Michael Descouedres nienawidził tego, co
Angeline nazwała darem. Dziwne wizje prześladowały go coraz częściej, rzadko
kiedy mógł spać spokojnie. Zazwyczaj nie miał pojęcia, czego dotyczyły,
wszystko było chaotycznie i nie miało żadnego sensu. Miewał dziwne sny od dzieciństwa,
lecz zwykle nie były one prorocze. Dopiero gdy napotkał na swojej drodze
Lilith, jego przekleństwo jakby się przebudziło. Obserwował zdarzenia na jawie,
budził się i przyglądał się im w rzeczywistości. Cokolwiek by to nie było, nie
był wstanie temu zapobiec.
Trzy
miesiące temu w śnie widział ogień, stare drzewo i słyszał krzyk. Dwa dni
później przybyli do małej wioski na wybrzeżu. Od razu rzucił mu się oczy
olbrzymi dąb, lecz w niczym nie przypominał tego ze snu – posiadał wiele gałęzi
i nie stał samotnie tylko w zagajniku. Tydzień później nastąpiło załamanie
pogody, jakiego jeszcze nigdy nie widział. W ciągu godziny wiatr powyrywał
drzewa, pozostał tylko olbrzymi dąb z jedną gałęzią. Zanim skojarzył fakty, piorun
uderzył w gospodę, w której się zatrzymali, a ogień zaczął się szybko
rozprzestrzeniać. Wybiegł na zewnątrz i zobaczył pień trawiony przez płomienie,
za nim zapadał się budynek. Wszystko wyglądało jak w jego śnie. Oszołomiony
wsłuchiwał się w krzyki i jęki rozlegające się dookoła, nawet nie myślało
ucieczce, zawieszony gdzieś pomiędzy światami. Przed płonącą belką uratowała go
Lilith, która wyciągnęła go na pobliskie wzgórza. Tej nocy zginęli wszyscy
mieszkańcy wioski, a on stracił dwudziestu ludzi, których nie wysłał na zwiady.
Najgorsze było to, że widział to wcześniej, a nic nie zrobił. Lilith tylko się
uśmiechnęła, starła sadzę z jego policzka i powiedziała, że się zdarza.
Po
raz pierwszy udało mu się zmienić przyszłość, ratując Adrianę i Gilana. Śnił,
widział las i potwora. Obudził się kilka sekund później i ujrzał to samo
otoczenie. Dlatego był w stanie pomóc. Ta wizja nie była zamazana. Doszedł
wtedy do wniosku, że im bliższe wydarzenia, on widzi je wyraźniej. Teraz widział
odległą przyszłość. Prawdopodobnie.
Stał
pośrodku niczego, otoczony mgłą i zimnym powietrzem. Wszędzie widział biel,
tylko daleko przed nim przebijało się słońce. Niewiele myśląc ruszył w tym
kierunku. Stawiał spoty ostrożnie, nie znając podłoża, ale i tak potknął się
kilka razy o wystający kamień. Mgła była tak gęsta, że nie widział nawet swoich
dłoni. Sprawdził pas, ale nie znalazł broni. Z drugiej strony we śnie i tak nic
by mu nie dała. Jednak bez kuszy przerzuconej przez ramię czuł się nieswojo.
Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do źródła światła. Z każdą
chwilą mgła opadała, aż w końcu stanął u podnóża wysokiego wzgórza. Wiał tam
lekki wiatr, kołysząc trawą i liściami drzew, których za nim jeszcze przed
chwilą nie było. Promienie słońca ledwo prześwitywały przez pochmurne niebo,
ale temperatura wydawała się wyższa.
Rozejrzał
się dookoła, ale nic nie przyciągnęło jego uwagi. Skierował wzrok z powrotem na
szczyt wzgórza i zauważył tam ludzką sylwetkę. Wiatr, wiejący tam mocniej,
powoli rozwiewał resztki mgły, aż mógł dokładniej przyjrzeć się temu
człowiekowi. Z tej odległości mógł tylko stwierdzić, że to czerwonowłosy
mężczyzna ubrany w czarną szatę. Stał tyłem do niego w bezruchu ze spuszczoną
głową. Michael podjął decyzję i zaczął się wspinać pod górę. Na początku stok
był łagodny i łatwo pokonywał kolejne metry. Następnie zaczął piąć się stromo w
górę, a wiatr przybrał na sile. Miał wrażenie, że niebo staje się coraz
ciemniejsze.
Wtedy
pojawiły się postacie. Majaczyły się przed nim, prawie zlewając się z otoczeniem
i nie przyjmując żadnych kształtów. Stały jakby na straży wzgórza, a on w
drodze na szczyt musiał przejść obok nich. Jeśli go zaatakują… Najwyżej się obudzi.
W miarę jak szedł pod górę, stojąca najniżej sylwetka zaczęła przybierać ludzki
kształt. Potknął się o coś i upadł na ziemię. Poczuł, że coś wbija mu się w
udo. Spojrzał na ziemię i zamrugał zdziwiony. Ścieżka, po której szedł, jeszcze
przed chwilą była wysypana małymi kamieniami. Teraz klęczał i przyglądał się małym
figurom szachowym, które zastąpiły skały i to one wytyczały teraz drogę. Skoczył
na równe nogi i ruszył dalej. Nie miał za bardzo wyjścia – za sobą widział już
tylko pustkę. Uniósł głowę, próbując znaleźć tajemniczą sylwetkę, ale znów
pojawiła się mgła, pokrywając wzgórze.
Do
jego uszu dotarły okrzyki i gwizdy, a z bieli wyłoniło się kilku zawzięcie
kłócących się ludzi o czarnej skórze i lnianych ubraniach. Chmura mgły przysłoniła
na chwilę ich sylwetki, a gdy znów ich ujrzał, stali przy ciele podobnej do
nich kobiety i z nienawiścią wpatrywali się w białowłose dziecko leżące w
kołysce i płaczące głośno. Michael mimowolnie wyciągnął rękę w jego kierunku, choć
nie wiedział, co zamierza zrobić. Wtedy wszystko się rozmyło i znów był sam.
