Jin Croisseux
szedł korytarzem zamku należącego do króla Iberionu Dariusa IV. Przebywał na
dworze królewskim już jakieś dziewięć miesięcy, a jego misja była prawie
wypełniona. Spodziewał się, że może jeszcze dzisiaj uda mu się ją zakończyć.
Wystarczyła mała manipulacja z jego strony, władca i tak już mu bezgranicznie
ufał, wręcz jadł mu z ręki.
Otworzył drzwi
do sali tronowej, w duchu ciesząc się, że nie ma w niej nikogo poza samym
władcą. Jeśli nikt nie będzie się wtrącał, pójdzie mu jak z płatka.
– Wasza Wysokość, szpiedzy
dostarczyli nam kolejne raporty od Raphela…
Król Darius
siedział na tronie, radując się, że wreszcie nadeszły oczekiwane wieści.
Spojrzał na swojego najbardziej zaufanego człowieka, który właśnie wtargnął do
sali bez pukania. Jednak już nie takie rzeczy mu wybaczał. Nie miał pojęcia, dlaczego
tak bardzo zaufał temu młodemu człowiekowi, od razu odprawiając innych
doradców. Posiadał on niezwykły zmysł strategiczny, jego inteligencja i
przebiegłość pozwoliły władcy wygrać kilka naprawdę znaczących bitew.
Obserwował,
jak młody mężczyzna podchodzi do jego tronu, wciąż zapatrzony w dokumenty.
Długie niebieskie włosy sięgające połowy pleców powiewały przy szybkim kroku.
Jego córka od razu zakochała się w fiołkowych oczach doradcy, nie będąc w
stanie myśleć o niczym innym. Jednak najbardziej przyciągał uwagę tatuaż pod
lewym okiem. Czarny wzór otaczał całe oko, zajmując nawet część powieki. Król
nie wiedział, co ten znak oznacza, a chłopak nie wydawał się skory do
podzielenia się tą wiedzą. Władca przymknął na to oko, w końcu każdy może mieć
swoje małe tajemnice.
– Co tam jest napisane? – spytał
monarcha. Wiedział, że koperta z listem została już odtworzona przez
młodzieńca. Doprawdy, chyba nawet własnej rodzinie tak nie ufał. Był gotowy
powierzyć mu swoje własne życie, jak i bliskich.
Chłopak stanął
przy tronie, podając Dariusowi dwa pergaminy. Ten jednak nie rozwinął ich,
patrząc wyczekująco na doradcę. Niebieskowłosy uśmiechnął się lekko i spełnił
wolę króla.
– Raphel donosi, że jego straż
dostrzegła zastęp Genoweńczyków, zmierzający w tę stronę. Około dwudziestu
ludzi. Prosi o pozwolenie na atak, gdy tylko przekroczą granicę Iberionu.
– A co z królem Duncanem i jego
świtą? – Darius był przyjacielem króla Araluenu i pragnął mu z całego serca
pomóc. Ale nie mógł bez powodu wmieszać to całego państwa.
– Królowie Araluenu, Picty oraz
Celtii oraz reszta jeńców przeprawili się przez morze i teraz kierują się do
głównej twierdzy Genoweńczyków w Toskanii. Prawdopodobnie będą chcieli postawić
jakieś warunki, kiedy tylko znajdą się bezpiecznie za murami swojego miasta.
Przynajmniej tak twierdzi nasz informator.
– Można mu ufać? – spytał król,
wpatrują się bezmyślnie w wielki żyrandol. Myślami był daleko od zamku układając
w myślach pan pomocy Duncanowi. Jednak każdy pomysł miał kilka wad.
– A komu można w pełni ufać w
tych czasach, mój królu? – odpowiedział na pytanie Jin, kłaniając się przy
ostatnich słowach. Niebieskie kosmyki opadły mu na oczy, przez co władca nie
zauważył w nich dziwnego światła.
– Chyba tylko tobie, Jin –
westchnął monarcha. – Co radzisz, mój doradco?
Wreszcie,
pomyślał chłopak, udając, że rozmyśla. Wszystko miał już ułożone w głowie,
każdy najmniejszy szczegół.
