. Niezły materiał na męża - sprząta, gotuje, w razie czego zabije wroga, zanim ten zdąży zbić ciebie. Lady Pauline wiedziała co dobre ;D
      Aż tak psychiczny nie będzie, ale może mieć chwile słabości, kiedy po prostu musi trochę popuścić wodzę szaleństwa. Ja po demonicznym śmiechu czuję się znacznie lepiej. Albo zakładam czerwony szlafrok, nie zawiązuję go i chodzę po pokoju, on za mną powiewa niczym peleryna. Udaję, że jestem rzymskim generałem i właśnie podbiłam połowę świata. Cudowne uczucie.
      Ja znam tą zasadę ;) pierwszy raz się na nią natknęłam w Winx. To właśnie tym zdaniem Stella zdobyła me serce.
      Adriana zna granice. Zaręczam, że wie, gdzie kończy się Araluen, gdzie zaczyna Celtia, a gdzie ziemia Scottów :D
      Ja jedynie mogę łacińskie sentencje nad twym grobem powypowiadać. Tańca nie biorę na siebie, bo skończę obok twojego ciała z połamanym kręgosłupem.
      Czyli zasypiasz? Ja na polskim też tak miałam, ale zaczęłam robić inne lekcje, a teraz jeszcze czajniczek sobie przynieśliśmy i kubeczki, więc można na lekcji ciepłą kawę pić lub herbatę.
      Lysander w prezencie Osiołka Matołka dostanie xD Kurczę, lubiłam tą bajkę, choć jej nie ogarniałam. O nie, błagam, to wyobrażenie utkwiło mi w mózgu i nie chce zniknąć. Biedny Alaric... Nie on nie będize z niczego wyskakiwał. Setka to już nieaktualna w przypadku Lysandra jest.

      Usuń
    5. WEEKEND!!!
      w sumie to ja tez se dawida zawsze wyobrażałam ze sie troszczy o gila a nie taki oziembly(chyba ze w histori scarlett...tam to moze byc oziembly) i o ile troszczy sie o niego to tez nie jest az tak nadopiekunczy...jak to ktos kiedys powiedzial:"im krocej trzymam tym bardziej on szarpie"...moja wersja tatuśa dawida(awww mały gil krzyczący tatusiu!!!).
      moze był ktos przed nim moze nie...zalezy co dalej wymyslisz.
      Ja wiem ze oni potrafia gotować...ale to takie zabawne robic kawały haltowi.a potem uciekac i ratowac swoje zycie bo przeprowadzili sabotaz na kawe...
      racja paulin wiedziala co dobre...choc wyobrazenie halta i paulin razem mnie troche smieszy zwazajac na to ze jest nizszy od niej.Tak samo will i alyss.
      co do powiewajacych plaszczy to mam taki duzy czarny material ktory posluzyl mi jako plaszcz nazgula w przedstawieniu(parodia lotra) no i go kiedys załozylam + kaptur i czarny pies i se poszlam wieczorem lazic po ulicy...ten wiatr w połach płaszcza<3
      Ja zyje tą zasadą...i 10 przykazaniami szcześliwego człowieka.
      zeby to tylko na lekcji zasypiac...kiedys to na kart histori zasnelam a siedzialam w 1 lawce przed pania,na spr z angielskiego tez zasnelam i na konkursie z chemii bo stwierdzilam ze jest nudny i mi sie go nie chce pisac(a potem dostalam 4 p na 40...choc w sumie to ponad polowy nie wiedzialam).
      jak alaric wyglada dziwnie w stroju hula to se halta wyobraz...
      jesli chodzi o sny to rozumiem michaela czasami...ostatnio mam tak dziwne sne ze to sie w glowie nie miesci...jak np ze sie topie...albo sni mi sie ze rozdzial dodalas i cala happy a potem sie budze i takie...nieee to byl sen:( ale jak juz jestem przy michaelu to w sumie gilan tez powinien go nienawidzic zwazajac na to ze pomogl uprowadzic jego przyjaciol i ojca...a potem wpadlam na pomysl ze ma interes w tym by on przezyl bo w koncu byl dowodca genowianczykow wiec powinien znac plan tej ich twierdzy...anonim wymysla teorie