Usłyszał
dziecięcy śmiech, a mała czarnowłosa dziewczynka w niebieskiej sukience przebiegła
tuż obok niego, jakby nie istniał. Rzuciła się w ramiona ciemnowłosej pary,
która pojawiła się znikąd. Czarnowłosa kobieta rzuciła sztylet na ziemią i
przytuliła ją, a mężczyzna stał tuż obok i uśmiechał się szeroko. Po chwili
dołączył do nich nastolatek, który wyciągnął w kierunku siostry rękę, trzymając
w niej piękną lalkę. Uśmiech dziewczynki stał się jeszcze szerszy, gdy przyjęła
podarunek i podbiegła do brata. Cała czwórka znów rozpłynęła się we mgle. Michael
stał w miejscu, czekając na kolejne fragmenty wizji. Nic się jednak nie stało.
Najwyraźniej znów musiał wspinać się na wzgórze.
Wreszcie
natrafił na kolejną scenę, a właściwie obraz. Ciemnowłosa kobieta,
prawdopodobnie matka dziewczynki stała naprzeciw mężczyzny z mieczem w ręku.
Nad nimi powiewał herb, na którym złocisty lew pożerał węża. Ledwo zdążył
zauważyć ten szczegół, gdy obraz się zmienił. Stał w kałuży krwi, wokół niego
padały kolejne ciała, krzyki, płacze i szczęk ostrzy mieszały się ze sobą. Coś
uderzyło go w nogę. Spojrzał w dół i natrafił na otwarte oczy brata ciemnowłosej
dziewczynki. Odcięta głowa odturlała się dalej, Zamknął oczy i postąpił krok do
przodu. Tak jak myślał, widzenie zniknęło. Był prawie pewny, że oglądał rzeź na
Assasynach z Czarnej Wieży. W takim razie małą dziewczynką musiała być Adriana.
Spojrzał
w bok, gdzie młody chłopak wymachiwał mieczem pod okiem swojego mistrza.
Starszy mężczyzna pochwalił ucznia, wręczając mu jednocześnie naczynie z wodą.
Chłopiec uśmiechnął się szeroko. Skierował wzrok w lewo i napotkał tam
ciemność. Powoli zaczynał dostrzegać zarysy komnaty i znajdujących się w niej mebli.
W wielkim łożu spał młody mężczyzna. Wtedy przez pokój przemknęła czarna
postać, a w piersi śpiącego utkwił sztylet. Wszystko zawirowało i nagle znalazł
się w lesie. Brązowowłosy chłopak siedział na małym koniu wpatrując się w
zachwytem w srebrny liść wiszący mu na szyi. Uniósł głowę i pomachał do dwóch
osób nadjeżdżających z przeciwka. Przybysze byli ubrani w zielone płaszcze, a
gdy jeden z nich ściągnął kaptur, Michael zobaczył młodszego o kilka lat
Gilana. Zwiadowca powiedział coś, ale został zganiony prze starszego mężczyznę
z brodą. Chłopak ze srebrnym liściem roześmiał się.
Michael
zatrzymał się, gdy zobaczył siebie z Angeline. Stali w jego namiocie, jak
podczas ich pierwszego spotkania. Wszystko było takie same. Jego zdziwiony i
pełen ostrożności wzrok, pewność siebie bijąca z jej oczu. Jeszcze raz
pomyślał, że jest piękna. Wtedy nie był w stanie się do tego przed sobą
przyznać, ale im dłużej patrzył na czarodziejkę, tym bardziej go zachwycała. I
traktowała go normalnie. Chciał podejść bliżej, ale mocny podmuch wiatru
popchnął go do tyłu. Potknął się i wylądował w sali królewskiej Iberionu. Herb
rodziny królewskiej jaśniał dumnie nad tronem – złota mozaika zachwycała
każdego, kto tam wchodził. Na tronie siedział król Darius IV. Martwy król. Obok
klęczała księżniczka Matilda, zalewając się łzami. Jeden z generałów podszedł i
położył jej rękę na ramieniu, chcąc ja pocieszyć. Wyrwała się w wybiegła z
komnaty. Michael podążył za nią. Dziewczyna
wpadła do gabinetu ojca i zatrzymała się w progu. Jej rozbiegany wzrok
zatrzymał się na wielkim obrazie, przedstawiającym ją samą z rodzicami. Wszyscy
się uśmiechali. Podeszła na drżących nogach do biurka i chwyciła nóż do
otwierania listów. Zbliżyła się do mniejszego obrazu, który przedstawiał króla
z jego zaufanymi doradcami. Wyciągnęła rękę i delikatnie przejechała palcami po
policzku młodego mężczyzny o oczach barwy fiołków. Po jej policzkach spłynęło jeszcze
więcej łez. Zacisnęła rękę na nożu i uniosła ją do góry. Michael przypatrywał
się, jak płacząc cicho wbija ostrze w podobiznę mężczyzny. I jeszcze raz. I
jeszcze raz. W końcu wstrząsana spazmami płaczu upadła na ziemię, nóż przeciął
całą postać na obrazie.
Ruszył
dalej, a jego oczom ukazała się twierdza z czarnego kamienia. Do jego uszu
dotarł cichy szept, a mury zaczęły się walić. Kątem oka dostrzegł błysk złotego
medalionu, zanim zniknął on w czarnym lesie. Obraz zniknął, a mgła przerzedziła
się. Nie wszystko była wyraźne, ale widział przez sobą stojącego na szczycie
czerwonowłosego mężczyznę, do którego chciał dojść. Może go znał? Gdyby
zobaczył jego twarz… Zaczął biec. Miał dość już tych wszystkich wizji, tym bardziej,
że zaczynał się robić coraz bardziej upiorne i pełne śmierci. Pokonywał kolejne
metry, modląc się, aby ktoś go obudził. Zamknął oczy. Goniły go śmiechy,
szyderstwa i szczęk mieczy. Do jego uszu dotarł kobiecy krzyk, pełen udręki i
smutku. Znał ten głos. Wbrew sobie zatrzymał się, otworzył oczy i powoli
spojrzał w bok, bojąc się tego, co tam zastanie.