– Każ zebrać armię, trzeba
najpierw zająć się oddziałem, który zmierza w naszą stronę. Nie mam pewności,
lecz przypuszczam, że jeśli nic z tym nie zrobimy, to pójdziesz w ślady władcy
Araluenu, mój królu.
– A potem?
– Ruszyć od razu do Toskanii.
Jeśli wyruszymy w ciągu kilku najbliższych dni, powinniśmy zdążyć zagrodzić
drogę głównym oddziałom.
– Wtedy rozegra się bitwa…
Genoweńczyków jest dużo, mamy szansę wygrać?
– Zajmę się tym. Możesz mi
zaufać, wasza wysokość – zapewnił Jin, kłaniając się nisko. – Odbijemy królów i
ich świtę, potem doszczętnie zniszczymy Genowesę.
– Całe miasto? – król spojrzał na
niego zdziwiony. Rozumiał zdobycie twierdzy, ale po co było im też miasto?!
Mieszkały tam przecież kobiety, dzieci, starcy. Mieli ich wszystkich zabić? Ale
koro Jin tak mówi, to musi być jakiś ważny powód…
– Wiem, że to brutalne, ale to z Genowesy
pochodzą wszystkie ich zapasy. Poza tym, to miejsce jest wylęgarnią tej hołoty.
Jakby nie patrzeć , wasza wysokość, dzieci to przyszli zabójcy, starcy to
zabójcy zbyt posunięci wieku, którzy musieli porzucić swój fach. Nawet kobiety
trudnią się zabijaniem. Musimy z nimi skończyć raz na zawsze. Nie spodziewają
się ataku, nie będzie dużo strat z naszej strony.
Monarcha
westchnął, podejmując decyzję. Nie wiedział czy dobrze czyni, ale ktoś kiedyś
musiał usunąć ze świata to zagrożenie, którym byli Genoweńczycy. Czemu nie
miałby być to on, okryłby się sławą. Nie przegra bitwy, nie z takim genialnym
strategiem jak Jin u boku.
– Dobrze, ale nie będę mógł
osobiście zebrać armii i jej poprowadzić, przynajmniej na początku. Wiesz, w
końcu Matilda wychodzi za mąż…
Jego jedyna
córka była wydawana za mąż za księcia Arydii, aby zapewnić Iberionowi spokój ze
strony południowych sąsiadów. Smutny obowiązek księżniczki, aby zapewnić
dobrobyt swojemu ludowi. Matilda miała siedemnaście lat, natomiast jej
narzeczony niedawno skończył czterdzieści wiosen. Dariusowi serce krajało się
na samą myśl, do czego zmusza córkę, ale dobro ludu było ważniejsze niż
szczęście córki. Tak pisało w artykułach, które musiał podpisać, aby stać się
królem.
Sama
księżniczka, kiedy usłyszała, że ma wyjść za nieznajomego, zamknęła się w
swojej komnacie, płakała i nic nie jadła cztery dni. Nikt się nie mógł do niej
dostać, okna i drzwi jakimś cudem zasłona ciężkimi szafami, więc wyważenie nie
wchodziło w grę. Władca sądził, że jego córka zareagowałaby inaczej, jeśli nie
byłaby zakochana. Co prawda bez wzajemności, bo Jin nie zwracał prawie na nią
uwagi. Już myślał, że będzie musiał rozwalić ściany komnaty, aby dostać się do
zrozpaczonej córki, jednak kurczowo złapał się ostatniej deski ratunku. Po
wielu namowach Jin zgodził się prosić Matildę, aby wyszła. Monarcha nie sądził,
że to zadziała, ale najwyraźniej nie doceniał serc zakochanych dziewcząt.
Wystarczyło jedno słowo chłopaka, a księżniczka potulnie wyszła z komnaty.
– Ja się wszystkim zajmę, wasza
wysokość. Tylko proszę to podpisać, bo inaczej nie będę miał prawa, aby zwołać
armię – głos młodzieńca wyrwał go z zamyślenia. Po chwili przed oczami króla
pojawił się biały pergamin, a na nim wypisane pięknym, pochyłym pismem:
Niniejszym upoważniam mojego doradcę Jina
Croisseux do zwoływania armii i objęcia nad nią dowództwa w celu zlikwidowania
niebezpieczeństwa zagrażającego królestwu i rodzinie królewskiej. Każdy dowódca
i żołnierz ma obowiązek wykonywać jego polecenia bez zastrzeżeń, jakby były
moimi poleceniami.