      Usuń
  3. Jezu, jak dawno nie pisałam u ciebie żadnego komentarza, czuję się z tym tak źle, ale jestem moja droga. Tak jest godzina 3:30, ale jakoże zasnęłam o 18, to obudziłam się teraz. Jestem niczym sowu, huhuhu.
    Tak. Właśnie, tak t jest jak sie pisze kom o tek porze, nie gwarantuje ze bd logiczny.
    Ari, Gil, Ari, Gil, Ari, Gil! To udealny, błskotliwy, po prostu cudowne, ja jestem pewna, że ona tak właśnie podświadomie sobie mysli xd I to jak odwróciła głowe jak Angeline zapytała ,,Medalion czy zwiadowcę?" czy jakoś tak nie wracam do fory zeby mi sie kom nie usunął, to wlasnie idealnie pokazuje jak bardzo go kocha. No i wspolpraca tej dwojki och ach kocham ich. Bo wiesz. Gilan postanowil od razu odnalezc Ari. Nawet sie nie zastanawial czy cos innego moglby zrobic. A ta różowa... ladacznica (xD) niech się wypcha stąd i nie wiesza na Gilanie, bo ją trzasnę. Gilan jest zarezerwowany tylko dl Ari.Zadne Jacklyny, zadne isabelle. Niech spadają.
    Ja wiedzialam ze Micheal im pomoże, ja wiedzialam. Ari w koncu mu moze zaufa choc troche... Moze juz nie bd chciala go zabic, co? No juz jej troche przeszlo niby, ale taka fala zemsty to zawsze moglaby do niej powrocic, ale teraz to juz ja uratowal. No i w sumie micheal jest teraz biedny, bo ja na jego miejscu to bym nie chviala z ta Jachlyn (nie pomylilam imienia? Trudne bylo xd) stawac oko w oko... no i jeszcze ma biedaczek te wizje, to niby tamten rozdzial, ale i tak mu wspolczuje xd
    Ha, i poczatek wcale nie jest zly, nie wiem o czym mowisz. To bylo cudowne, jak ukradl jej medalion (polędwiczki w medalionach? Medaliny polędwiczek? Z sosem podgrzybkow? Achhhh...), bo to bylo takie kolejne starcie sil zwiadowca vs płatny zabojca i to wlasnie w ich relacji jest naprawde kochane. Achhhh <3
    Kocham ich.
    A co do tych galaktyk, skladania sie z wody, czarnych dziur, o czym rozmawiałaś z Kotem, to e tam ja myśle ze jak mieli taki dostep do magii to na pewno wiedzieli cos wiecej niz tylko to ze jak poderzniesz gardlo to zabijesz. To jednak taki wyzszy poziom zaawansowania mozgu.
    Wiesz co? Ja to bym chyba poczytala o tej czworce jeszcze, choc alaric tez kusi. Byl ostatnio niby (tak, czytam wszystkie rozdzialy na biezaco, chociaz ostatnio ich nie komentowalam. Chociaz te o alaricu chyba skomentowalam... Na pewno zaczelam pisac komentarz xD) ale jego tez kocham. Chociaz nie wiem czy dalas go nam do wyboru. W kazdym razie mysle ze o tej czwroce bd dobrhm rozwiazaniem xd
    Ari nie wiedziała jak duzo Gilanowi odebrala, zabierajac mu odznake. To jest przeciez tak wazne dla zwiadowcow, niby nic, niby tez mozna bez niej zyc, ale... to taki symbol przynaleznosci do rodziny. Tak jak sie halt musial rozstac na chwile z odznaka, to tez byl bardzo smutny. Ari musi wiedziedziec ze nie mozna kresc Gilanowi odznaki, bo to wazne. Tak.
    Dlatego on jej ukradl <3 a wczesniej przeprowadzil szantaż xd
    Przeczytałam nowych zwiadowców! Ale mało Gila było, to znaczy w sumie dosc duzo, ale i tak za malo. Ja chcem go wiecej. Chce ksiazke stricte o nim. Tak jak chce o huncwotach. To chce o nim. Tak.
    No i wpadam zaraz na twojego nowego bloga. Ale teraz to chyba jednak spac pojde, bo w sumie 4 nad ranem...
    w takkm razie życzę weny i
    Dobranoc,
    Bianka! <3