Angeline
leżała na ziemi w zakrwawionej sukni, w jej piersi ziała ogromna dziura, jakby
wypalona ogniem. Oczy miała otwarte, ale skierowane w stronę mężczyzny na
szczycie wzgórza. Wyciągała też do niego rękę, jakby prosząc o pomoc. Usta miała
wygięte w parodii serdecznego uśmiechu. Stał oszołomiony, nie mogąc w to
uwierzyć. Była czarodziejkę, posiadała moc, pewnie była nawet silniejsza niż
Lilith. Więc jak? Nie widział nawet okoliczności jej śmierci, nie wiedział, jak
temu zapobiec. Zacisnął dłonie w pięści, czując jak zaczynając drżeć.
Rzucił
się do biegu, nie zamykając nawet oczu. Nic go już nie mogło zdziwić. Biegł pod
górę, w stronę światła, do którego najwyraźniej chciała dotrzeć Angeline. Obrazy
zmieniały się kolejno, nie przyjmując do wiadomości tego, że ma już dość.
Martwe dziecko wyrzucone na brzeg przez morze. Płonąc posiadłość, płonące
księgi, krzyk pełen wściekłości. Zwolnił, gdy na jego drodze stanęło drzewo.
Rozłożysty dąb, znów dąb, z jedną gałęzią dwa metry nad ziemią. Drzewo
przyciągało jego uwagę. Na tej gałęzi kołysał się sznur. Pokręcił głową i znów
rzucił się do przodu.
Po
prawej stronie widział mężczyznę w zielonym płaszczu stojącego nad ciałem
towarzysza. Z nieba padał deszcz, a zwiadowca tylko stał w bezruchu i patrzył. Prawie
krzyknął, gdy pod nogi upadła mu Adriana z mieczem w brzuchu. Z jej ust
wypływała krew, gdy wyciągnęła w jego kierunku rozczapierzone palce, patrząc z
nienawiścią. Po chwili rozsypała się proch, a on biegł przez pokład pirackiego
statku. Maszt był złamany, liny latały na wietrze, nie było nikogo, kto by się
nimi zajął. Wszyscy byli martwi. Kobieta będąca kapitanem została przyszpilona
do steru kilkoma szablami. Gdy bujał się on na boki, poruszało się też jej
ciało.
Potem
zobaczył dwie postacie pochylające się nad ciałem. Król Teutonii, sądząc po
herbie, klęczał przy ciele młodej kobiety w zbroi rycerskiej, jego twarz była
wykrzywiona w agonii, a z oczu kapały łzy. Obok stała młodziutka królowa,
pochlipując cicho i ściskając w ręku zakrwawiony miecz. Wszystko się rozmyło,
za to pojawił się Gilan. Zwiadowca leżał na ziemi, a zamazany postać
przystawiała mu miecz do gardła. Ostrze promieniowało światłem, a rękojeść wraz
z klingą były pokryte dziwnymi znakami. Genoweńczyk zaczął biec jeszcze
szybciej. Zacisnął zęby, widząc rozciągające się przed nim pole bitwy. Minął
uśmiechniętego Leonarda, który strzelił z kuszy do kolejnego rycerza. Sztandar
Araluenu upadł na ziemie i pokrył się błotem. Słyszał okrzyki zwycięstwa.
I
wtedy wszystko się skończyło. Mgła zniknęła bez śladu. Widział czerwonowłosego
mężczyznę kilka kroków dalej. Stał tuż nad urwiskiem, wpatrując się w horyzont.
Michael rozejrzał się dookoła i nie zdziwił się, widząc obok siebie ciało
ciemnowłosego chłopaka, chyba czarodzieja, biorąc pod uwagę to dziwne uczucie. Niebieskie
oczy patrzyły pusto w niebo, lecz wciąż mógł dostrzec w nich niepokój. Klęczący
przy zmarłym magu mężczyzna nerwowo szarpał swój zielony warkocz. W końcu
wyciągnął rękę i ostrożnie zamknął mu oczy. Genoweńczyk odwrócił wzrok w
przeciwnym kierunku. Przez chwilę widział tam białowłosego mężczyznę,
siedzącego na jasnym tronie. Wokół niego wirowały płatki śniegu. Zniknął, a
Michael nie był nawet pewny, czy to nie było złudzenie.
Podszedł
powoli do czerwonowłosego i przystanął blisko, zerkając na jego twarz. Odskoczył
przerażony, widząc puste, nieruchome spojrzenie. Od maga promieniował spokój,
ale było w nim coś bardzo złowrogiego. Zabójca cofnął się jeszcze kilka kroków.
Niebo było już granatowe, ale nie widział żadnych gwiazd. Czuł, że coś się
zbliża, jego ciało pragnęło rzucić się do ucieczki. Już wolał być otoczony mgłą
i doświadczać krwawych wizji, niż być w tym miejscu. Wtedy na niebie pojawił
się błysk, a na niego spojrzały złote oczy ze źrenicami w kształcie klepsydry.
Nie, nie na niego. Na czerwonowłosego maga, który wciąż się nie poruszył. W
ciemności wyłoniły się blade ręce, chwytając czarownika za gardło…
***
Michael
otworzył oczy i poderwał się do siadu. Oślepiło go słońce wyłaniające się zza
chmury. Las szumiał cicho, ptaki śpiewały. Nie widział żadnej krwi, żadnych
magów, żadnych złotych oczu.
Przyłożył
rękę do policzka, czując, jak go piecze. Dopiero teraz spojrzał na Adrianę,
siedzącą tuż obok. Angeline wpatrywała się w nią ze złością, zastygła w połowie
do niego. Gilan popijał kawę z małym uśmiechem na ustach. Ze wszystkich sił
próbował powstrzymać śmiech. To było takie typowe dla Adriany.
–
Co się stało? – spytał niepewnie Genoweńczyk, próbując zrozumieć co zaszło.
Adriana uśmiechnęła się złośliwie.
–
Rzucałeś się przez sen, a mi to przeszkadzało w delektowaniu się pięknem
popołudnia. Więc zastosowałam terapię szokową.