Poniżej było
miejsce na podpis. Król zawahał się. Podpisując dokument dawał doradcy prawie
nieograniczoną władzę. Bo kto ma wojsko, ten bierze wszystko. W innym przypadku
rozmyślałby długo, jednak… To był Jin, a Darius nikomu jeszcze tak nie zaufał.
Przyłożył podane i umaczane przez chłopaka pióro w atramencie do papieru.
– Nie ma powodów do obaw, mój
królu…
Cichy głos
Jina jeszcze bardziej utwierdzał monarchę w przekonaniu, że postępuje słusznie.
Nie zauważył uśmiechu na twarzy chłopaka, ani tego, że jego tatuaż mieni się
błękitem.
Jin stał
nieruchomo, wpatrując się, jak pióro jest coraz bliżej pergaminu. Jeszcze
chwila, a jego cel zostanie osiągnięty. Obejmie dowództwo nad wojskiem
Iberionu, odbije królów z wysp, zyskując tym samym ich wdzięczność. Potem
zniszczy Genowesę, a w zrujnowanym mieście z pewnością w końcu pojawi się ON. A
wtedy chłopak spełni wreszcie swe marzenie, zabijając GO. Żeby tylko jego wróg
tak dobrze się nie ukrywał, nie potrzebowałby armii do niszczenia miasta, aby
GO zwabić. Bo tego, że się pojawi, był pewny. W tym mieście był przedmiot, na
którym MU bardzo zależało. Bez którego nie mógł żyć.
Dłoń króla
nakreśliła powoli na pergaminie literę D.
Jeszcze
chwila…
Cichy świst
powietrza, jęk króla, krople krwi cieknące mu z kącików ust na biały
pergamin. Wszystko to
stało się w ułamku sekundy.
Chłopak wciąż
niedowierzając w to, co się przed chwilą stało, odwrócił się powoli.
–Jak to jest, gdy marzenia
rozsypują się w pył, a misterny plan niweczy jedno ostrze?
Jin napotkał
na swojej drodze czerwone oczy, które wpatrywał się z uciechą na kapiącą na
podłogę krew władcy. Mężczyzna był od niego starszy o jakieś dwa lata, miał
zielone włosy wiązane w warkocz, przerzucony przez ramię. W dłoni trzymał mały
sztylet, podobnym rzucił z morderczą precyzją, przebijając serce władcy.
– Zniszczyłeś mój plan. Aktualnie
waham się pomiędzy chęcią zabicia cię, a torturowaniem i zabiciem cię.
– Proszę, proszę. Tyle opcji,
mogę sam sobie którąś wybrać?
Odpowiedziało
mu milczenie i nieruchome spojrzenie fiołkowych oczu.
– Pogawędziłbym jeszcze, bo ładny
jesteś, ale Marcus kazał mi zabić waszą dwójkę, więc…
Srebrne ostrze
w ułamku sekundy przecięło powietrze. Zielonowłosy z zaskoczeniem patrzył, jak
Jin nie rusza się miejsca. Szczerze mówiąc, liczył na jakieś wyzwanie, a nie
proste zabójstwo. Ku jego radości w pomieszczeniu robiło się wręcz lodowato, a
sztylet upadł zamrożony za podłogę. Dostrzegł, że jeden kosmyk włosów jego
przeciwnika zrobił się całkowicie biały.
– Jak się nazywasz? – zimny głos
przeciął powietrze. Jin był wściekły. Nie spodziewał się, że tamten od razu
zaatakuje. Właśnie rozmyślał, co zrobić z trupem króla, aby nie oskarżono go o
morderstwo, gdy prawie oberwał sztyletem. Na szczęście jego moce samodzielnie
się uaktywniły, blokując cios.
– Akarian Rosserau, zapamiętaj
sobie, bo to ja cię zabiję. Nie spodziewałem się, że coś potrafisz, laleczko –
mruknął, akcentując ostatnie słowo.
– Jak żeś mnie nazwał? – głos
Jina wciąż był całkowicie spokojny, choć zniewaga sprawiła, że miał ochotę
rozwalić cały zamek. Zwykle tak się nie zachowywał, nic by sobie nie robił z
przezwisk, ale jego plan runął w gruzach, więc chcąc nie chcąc był lekko wyprowadzony
z równowagi.