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam kolejnego nocnego marka. Zaczynam dochodzić do wniosku, że społeczność blogera składa się w większości z takich ludzi. Ale co poradzić, gdy wena napada się późno w nocy?
      Cieszę się, że udaje mi się ująć ich relacje w ten, a nie inny sposób. Najpierw zastanawiałam się, czy nie pozostawić tego tak, że nie wiadomo, czy coś do siebie czują. Ale na to szkoda czasu i jest oklepane. Więc od razu można powiedzieć, że będą razem. O ile nie zdarzy się nieszczęśliwy wypadek, a takie można znaleźć na każdym krok... Cóż, takie życie.
      Michael poszedł spać, miał wizję i przybył na ratunek - nasz bohater. Kurczę, zaczynam go coraz bardziej lubić, choć nie miałam takiego zamiaru. Już raczej się na siebie nie rzucą. I wyobraź sobie siłę, jaką może być ich duet! Dwaj zabójcy, każdy lepszy w innej dziedzinie, co się trochę uzupełnia... Radzę spać z otwartymi oczami :) No, ale z drugiej strony Jacklyn czyha na jego życie, więc on też nie może stracić czujności.
      To Gilan, zawsze postawi na swoim. Przecież mu się niczego bezkarnie nie zabiera.
      Też o tym pomyślałam, więc postanowiłam zaryzykować i to dodać. Bo ciekawiej jest, gdy czarna dziura zabiera ci tlen, prawda?
      Ok, nawet zaczęłam pisać rozdział. I wyrobię się w terminie, nawet jeśli będę musiała pominąć innego bloga. Ten jest priorytetowy. A Alaric musi na chwilę zniknąć, choć nie na długo.
      Ari tego nie rozumie. Nikt nie rozumie, bo aby zrozumieć, trzeba być zwiadowcą. I też mi się serce łamało, jak Halt oddawał odznakę. Był w stanie zrobić tak dużo, aby wyruszyć na ratunek Willowi! Serio, taki ojciec i syn :D
      Bianka, możemy pisać petycję. I do Flanagana i do Rowling. Popieram twój pomysł całym sercem. Poczytać o młodym Syriuszu, Jamesie, Remusie... O ich psotach, o tym jak tworzyli mapę, jak się gryźli ze Slizgonami... I zobaczyć tego Dumbledora, któremu ręce opadają i już nie wie, co z nimi zrobić :D Marzenie. A Gilan na praktykach u Halta... Jestem pewna, że mu dogryzał i robił psikusy. Jakoś to mi się wpisuje w wyobrażenie nastoletniego Gilana. I bardzo chętnie przeczytałabym, gdy Halt, niechętnie bo niechętnie, ale go chwali. Tak bardzo mi tego brakuje.
      Może następna cześć coś odsłoni? Albo po niej nastąpi trylogia o Gilanie?

      Usuń
  4. Jestem! Bo po co zakuwać do sesji albo pisać prace zaliczeniowe, nie? ;) A tak serio, to zaraz od tego zwariuję i potrzebuję przerwy, więc rozdział spadł mi jak z nieba :) Długość zdecydowanie zadowala! Genialna przerwa po prostu, oczywiście niezwykle przyjemna. Mi tam całość bardzo dobrze czytało, również początek, także, cokolwiek ci się w nim nie podoba. Ja tego nie odczułam. Chociaż fakt faktem, że byłam trochę za bardzo podekscytowana tym, że a) jest nowy rozdział b) są Ari i Gilan, że odrobinkę średnio mogłam się skupić. Ale i tak mi się podobało :) Jak dla mnie ten skonfiskowany liść był uroczy. Znaczy może nie sam w sobie, ale to, że to tak bardzo basuje do Ari i Gilana, że to aż urocze. Chyba trochę zaczęłam kręcić, ale mam nadzieję, że połapiesz się, o co mi chodzi. I Gilan z tym medalionem... Wiesz, zdążyliśmy już całkiem nieźle poznać Twoje postaci i osobiście się do nich przywiązałam, więc takie sceny są dla mnie po prostu jak spotkanie ze starym, dobrym przyjacielem. To takie miłe... Ha, ha, kłótnia zakochanych! Świetne i tak bardzo w stylu Gilana... Naprawdę słyszałam ten jego wymijający ton, jakby nigdy nic, i widziałam najpierw szok, a potem totalną żądzę mordu na twarzy Ariadny... I ta ucieczka Gilana... Boże, jeśli po tym wszystkim oni nie skończą razem albo przynajmniej nie będą razem choć przez chwilę przed jakimś tragicznym rozstaniem, to ja cię znajdę i sobie poważnie porozmawiamy. Bardzo poważnie. Absolwent klasyka ci to mówi ;) Zaczyna mi się też coraz podobać relacja Ariadny i Angeline. AA, ha, ha... Wybacz, nauka rozwala mi mózg. W każdym razie, wydaje mi się, że Ari potrzebuje kogoś takiego, kto ją zna, ale jednocześnie jest trochę z zewnątrz, komu może się spokojnie wygadać. No, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe w jej przypadku. Gilan, Gilan, Gilan... Faceci to jednak bywają durni, nie? Znaczy w sumie i tak nie jest z nim źle, skoro chciał się ich pozbyć i w końcu załapał, że tu bardzo nie gra. Ale od początku było widać, że to podstępne suki, nie trzeba było czekać. Chociaż... No, w sumie bez Ari i Angeline sam Gilan z tymi dwiema by sobie nie poradził. I powiem ci, że strasznie mi się spodobała strategia, w której Gilan odwraca uwagę przeciwnika, a Ari atakuje znienacka. W sumie nawet nie wiem czemu, bo to nie jest jakieś odkrywcze, ale, znów, po prostu bardzo do nich pasuje, tak naturalnie. Hm, ciekawi mnie, czy te dwie panny jeszcze wrócą... Osobiście mam ochotę wyrwać im włosy, ale... Anyway, o, Michael! Nie dziwię się, że Ari nie skacze z radości na jego widok, to nawet byłoby niezgodne z jej postacią, po tym, jakie ma doświadczenia z Genoweńczykami, ale szczerze, to na tym etapie jednak bym się zdziwiła, gdyby Michael ich zdradził. Także końcówka tym bardziej mi się spodobała i mam nadzieję, ze relacja tej dwójki stanie się nieco mniej wroga. Może nie że od razu rzucą się sobie w ramiona, ale że będą się tolerować ;) A co do następnego rozdziału... Well, za bardzo kocham Gilana i Ari, żeby nie głosować na nich ;) Ale oczywiście wena weną, więc po prostu weź się za to, co ci bardziej teraz podpasuje.