Potrząsnął
głową – nic nie rozumiał. Jego umysł wciąż próbował pozbierać i zapamiętać
wszystkie wydarzenia z jego snu. Może mu się do czegoś przydadzą? Może wymyśli,
jak uratować Angeline? Może nawet Gilana? Zwiadowca nie wydawał się zły.
Jedyny jego minus polegał na tym, że był zwiadowcą. Co do Adriany… Nie, jej na
razie nie miał ochoty ratować. Z drugiej strony Angeline nie będzie zadowolona.
Pomyśli nad tym.
–
Po prostu cię uderzyła. Brutalnie bez zastanowienia…
–
A co? Miałam go obudzić pocałunkiem? Ciepłym słowem? Chyba na głowę upadłaś,
jeśli…
Michael
przestał zwracać na nie uwagę. W tym samym momencie Gilan nie wytrzymał,
odłożył z przesadną ostrożnością kawę i wybuchnął głośnym śmiechem.
*********************************************************************
Rozdział powstał pod wpływem weny, jakiej doświadczyłam słuchając pewnej piosenki (link). Mało w nim dialogu,, tylko w końcówce, w dodatku niezbyt on długi. Lecz chyba lepiej taki niż żaden, prawda? I jest dość ważny dla historii, więc proszę go przeczytać.
I komentować. Pod ostatnim rozdziałem mam sześć komentarzy, a wyświetleń ponad 400. Nie podoba mi się to. Może trochę narzekam, ale to naprawdę irytujące.
Z boku zamieściłam ankiety, więc zapraszam do głosowania. Można zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź, ale nie przesadzajcie. Chyba wiem, kto wygra, ale może mnie zaskoczycie?
Pozdrawiam,
Mentrix
WOOOOW!!!!nowy rozdzial i to w mniej niz miesiac...jestem taka szczesliwa ze zjadlam o tej h caly talerz ciatek co mi sie odbije na wadze(trudno zyje sie raz...)ogolem mowiac to od tych wszystkich nowych rodzialow zarwalam lozko bo dalam byt duzy upust radosci(glownie od twoich bo jakos najbardziej mnie ta historia cieszy)...ogolem spodziewaj sie ze ten komentarz bedzie dziwny.Po przeczytaniu romea i julii moj mozg zostal zdewastowany.
OdpowiedzUsuńChaotyczny ten rozdzial byl...chyba najbardziej chaotyczny ze wszytkich dotych czas...ale chaos jest dobry bo akcja idzie do przodu a nie stoi w miejscu.
"Michael Descouedres nienawidził tego, co Angeline nazwała darem"-powiedzmy ze przed spr nie pogardzilabym takim darem...gdyby tak znac wszystie odp.
odkad napotkal na swojej drodze Lilith jego przeklenstwo sie przebudzilo-no nie dziwmy sie w koncu jest ruda(bez obrazy osobicie kocham rudy kolor ale cisnac rudym tez lubie...choc w przypadku rudych zabawne jest to ze oni sami obie najbardziej cisna...).Lilith i michael skojarzyli mi sie tym:Kiedy jest mi smutno jestes przy mnie.
kiedy wpadam w jakies problemy jestes przy mnie.
kiedy moje zycie wyrywa sie zupelnie spod kontroli jestes przy mnie.
Nie oszukujmy sie...przynosis pecha!(takie kochane kolezanka mi na urodziny wyslala).
"Stał pośrodku niczego, otoczony mgłą i zimnym powietrzem"-moze w zamrzażarce go zamkneli razem z karpiami na swieta...
"nie widział nawet swoich dłoni"-pewnie karpie mu odgryzly w akcie zemsty...
"Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do źródła światła"-a mama zawsze powtarzala nie idz w strone swiatla...
" za sobą widział już tylko pustkę"-tyy...moj mozg
"wpatrywali się w białowłose dziecko''-gatunek zagrozony albinos...
ciag dalszy ponizej
Adriana w sukience?!!!O_o zamorowalo mnie...napisze ksiazke adriana w krainie czarow
Usuńa ta lalka od brata to do cwiczenia sekcji zwlok rozumiem...
"natrafił na otwarte oczy brata ciemnowłosej dziewczynki. Odcięta głowa odturlała się dalej"-no masz lalki jej sie skonczyly...
Pochwalil chlopca za to ze wymachiwal mieczem...jak ja wymachiwalam drewnianym mieczem to rodzice powiedzieli ze mam go odlozyc bo jeszcze cos zniszcze...
matilda pociela obraz jina na kawalki...sproboje jak sie wkurze na naucycieli...
Rozłożysty dąb, znów dąb, z jedną gałęzią dwa metry nad ziemią...na galezi kolysal sie sznur-kojarzy mi sie z symbolem kleski zwiadowcow...i gra o tron...ale to tylko skojarzenia...
widział mężczyznę w zielonym płaszczu stojącego nad ciałem towarzysza-a zielony to podobno kolor nadziei...pewnie dlatego gilan ma zielone
upadła mu Adriana z mieczem w brzuchu. Z jej ust wypływała krew, gdy wyciągnęła w jego kierunku rozczapierzone palce, patrząc z nienawiścią. Po chwili rozsypała się proch-rozsypala sie w proch...myslalam ze jest zbudowana z twardzego kruszcu...oj gilan bedzie zalamany
gilan to ma cos pecha z tymi ostrzami przy gardle...najpierw adriana potem lilith a teraz jakis wariat(pewnie marcus...albo 2 krol)...no i masz tu los...a ja liczylam na blizniaki ze zwiazku ari i gila...
ostrze promieniowalo swiatlem-wynalezli miecze swietlne?
czemu zabilas alarica...ja go lubie...on nie moze zginac...zwlaszcza ze akarian go polubil i ja tez dzieki temu go polubilam...
lysander gapil sie pustym wrokiem...no i mi ususzyli pomidora...