– A kto ma długie i niebieskie
włosy a do tego filetowe oczy? Wyglądasz jak…
– Milcz – uspokoił się trochę,
wracając do zwykłego stanu. Sam będzie musiał się pofatygować i zniszczyć
miasto, czekając aż ON się pojawi. Przy okazji mógł uwolnić jeńców, niezbyt mu
się podobało, jak Genoweńczycy panoszą się na kontynencie, robiąc co im się
żywnie podoba.
– Czyli przechodzimy do
konkretów? Mi się tam podoba – zakpił Akarian, szczerząc się niemiłosiernie.
Dlaczego to właśnie taki idiota musiał zabić króla? Bogowie, błagam, niech
przestanie zachowywać się jak dziecko…
Bogowie jakoś
nigdy Jina nie lubili, więc efektu żadnego nie było. Skończy to szybko i
wyniesie się z kraju, zanim ktokolwiek odkryje ciało władcy, a jego oskarżą o
morderstwo.
Wokół chłopaka
zaczął wiać zimny wiatr, tworząc wokół niego małe tornado. Po chwili pojawiły
się tysiące płatków śniegu, poddając się naporowi wiatru.
– No proszę, proszę, jak miło…
Zielonowłosy
uniósł ręce, a nad nim pojawiły się liczne sztylety, miecze i włócznie, unosząc
się w powietrzu.
Jin zamarł.
Wiele nie przedrze się przez śnieżne tornado, ale kilka na pewno trafi. Byłby w
o wiele lepszej sytuacji, gdyby miał przy sobie miecz, jednak ten spoczywał w
jego komnacie. Jeśli Akarian wyśle w jego stronę te ostrza, będzie zmuszony
użyć większej części swojej mocy, a wtedy nie gwarantuje, że mieszkańcy zamku
przeżyją.
Widząc
zaniepokojenie na jego twarzy, przeciwnik zaśmiał się głośno. Jeszcze trochę i
ściągnie tu całą straż. Wtedy dopiero zaczną się kłopoty. Rosserau podniósł
powoli i zaczął opuszczać ręce, wpatrują się z błyskiem w oku w
niebieskowłosego.
Nie ma rady,
będzie musiał uwolnić moc. Bo nie zamierzał tu ginąć.
Wtedy
mężczyzna skrzywił się i z niezadowoleniem wypisanym na twarzy zlikwidował całą
broń. Jin przyglądał mu się zdumiony. W ciągu piętnastu minut wydarzyło się
tyle rzeczy, a on żadnej nich nie przewidział.
– Wybacz, szef wzywa – wyjaśnił,
odwracając się do niego plecami. Co z idiota stoi tyłem do wroga?! Wokół
Akariana zaczął krążyć czarny pył, otulając go coraz bardziej. Niebieskowłosy
miał ochotę cisnąć w niego czymś, ale byłby to czyn bezsensowny, a Jin nigdy
takich nie popełniał. Stał więc w bezruchu, przyglądając się, jak tamten znika.
Gdy po mężczyźnie
nie pozostał żaden ślad z wyjątkiem ciała martwego władcy, zamieć wokół
chłopaka zniknęła. Skierował się pewnym krokiem stronę drzwi, nie zaszczycając
byłego zwierzchnika spojrzeniem. Darius był tylko marionetką, plan nie wypalił,
trzeba stworzyć nowy.
– Zaczekaj, Samaelu…
Chłopak
odwrócił się natychmiast, wpatrując się w czerwonowłosego mężczyznę, który
pojawił się znikąd. Wokół niego krążyły srebrne iskierki, które odbijały się w
diamentowych oczach.
– Skąd znasz moje prawdziwe imię?
– spytał spokojnie. Wiedział, że mógł pokonać nieznajomego, jeśli ten
stanowiłby zagrożenie. Odpowiedzią na jego pytanie był tylko zimny uśmiech.
Tak, ten mężczyzna był godnym przeciwnikiem.
– Jestem Lysander. Mam do ciebie
jedno pytanie.
– Jakie?
– Samaelu Dantalionie Tristianie
Lucjuszu Mortis, zechcesz zostać moim skoczkiem*?