    Pozdrawiam,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że mnie przerażasz? Aż mi się odechciewa iść na studia. A podobno to taki wspaniały czas... :D
      Łapię, o co chodzi. Gilan - inwencja twórcza i szantaż są zawsze w modzie. I cieszę się, że zaczynasz odbierać te postaci tak jak ja. Chociaż nie powinnam się dziwić, bo już ponad trzydzieści rozdziałów na nami., Nawet nie zauważyłam, że już tyle czasu minęło.
      Nie będziesz miała problemu ze znalezieniem mnie, w końcu nawet klasę znasz. Tylko potem trzeba będzie mnie namierzyć pośród 20 dziewczyn. Ale raczej nie będziesz miała powodu. Od samego początku nie ukrywam, że oni mają być razem. O ile wcześniej jednemu z nich coś się nie przydarzy przykrego. Wiesz, latają ludzie z ostrymi rzeczami w rękach, rzucają ognistymi kulami - bardzo łatwo o wypadek i jakąś tragedię. Więc twoje... mmmh... groźby są bardziej prawdopodobne niż reszty czytelników. Aż się zaczynam bać :D
      Między Angeline i Adrianą to nie jest jakaś głęboka przyjaźń, ale raczej każda potrzebuje podobnej relacji. Ari raczej nie ma w swoim otoczeniu kobiety, z którą mogłaby pogadać, a Angeline siedzi we dworze Lysandra, a jak już wychodzi to ma jakieś zadanie, na którym jest bardzo skupiona i na znajomości nie ma czasu.
      Facet to facet :) Nic nie poradzisz, nie ważne jak inteligentny, zawsze zostanie gdzieś tam ten zdradliwy gen... Tak, było widać, że coś jest z nimi nie tak. Ale Gilan to chwilami takie dziecko słońca - nie osądzajmy po pozorach, dajmy szansę itd. To nie typ, który odepchnie przez swoje przeczucia. Jasne, będzie bardzo ostrożny i wyczulony na wszystko, ale nie zaatakuje cię, bo coś mu w tobie nie pasuje. To nie Adriana :D
      Ta strategia trochę oddaje ich charaktery, nie sądzisz? Adriana zwykle zabija z ukrycia, jeśli to możliwe, ma gdzieś to, że takie zachowanie jest niehonorowe, że należy spojrzeć w twarz przeciwnika, dać mu szansę na obronę... A Gilan to odwrotność. Chociaż nie czekałby pewnie na miejscu pojedynku, po pokonaniu wyzwanego rycerza, aby upewnić się, że nikt nie będzie chciał go pomścić. Niektórzy tak robili w średniowieczu, ale jemu szkoda by było na to czasu. Lecz z drugiej strony posłałby strzałę w kierunku wartownika, który niczego się nie spodziewa. Choć to może kwestia motywacji? Bo zwiadowcy to jednak podstępne osobniki.
      Ta końcówka jest moim ulubionym fragmentem w tym rozdziale. Cała akcję z niego wymyśliłam już dawno, a pierwsza była właśnie tak końcówkowa.

      Usuń
  5. http://soror-exploratores-missing.blogspot.com/2017/01/rozdzia-6.html
    Zapraszam na nowy rozdział xD
    Liberati

    OdpowiedzUsuń

Mia LOG