– Rzucałeś się przez sen, a mi to przeszkadzało w delektowaniu się pięknem popołudnia. Więc zastosowałam terapię szokową.-zatosuje na bracie choc osobiscie wole terapie wodna...
no tak jakbym chciala wyzwac gila to bym mu dala wyzwanie by sie nie usmiechal przez minute...ty moj kochany wariacie
Miałam go obudzić pocałunkiem?-calowac to ty bedziesz tylko 1 osobe...
tak jak mowilam komentarz jest...no ale roemo i julia robia swoje dodajmy do tego caly talerz ciastek i polnoc...zly czas na pisanie czegos normalnego(moze powinnam poczekac do rana)
swoja droga to w empiku jest juz 14 czesc zwiadowcow(pojawia sie david i gil!!!!!!...tylko ze flanagan mi niszczyl wiek gila... i tak w sumie to przeczy temu co wczesniej napisal ale okay...wazne ze jest gilan)
no i mam pytanie(nie zlosc sie wiem ze jestem irytujaca):czy to kto jaki ma kolor aury ma jakies znaczenie?i czy waznosc figur jest taka sama jak w normalnych szachach np ze krol najslabszy(no prawie najslabszy)ale najwazniejszy a krolowa najliniejsza itd...
jak chcesz kogos zabijac to mozesz willa...o ile kocham krzywdzic swoje postacie(ta gilan znowu wyladowal w spiaczece...albo widzi zmarlych) to flanagan jakos mnie zrazil do tej postaci jej zbyt idealna forma...
dziekujemy bardzo za wytrwanie do konca mam nadzieje ze nie stracisz chceci do pisania i ze wena bedzie dopisywac.
pozdrawia anonim
kurcze reka mnie boli od tego pisania
Jeju... Ale to długie :D Cieszę się, że najwyraźniej znów wróciłaś do siebie. Uwielbiam Romea i Julię. Ogólnie dramaty Szekspira. Można je bardzo łatwo zaspojlerować: i tak wszyscy umrą. Może skacz po podłodze z radości? Łóżko to mój ulubiony mebel w całym domu, więc proszę żadnego nie niszczyć :D
UsuńKurczę, tekst genialny! To biedny facet chyba zginie, bo większego pecha Lilith mu przynieść nie mogła :D
Ej, co ja poradzę, że uwielbiam dawać postaciom białe włosy? Wiem, że kojarzy się to albo z albinizmem albo że są już tak siwe, ale naoglądałam się anime i tak mi zostało. Jakbyś się nie zorientowała, to to dziecko to Alaric.
Dziwisz się Adrianie w sukience? przecież już jedną miała. Na balu, na który się wybrała, aby zabić pewnego hrabiego... Ale miała! I planuję właśnie taki moment z uwagami Gilana, ale nie wiem, gdzie go wcisnę.
Aby pociąć obrazy nauczycieli, to trzeba je mieć. A przecież raczej nie wywiesisz portretów swoich znienawidzonych wrogów we własnym pokoju, prawda?
Nie, ten dąb jest bardziej dosłowny. Masz sznur na gałęzi. Z pętlą na nim. Co się zwykle z nim robi?
Gilan rzeczywiście ma pecha. Ale to nie Marcus ani drugi król. To zdrajca. Pytanie, czy już go wam przedstawiłam, czy o nim wspomniałam, czy jeszcze go w tej opowieści nie było?
Tak, tak, tak! Miecze świetlne! Byłam wczoraj na Gwiezdnych Wojnach i było cudownie :D
Czy zabiję Alarica? W planach na pewno mam śmierć 3 osób, pytanie jakich?
Zabierz mu kawę - gwarantuję, że przez dwie minuty nie będize się uśmiechał.
Ech, skąd wiesz, że Michael i Adriana nie ten tego? Ostatnio związki zaczynające się od nienawiści są bardzo popularne...
Podziel się ciastkami, a obsypię cię złotem. Lub tłumem Gilanów.
Mam tą książkę od dnia premiery, ale kiepsko u mnie z czytaniem. Więc przewertowałam ją, znalazłam miejsce, w którym pojawia się Gilan i od tej strony do koca przeczytałam. Ale jak to przeczy? Gilan mia 14 lat jak go Halt zaczął uczyć. Tutaj ma 12. Więc za 2 lata Halt się nim zajmie. I wiesz co? Wydaje mi się, że następna książka będize właśnie okoła dwa lata po bitwie na wrzosowiskach. :D
To jest tak: aury - po prostu pomagają rozróżnić. Gilan ma złotą - więc wiadomo, że jest królem, bo ten pionek się świeci na złoto. I jeśli będę chciała kogoś uśmiercić, pisząc z perspektywy Lysandra, to raczej napiszę: ,, Złota aura unosząca się wokół króla zniknęła" - czy coś w tym stylu. Więc nie musisz pamiętać kolorów. A ważność? Może trochę... Ale tu raczej chodzi o funkcje. Bo Adriana nie jest silniejsza niż Angeline - sorry. A już tym bardziej od Alarica. Gilan... gdyby dorwał Excalibur... To różnie może być, ale najpierw trzeba do zdobyć :) Np. Jin jest skoczkiem - czyli nie jest tak bardzo związany z całą grupą. Niby jest z nimi, niby czasem będzie pomagał, ale i tak sobie znika i załatwia swoje sprawy. To samo Michael. Alaric i Angeline - ich raczej większość bohaterów polubi, więc goniec (który wszystkich łączy) pasuje. A Halt i Will jako wierze... Nie wiem, po prostu wydają mi się tacy solidni i niezawodni.
Tak, tez myślałam o zabiciu Willa. Flanagan zraził mnie z tego samego powodu. I tym, że było mało Gilana, a Will na każdym kroku.
Ech, wymyśl sobie nazwę. Anonim jest nudny ;D
Pozdrawiam,
Mentrix
kolezanka mi otatnio powiedziala ze za dlugie komentarze pisze i ze pozniej sie ich czytac nie chce...a ja tak sie staram.
UsuńCo do romea i julii to ja po prostu nie czuje jakos tej historii...
Skakanie po podlodze to dobry pomysl...choc ryzykowny ze mi siostra za chwile bedzie walic ze jej przeszkadzam.
Ja nic nie mam do bialych wlosow...ogolnie to biale wlosy daje postaciom jak sa jakies nie ten teges(gil napoczatku mial ale pozniej mu zmienilam na brazowe)...