*
Chodzi o figurę szachową.
*********************************************************************************
Wiem, wiem, spodziewaliście się Adriany i Gilana. No, ale postanowiłam wreszcie wprowadzić nową postać, więc będziecie jeszcze musieli poczekać jakieś dwa tygodnie. Może to być dla niektórych okrutne, ale cóż... Nie moja wina. albo moja, ale na wenę nie mam wpływu. Po prostu nie byłam w stanie napisać teraz o spotkaniu Lilith i Ari, więc to będzie dopiero w następnym rozdziale. A Jina już dawno chciałam wprowadzić. choć ogólnie to on Samael się nazywa (nie, nie jest demonem). Wszystkiego o nim szybko się nie dowiecie, bo to chyba najbardziej tajemnicza postać tego opowiadania. Dodałam nową muzykę i biorę się za lekcje...
To chyba wszystko, mam nadzieję, że się podobało :D
Kobieto!!!! Jesteś okrutna!!! Będziesz mnie jeszcze dwa tygodnie męczyła!! Myślałam, że będzie coś o Lily i Ari, a tu nic... Rozdział jest świetny. Teraz dodatkowo będę się zastanawiała kim jest Jin, a właściwie Samael. I co? Przez ciebie chodzę po ścianach ze zniecierpliwienia -.- Wszystko twoja wina!!! W każdym razie czekam na następny rozdział! I weny życzę :)
OdpowiedzUsuńA masz, cierp, bo mi o swoim opowiadaniu nie powiedziałaś! Jestem w trakcie czytania :D Może trochę krócej będziesz się męczy. Bo może wen mnie napadnie i nagle napiszę rozdział? Zobaczymy. Dziękuję za komentarz :D
UsuńOby, oby :)
UsuńZapraszam na nowy rozdział na moim blogu!
Usuńzwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com
UDUSZE!!!!!!!CZM 2 TYG!!!!!!?no a rozdzial superowy...Jezu teraz bd sie jeszcze zastanawiac kto to jest samael(skojarzyl mi sie z tym jinem z aladyna tyle ze tamten nie chcial nikogo zabic)i ten zly(nie pamietam imienia) no coz bede ''cierpliwie'' czekac na nastepny rozdzial.
OdpowiedzUsuńzycze mnostwa weny i pomyslow i szczescia w szkole
a i jeszcze podalabys tytuly muzyki bo sie nie wyswietla a bardzo mi sie podoba
https://www.youtube.com/watch?v=2msoh2mt0w4
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=2UeA9Nus9Eg
https://www.youtube.com/watch?v=6O6Q1OiF6LI
https://www.youtube.com/watch?v=hKRUPYrAQoE
Tu masz linki do pierwszych czterech utworów. Reszty już nie pamiętam. Boże, nie duś! Jeszcze nie chcę umierać. Jestem taka młoda...
Cieszę, że ci się podobało :) Akarian ujawni na swój temat więcej niż Samael, ale cóż...
dzieki i spokojnie nie udusze Cie...jeszcze(evil smile)
UsuńHejo!!!
OdpowiedzUsuń"Długie niebieskie włosy sięgające połowy pleców powiewały przy szybkim kroku. Jego córka od razu zakochała się w fiołkowych oczach doradcy, nie będąc w stanie myśleć o niczym innym."--- niebieskie włosy:O,nie wiem czemu ale przypomniał mi się jeden bohater ksiązki "Strażnicy Veridianu" czy jak tam był jej tytuł.
"Wtedy rozegra się bitwa… Genoweńczyków jest dużo, mamy szansę wygrać? (szansa na sukces)
– Zajmę się tym. Możesz mi zaufać, wasza wysokość – zapewnił Jin, kłaniając się nisko." Ja bym nie ufała kolesiowi co ma niebieskie włosy.....
"Potem zniszczy Genowesę, a w zrujnowanym mieście z pewnością w końcu pojawi się ON. A wtedy chłopak spełni wreszcie swe marzenie, zabijając GO. Żeby tylko jego wróg tak dobrze się nie ukrywał, nie potrzebowałby armii do niszczenia miasta, aby GO zwabić. Bo tego, że się pojawi, był pewny. W tym mieście był przedmiot, na którym MU bardzo zależało. Bez którego nie mógł żyć." z tym ON,GO,MU, nie wiem czemu przypomniał mi sie Voldemort, na prawde nie wiem czemu....