Dorosla adriana w sukience pewnie ladnie wygladala tyle ze dziecko adriana w sukience to mi sie skojarzyla taka mala dziewczynka w 2 kiteczkach kokardkach i lizakiem + wzrok zabierz mi lizaka a nie zyjesz...taki to slodziak.
moze i nie wieszam ale wydrukowac na chwile to moge...choc niektory nauczyciele mowia mi ze gapie sie na nich czasami jakbym ich chciala zabic...
co do portretow to moge se wyobrazic gilana lub willa ktorzy za tarcze do strzelania maja obraz halta...
mmmhhh co sie robi z petla na galezi...ja sie zawyczaj na niej hustam ale jak kto woli...
Nie zdrajcy se jak na razie nie przypominam...ale zdajcy to zazwyczaj osoby ktorych sie najmniej spodziewamy...chyba ze chodzi ci o lilith ze zdradzila assasynow itd.
Jakby zwiadowcy dziali sie w czasach gwiezdnych wojen...dziwne by to bylo
Skad ja wiem...ja jestem mistrzem w przwidywaniu historii.
Sorry ciastka juz zjadlam:(
o co mi z tym wiekiem chodzilo to ze will w tej czesci jest jezcze chyba maly(nie wiem dokladnie bo przeczytalam tyle ile udalo mi sie w empiku)to gilan bylby wtedy starszy od niego o 12 lat co by znaczylo ze w ruinach gorlanu mialby 27 lat co sie nie zgadza bo w 2 czesci byla mowa o tym ze jest najmlodzym zwiadowcom w korpusie a w niewolnicy z socorro mowil ze nie ma jeszcze 30 lat a will byl juz wtedy powyzej 20...i w tym mi troche przeczy
aaa czyli aury nie maja znaczenia...
Willa na poczatku tolerowalam ale pozniej ze on najlepszy bysmy zgineli gdyby nie will ulubieniec wszytkich ble ble ble...
w tej hitori piekne jest to ze gil ma prosta przeszlosc(chyba ze jeszcze nie wysztko bylo powiedziane)...u mnie to on mial 2 sis i 2 braci tyle ze to bylo jego pol rodzenstwo bo jego matka nie lubila swojego meza i na chwile wyjechala by poszukac sobie lepszego miejsca do zycia i spotkala dawida i sie zakochali i no...pozniej sie okazalo sie jest w ciazy ale dawid o tym nie widzial i sie dowiedzial jak gilan mial cos kolo 3/4 lat a reszte jego rodzinki szlak trafil(braciszkowie przezyli...do jakiegos momentu)no i gil i dawid sie spotkali i wrocili do araluenu ale zeby nie bylo problemow i pytan to powiedzieli ze jego matka to zona dawida(dawid byl po za krajem przez 5 lal) i cos tam dalej bylo ale nie chce mi sie pisac.
z nazwa to mysle co zrobic...moze nastepny bedzie juz z nazwa inna niz anonim
pozdrawiam
Cóż, u mnie zawsze się staraj, bo im dłuższy, tym lepszy :D A przy twoich zawsze się śmieję.
UsuńNie czujesz tej historii? Ja co prawda uważam,że oboje byli głupi, mogli po prostu zabrać kasę i razem zwiać, a nie się w podstępy bawić. Ale ogólnie to bardzo lubię ten dramat. Do bohaterów się bardzo nie przywiązujesz, a najważniejsze postacie umierają. Lubie jak ktoś w książkach umiera, ale nie, gdy mój ulubiony bohater. Tutaj mi to nie grozi. Ale to Koriolan wymiata. A dokładniej sztuka w teatrze. Oglądałam jaw Multikinie i jeśli będziesz miała okazję, to koniecznie idź. Cudo.
Mi też się kojarzą z postaciemi jakimiś nie ten teges. Ale w sensie takim, że zachowują się jak psychole, idioci (ale nie tacy fajni) i klauni, a potem okazuje się że są super potężni, że to geniusze i że wszystko zostało przez nich ustawione. Kocham takie postacie :D
Ale białe do Gila w ogóle nie pasują...
Wzrok - jak najbardziej. Kiteczki - nie, raczej loki. Lizak - to oni je wtedy mieli?
Mój pan od fizyki ma w sali takie koło, na którym jest jego zdjęcie. Uśmiecha się nim poczciwie. A całe koło jest podzielone na kilkanaście części. Tyle, ile osób w dzienniku. Jest też wskazówka. I się nim kręci i wypada osoba, która jest dzisiaj pytana. Jak widzisz, zdjęcia nauczycieli można stosować do różnych zadań. Dostał to od swojej klasy. A jak pyta, to same jedynki lecą. Widzisz ironię?
Ale to dla Willa i Gilana żadne wyzwanie. Nawet jeśli ta tarcza byłaby ruchoma. Już lepiej do prawdziwego Halta, który ukrywa siew lesie. To jest wyznanie. Jak trafią, to dostaną wreszcie pochwałę od mistrza. Albo i nie, bo ich były mistrz...
Nie, to nie Lilith. I raczej gwarantuję, że się do końca nie domyślisz.
Wiesz, moja pani od łaciny uważa, że Gwiezdne Wojny to sam antyk. Więc dlaczego nie zwiadowcy?
Jesteś mistrzem? To jak się moja zakończy? Wyzywam cię!
A ja właśnie ciastka upiekłam, więc mam co jeść :D Jestem szczęśliwym człowiekiem.
Faktycznie, masz rację. Ja zawsze stawiałam, że Gilan w Ruinach ma jakieś 23 lata. Cos koło tego. Maksymalnie. I źle liczysz. Wtedy w ruinach miałby 28, bo 16 willa plus 12. Flanagan się walnął w obliczeniach. Ale wiesz co to oznacza? za chciał po prostu wprowadzić Gilana! Więc może w następnych częściach będize go więcej :D
Z ust mi to wyjęłaś: gdyby nie Will to świat by się zawalił... Nic mnie tak nie irytuje. Jak zacznę robić cos podobnego, to mnie upomnij.
Ja myślę, że Gilana uwielbia się też za to, że tak mało o nim wiemy. Każdy może dodać coś od siebie i powstaje nasz własny ideał. Ja mam wielki problem z polubieniem głównych bohaterów. Zwykle lubię tych drugoplanowych. Może to też dlatego, że główni albo są idealni, albo są biednymi, pokrzywdzonymi przez los ludźmi, którzy nie potrafią się uporać z przeszłością. I znów prośba: jeśli jakiś bohater jest u mnie taki lub cię irytuje, to powiedz który i dlaczego. Chcę pominąć ten błąd, który w książkach jest praktycznie na każdym kroku.
Ja myślę, że Gilan to jedynak, albo ma młodszą siostrę. Ewentualnie brata. I strasznie podoba mi się wizja matki Gilana, która, już jako mężatka, spotyka Dawida i siew nim zakochuje, a potem rzuca męża. Ale wątpię w tą wersję, bo Dawid to rycerz, przecież nie pohańbi zamężnej damy ;) Nie, nie uśmiercajmy rodzeństwa Gilana, tak nie można. On ma mieć szczęśliwe dzieciństwo i być rozpieszczany przez matkę i ojca ( i tu znów nie zgadzam się z wizją Flanagana - Dawid w książce traktował syna zbyt ozięble).
Tak, wymyśl jakąś nazwę, szanowny Anonimie :D
Hej, hej! Tak trochę późno więc nie dam rady wymyśleć jakiegoś sensownego komentarza, ale wrócę tu :) a jak zapomnę, to mi przypomnisz, okay?
OdpowiedzUsuńOk, przypomnę i będę się upominać do końca świata.
UsuńHej, hej
Usuńznowu jest późno, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wyjdzie mi coś sensownego.
Jeżeli dotąd uwielbiałam tego bloga na 200%, to teraz możesz spokojnie dotać jeszcze z 300.
UWIELBIAM przepowiednie. To na prawdę dziwne, szczególnie, że w realnym życiu kompletnie w nie nie wierzę, ale w książkach? Mogłabym czytać ciągle takie książki. Właśnie za to jest ta dodatkowa 100.
Kolejna za to, że ta przepowiednia nie jest ostateczna. Michael może zmienić przyszłość i to jest kolejna 100, bo przepowiednie, sny itd często w książkach zdradzają co się stanie i można się łatwo domyśleć zakończenia, ale jeżeli autor postanawia sprawić, by przepowiednia się nie spełniła sprawia, że zakończenie jest jeszcze bardziej nieprzewidywalne.
Możesz teraz zapytać: To za co ty lubisz przepowiednie? I to będzie normalne pytanie, bo w tym wywodzie tego kompletnie nie widać :D
Lubię je rozszyfrowywać. I teraz też kombinuje co się może wydarzyć (ale tylko może, bo cała w tym frajda). A jeźeli autor mimo moich kminień i logicznego wniosku mnie zaskoczy jestem wniebowzięta.
Ech, po tym fragmencie nie jestem już taka pewna, jeśli chodzi o sensowność tego komentarza.
Ale została jeszcze trecia setka. Za co ona? Za wspaniały chaos, który idealnie tu pasuje, oraz fakt, że teraz głupieję, bo nie mam pojęcia co wymyśliłaś ;)
To brzmi troche jak jakieś wyznania masochistki. "Uwielbiam, kiedy się na pracuję, a potem okazuje się, źe niepotrzebnie."
Pozdrawiam, ściskam i przesyłam zapasik weny (czasu nie powinnanm oddawać bo mam już końcówkę, ale mogę pożyczyć :D )
Kot
Ok, zacznę od tego, że puściłam sobie ten utwór i totalnie widzę, jak zainspirował cię do napisania tego rozdziału. Aż zaczynam żałować, że go sobie nie puściłam w tle podczas czytania... Zdecydowanie "wenogenny", jak ja to mówię :) I mi osobiście bardzo podobał się taki klimat: tajemniczy, chaotyczny, może nawet odrobinę mistyczny... A w ogóle to już uwielbiam takie małe aluzje odnośnie przyszłych wydarzeń, które rozumie się dopiero, gdy już to się już wydarzyło... To jest super. Aha, no i czułam się dumna, gdy rozpoznawałam wydarzenia z przeszłości :) Mam tylko nadzieję, że Adriana przeżyje pomimo tej rany... I że cokolwiek zrobił Gilan, że tak na niego patrzyła, to mu wybaczy. No weź, tej dwójki po prostu nie da się nie shipować ;) Końcówką rozdziału przypomniałaś mi tylko, jak bardzo się stęskniłam za nimi. Także, choć ten rozdział czytałam z ogromną przyjemnością, mam nadzieję, że niedługo zobaczymy więcej mojej ulubionej pary :) Co jeszcze mogę dodać? Hm, nie dziwię się Michaelowi, że nie przepada za swoim darem/przekleństwem. Takie wizje same w sobie są wyczerpujące, niepokojące i... Disturbing. Normalnie już nie umiem się wyrażać po polsku, wszędzie bardziej mi pasują angielskie wyrażenia. Ech... No nic. Więc nie dość, że wizje same w sobie są nieprzyjemne, to jeszcze widzenie przyszłości i możliwość wpływania na nią (!), to ogromna odpowiedzialność, dar, z którego trzeba korzystać z rozwagą, namysłem i wielką ostrożnością. Mi osobiście nie uśmiechałoby się dźwiganie takiego brzemienia, także jestem za Michaelem. W ogóle ranna Adriana, martwa Angeline i *szybko sprawdza imię* Alaric... Naprawdę zaczynam czuć, że ostateczne starcie zbierze niemałe żniwo. Pewnie będę płakać, ale cóż - im bardziej złamane serce czytelnika, tym lepiej, nie? Ale spróbuj mi zabić Adrianę albo Gilana, to nie ręczę za siebie - są jakieś granice! Tragedia jest dobra, z niczym nie wolno przesadzać ;)
OdpowiedzUsuńA co do komentarzy... To pomoże, jeśli powiem, byś się nie przejmowała? Oczywiście stosunek wejść do komentarzy nigdy nie wygląda za dobrze, ale nie można też tego przekładać 1:1. Wiesz, wejście na bloga - jedno wejście; wejście "w rozdział", by skomentować - drugie; po dodaniu komentarza automatycznie trzecie... I to w momencie gdy czytasz i od razu komentujesz, a mi samej rzadko się to zdarza, szczerze mówiąc. No i oczywiście ci, którzy już skomentowali, też zaglądają... Nie neguję istnienia osób, które czytają i nie komentują, tacy czytelnicy-widma jak najbardziej występują i wiem, że jest to średnio motywujące... Ale co poradzisz, grunt, że są jeszcze ci komentujący :) I tego polecam się trzymać!