"Dłoń króla nakreśliła powoli na pergaminie literę D.
Jeszcze chwila…" O kurde jakie napięcie.....
"Cichy świst powietrza, jęk króla, krople krwi cieknące mu z kącików ust na biały pergamin. Wszystko to stało się w ułamku sekundy." i plan poszedł się paść na łąkę z fiołkami..;)
"Jin napotkał na swojej drodze czerwone oczy, które wpatrywał się z uciechą na kapiącą na podłogę krew władcy. Mężczyzna był od niego starszy o jakieś dwa lata, miał zielone włosy wiązane w warkocz, przerzucony przez ramię" i zielone włosy...."widzę tęcze"....będzie jakiś gościu co będzie miał pomarańczowe włosy lub różowe? (ja sie serio pytam bo sama bym chciała mieć pomarańczowe lub czerwone włosy ale by mnie mama lub co gorsza babcia rozszarpały. Wiem,wiem coś ze mną nie tak ,ale cóż,takie życie)
"Ku jego radości w pomieszczeniu robiło się wręcz lodowato, a sztylet upadł zamrożony za podłogę. Dostrzegł, że jeden kosmyk włosów jego przeciwnika zrobił się całkowicie biały." Kraina Lodu mi sie przypomniała :D
"Wokół chłopaka zaczął wiać zimny wiatr, tworząc wokół niego małe tornado. Po chwili pojawiły się tysiące płatek śniegu, poddając się naporowi wiatru." i znów Kraina Lodu i teraz ja sie pytam: gdzie jest Olaf??
" Zielonowłosy uniósł ręce, a nad nim pojawiły się liczne sztylety, miecze i włócznie, unosząc się w powietrzu." super!!! tez bym tak chciała!!
"Zaczekaj, Samaelu…
Chłopak odwrócił się natychmiast, wpatrując się w czerwonowłosego mężczyznę, który pojawił się z nikąd. Wokół niego krążyły srebrne iskierki, które odbijały się w diamentowych oczach.
– Skąd znasz mój prawdziwe imię? – spytał spokojnie. " Pierwszej chwili sobie pomyślałam "CZY TO ON ,mój jeden z ulubionych hohaterów w powieściach Mai Lidii Kossakowskiej Siewca Wiatru i Zbieracz Burz!!!!" a później twój dopis " A Jina już dawno chciałam wprowadzić. choć ogólnie to on Samael się nazywa (nie, nie jest demonem)." i pomyślałam " i dupa zbita do jasnej ku*wy nędzy" zniszczyłaś mi życie a ja już myślałam że jeszcze aniołowie sie pojawią(to by było już dziwnie ,ale co tam trzeba czasem namieszać.Co nie?)
Rozdział jak zwykle wspaniały i ja szczerze nie czekałam na Adriane i Gilana ja po prostu czekałam na kolejny zajebisty rozdział.
Zycze weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, weny,weny,weny,weny,weny,weny, powodzenia w szkole i mnóstwo wolnego czasy i weny,czy wspomniałam już o wenie?No i jeszcze weny.
Pozdrawiam
Esmi
i plan poszedł się paść na łąkę z fiołkami...powaliłaś mnie tym:')<3
UsuńBoże, kolejna Kossakowska! Już cię kocham!
UsuńCzytałaś Strażników Veridianu? To jest boskie! I tak, dobrze i się skojarzyło. Najpierw przeczytałam tą książkę i myślę:,, Niebieskie włosy? Kiedyś trzeba to w opowiadaniu wykorzystać" No i nadszedł ten czas. Trochę się wahałam z tym kolorem, bo w głowie wciąż miałam Asmodeusza z Siewcy Kossakowskiej. Wiesz, on z kolei miał seledynowe włosy, a nie niebieskie. Miałam taki dylemat...
Voldemort? Fakt, Ten, Którego Imienia Nie Można Wymawiać :) Tu chodzi raczej o to, że Samael ma to gościa taki uraz, że nie zamierza plugawić sobie ust tym obrzydliwym (dla niego) imieniem.