Pozdrawiam i życzę weny,
Lakia
PS
W trakcie pisania komentarza miałam rejestrację na drugi semestr, udało mi się dopchać tam, gdzie chciałam, więc się cieszę :D
Więc gratuluję dostanie się tam, gdzie chciałaś. A gdzie dokładnie?
UsuńWenogenny - podoba mi się to określenie. Muszę znaleźć sobie więcej takich, to będę szybciej pisać rozdziały.
Wiesz co? Strasznie lubię ludzi, którzy wiedzą, co to znaczy shipować :D Jak natykam się na kogoś i rozmawiam z nim o książce i mówię, kogo shipuję, a ten nie wie, co to znaczy... Straszne. Aż się odechciewa tłumaczyć.
Adriana i Gilan w następnym rozdziale, bo ten powstał tak nagle, że nawet nie wiem kiedy :D
Ostateczne starcie może być krwawe, ale to jeszcze zobaczymy. Na pewno niektórzy odpadną po drodze. Co do Adriany i Gilana to mam plany. Bo serio, ja widzę jak on ją próbuje przekonać, aby rzuciła zawód: Słuchaj, Ari, bo wiesz, zwiadowca i zabójca raczej do siebie nie pasują. To może zmienisz zawód? Poproszę króla, może na cos do zaoferowania... Przecież na podrzynaniu gardeł świat się nie kończy... Albo wyobraź sobie, że próbują wychować dziecko. Wtedy mogę ci zagwarantować, że żony Halta nie zabiję, bo przecież ktoś musi sprawić, żeby to biedne maleństwo wyrosło na poczciwego i spokojnego człowieka. Poczciwy człowiek... Normalnie jak Rej :D
Może to z tymi komentarzami zbyt poważnie zabrzmiało :D Dopóki choćby jedna osoba komentuje, to jest dobrze. I podziwiam autorów, którzy piszą już 30 rozdział a na całym blogu maja z 5 komentarzy. To się nazywa zawzięcie!
Pozdrawiam i życzę siły w studenckim życiu,
Mentrix
Zabijcie mnie i moją głupotę. Zamiast kliknąć opublikuj, kliknęłam wyloguj.
OdpowiedzUsuńehhhhhhh.....
Tak więc nie jestem dobra w komentowaniu rozdziałów. Ten był po prostu świetny. Uwielbiam motyw flashback'ów i wizji przyszłości i mam nadzieję, że nie zabijesz tych wszystkich, co byli zabici w wizji. Ogólnie bardzo przywiązuję się do postaci i potrafię znienawidzić całą książkę, przez śmierć jednej z nich (np. 12 część Zwiadowców), także nie podoba mi się ta ankieta... Najchętniej nie zabijałabym nikogo z niej, zabiła Leonarda i Lilith, pokonała Marcusa i byłby takie piękny, wyidealizowany happyend...Ach, marzenia...
Nie wiem, co jeszcze napisałam w poprzednim komentarzu, także przejdę do końca:
Standardowo:
-weny, weny, weny, weny, weny, weny, weny, weny, weny i weny
-duuuuuużo wolnego czasu (a cały tydzień wolnego zbliża się już wielkimi krokami ( ͡° ͜ʖ ͡°)
-no i więcej muzyki, która będzie Cię inspirować :D
A! Już wiem, co napisałam! Fajnie, że poruszyłaś wątek Gila i Adriany, bo już mi zaczynało ich brakować :)
Pozdrawiam,
WM (ah, ta ironia tego nicku ;)
Cieszę się, że ci się podobało. Nie zagwarantuje, że oni przeżyją, bo to zależy od mojego nastroju. Jeśli będę miała dość tej historii i będę chciała ja zakończyć, to spiknę szybko Gilana i Adrianę, będą mieli syna, a chwilę później wszyscy dobrzy zostaną zabici przez Marcusa. Nastanie czas terroru. A dziecko Ari i Gila znajdzie jakiś człowiek o nazwisku Pendragon. I da mu na imię Arthur. I resztę zostawię waszej wyobraźni. Ale to tylko plan awaryjny.
UsuńOk, to czyją śmiercią cię zrażę do tej historii?
A Gilan i Adriana w kolejnym rozdziale, bo mi też ich brakuje.
Pozdrawiam,
Mentrix
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://soror-exploratores-missing.blogspot.com/2016/12/rozdzia-5.html
Liberati
Świetny rozdział! Jestem tu od kilku dni, a już udało mi się tu dotrzeć. Rozdział naprawdę świetny. Życzę weny, mam nadzieję, że następny szybko się pojawi ;)
OdpowiedzUsuńWitam nowego czytelnika :D I podziwiam,że przebrnęłaś przez wszystkie rozdziały w kilka dni. Mi to zajęłoby dwa razy dłużej. Masz może jakieś uwagi? Jesteś świeżo po lekturze całości, więc może widzisz coś, co mi umknęło? O czym zapomniałam?
UsuńMam jeszcze drugiego bloga, na niego też należy coś napisać :D Myślę, że dzisiaj skończę na niego rozdział i jutro będę mogła się zabrać za skrobanie czegoś tutaj.
Pozdrawiam,
Mentrix
Mentrix!
OdpowiedzUsuńTo ja.
Stęskniłam się za Tobą i Twoimi bohaterami.
Co u Ciebie słychać?
E.
Ja też się stęskniłam 😃 Coś dawno nie pisałyśmy. U mnie w porządku. Próbuję ogarnąć naukę, dwa opowiadania i oczywiście spanie. I jak zawsze nie wychodzi, a jeszcze chciałabym założyć kolejnego. Zobaczymy czy się uda.
OdpowiedzUsuńA co tam u ciebie? Wesołych Świąt przy okazji 😊