Och, no gdzie Olaf? Osobiście bałwana uwielbiam. Mógłby służyć do odwracania uwagi :D
Co do latających w powierzy sztyletów i miecz, to nie mój pomysł. Muszę przyznać, że oglądałam Fairy Tail (nie wiem, co się ze mną dzieje, ale to uwielbiam).
Dzięki za komentarz. I za: ,,i plan poszedł się paść na łąkę z fiołkami. genialne :D
Wspaniały rozdział! Czytało mi się go tak przyjemnie :) Naprawdę wspaniale piszesz! Wow! Nowa postać!! Jak tajemniczo *.* i jeszcze te pragnienie zemsty.... Obłędnie 😍
OdpowiedzUsuńXoxo Niko
Cieszę się, e ci się podobało :) Taaaa.... Nowa postać, która z każdą chwilą w mojej wyobraźni zaczyna mieć coraz większe znaczenie.
UsuńBardzo, ale to bardzo mi się podoba! Życzę weny i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńChyba naprawdę powinnam przeczytać książkę >.<
OdpowiedzUsuńWybacz, ze tak późno (wręcz już standardowo, Mika jest spóźniona!).
Czytam sobie, czytam i tak się zastanawiam, kiedy coś się zacznie dziać, bo o polityce (szczególnie tej prawdziwej) wiem, tyle co nic. Nie lubię jej, choć uwielbiam intrygi. No i tak czytając o tym królu i obowiązku królewny (przypomina mi się tutaj Mulan 2 i jej podróż z trzema księżniczkami), to czy Matilda jest jedynym dzieckiem króla? Na miejscu Jina wzięłabym się i ożenił z księżniczką (gdybym była facetem) i stałą się przez to królem! Ha! Drżyjcie narody na samą myśl o Mice przy władzy!
Dobra, później pojawia się jakiś gościu (zielonowłosy? Cool!) i jest tak bajerancko, bajecznie, bombowo! Po prostu potrójne B! :D
Coś się dzieje, jest walka, a ja myślę o księżniczce... Bogowie! To, że walka jest, Lysander się pojawia (poważnie go uwielbiam, szczególnie gdyż wyznałaś skąd go wzięłaś), ale nie... Mika myśli o grubasie (bo skoro ma czterdziestkę na karku, musi mieć brzuszek), ma wąsy, jest paskudny i pije browary niczym Ferdynand Kiepski... Później (pisząc to) naszła mnie refleksja, bo w końcu nawet w wieku czterdziesty wiosen, ktoś może być przystojny. O bogowie! A co jeżeli to adonis, a ja go obraziłam? O.O
Poważnie... Teraz będę się zastanawiała o tym facecie i jak on wygląda i czy Metilda w ogóle ma szanse u Jina, który tak naprawdę się nazywa Samael (zupełnie, jak mój Sammy, ale cśśś!) i czy on jest zdolny do miłości? No i zaczynam wątpić, czy Lysander na pewno jest dobry, w końcu Jin chciał... Hmm... Obalić króla? Przejąć władze nad królestwem? Mieć władze na armią i obalić króla? Jakoś mniej więcej, chyba tak to szło...
O bogowie, ale najbardziej męczy mnie ten czterdziestoletni facet!
Czemu właściwie mówi się "wiosny"? Czemu nie "zimy", albo "jesienie" lub "lata" ... lato... Kurcze. Właśnie odkryłam, że my... Lata... Lat... To jest od słowa "lato"? Kto to wiedział?!
W każdym razie czekam na kolejny rozdział z niecierpliwieniem!
Rozdział był bajeczny, oszałamiająco bombowy, bajerancki (wiem, znów trzy razy B "3xB"), kongenialny, fantastyczny, wspaniały, cudowny, feeryczny, zdumiewający i oczywiście apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3
super pomysł z Jinem, naprawdę
OdpowiedzUsuńnajlepszy był moment z tą strzałą, opisałaś to tak super, że czyłam się jakbym tam była i widziała to na własne oczy :)
sorry, że tak późno
weny życzę
i, standardowo już, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
Jakoś szybko te rozdziały powstają i na moim blogu już jest drugi. Także zapraszam serdecznie.
OdpowiedzUsuńzwiadowcy-bron-bogow.blogspot.com
i drugi
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com